Minęło kilka dni. Pogoda gwałtownie się pogorszyła, do Hogwartu wkradła się jesienna szaruga, napełniając uczniów zniechęceniem, a nauczycieli zmiennym humorem. Jednak żaden z nich nie zachowywał się tak bezwzględnie jak Snape. Lekcje Obrony stały się dla uczniów ciągłym polem walki, gdzie porażka oznaczała stratę ogromnej ilości punktów, a zwycięstwo bladło w obliczu cierpkich, sarkastycznych uwag. Wyglądało na to, że Snape postanowił wyryć we wszystkich umysłach raz na zawsze swoją dewizę mściwości. I chociaż wielu próbowało domyślać się przyczyny jego zachowania, nikomu nie udało się dociec prawdy.
Na każdej lekcji OPCM Harry czuł na sobie podejrzliwe spojrzenia Mistrza Eliksirów. Nawet jeżeli nauczyciel przechadzał się tylko za jego plecami, Harry’emu zdawało się, że jest ośrodkiem zainteresowania profesora i nic nie było w stanie zniwelować tego niepokojącego uczucia. Starał się wtedy nie myśleć o niczym, bo bał się, że Snape w tej właśnie chwili odwiedza jego umysł. Dlatego z reguły nie potrafił odpowiedzieć prawidłowo na zadawane pytanie i tracił masę punktów. Nauczyciel nie szczędził mu też ciętych uwag, wyśmiewając jak zwykle. Harry był sparaliżowany samą obecnością Snape’a, rumienił się pod wpływem jego spojrzenia albo zachowywał impertynencko, w rozpaczliwych próbach ukrycia niepewności. Jak się okazywało, żadne z tych zachowań nie przypadało do gustu Mistrzowi Eliksirów, i Harry kończył lekcje z miernymi wynikami pojedynków oraz sarkastycznymi uwagami, brzmiącymi mu wciąż w uszach. Jasne dla niego było, że Snape posądza go o próby szpiegowania myśli, ale ponieważ nie padło z jego strony żadne oskarżenie, Harry nie mógł niczemu otwarcie zaprzeczać. Napięcie między nimi było wręcz namacalne, rozchodziło się po całej klasie niczym para od eliksiru, zatruwając całą atmosferę. Te dni były dla Harry’ego nieznośne, miewał huśtawki nastrojów i wściekał się o byle co. Takie zachowanie nie przysparzało mu przyjaciół, zwłaszcza po ostatnich wypadkach. Jedynym pocieszeniem było, że nie opanowywał go Mroczny Zew, ale Harry już w końcu nie wiedział, czy ma się cieszyć czy martwić z tego powodu. Jedynie wsparcie Rona i Hermiony pozwalało mu na w miarę normalne uczestnictwo w lekcjach i zaliczanie sprawdzianów.* * *
Siedzieli w Wielkiej Sali, chłopcy ze znudzonymi minami przysłuchiwali się wykładowi Hermiony dotyczącemu międzygatunkowej transmutacji na przykładzie ssaków lądowych. Po południu mieli sprawdzian, więc zarówno Ron, jak i Harry, postanowili skorzystać z ostatniej szansy powtórki. Harry machinalnie jadł jajecznicę na bekonie, całą uwagę skupiając na twarzy dziewczyny. Nagle uszy wypełnił mu dziwny szum. Rozejrzał się niespokojnie, ale coś dziwnego zaczęło się również dziać z jego oczami. Ogarnęła go ciemność, rzeczy straciły swoje kształty, rozpłynęły się w nicości. Jedynym jasnym punktem była twarz Hermiony. Ale z nią również coś zaczęło być nie w porządku, bo wykrzywiła się, jakby urągając wszystkim. Harry poczuł przemożną chęć, by zaatakować dziewczynę i zetrzeć z jej ust ten wszystkowiedzący uśmieszek. Zaczął sięgać po różdżkę, gdy nagle usłyszał w głowie ostry głos:
- Potter, natychmiast połóż ręce na stole!
Zszokowany zawahał się, ale chęć ataku wkrótce przezwyciężyła zaskoczenie i znów sięgnął do kieszeni szaty.
- Potter, nie dotykaj różdżki, połóż ręce na stole. Co widzisz?
Chcąc nie chcąc, odpowiedział na to pytanie w swojej głowie:
- Nic, jest ciemno, widzę tylko twarz Hermiony…
- Słyszysz co mówi?
- Nie.
- Skup się na tym, żeby usłyszeć jej słowa.
- Nic nie słyszę…
- Skup się! Patrz na jej twarz, staraj się przezwyciężyć ciemność i ciszę. Skup się na jej twarzy!
Harry nie zastanawiał się, do kogo należy ten głos. Wiedział tylko, że dopóki go słyszy w swojej głowie, ma szansę wyrwać się z mroku i głuszy. Gdy słowa zamilkły, poczuł przypływ paniki.
- Niech pan do mnie mówi! – pomyślał desperacko.
- Spokojnie, nie panikuj. Skup się na twarzy Granger, staraj się usłyszeć jej głos. To najważniejsze.
Harry włożył całą swoją wolę w wypełnienie tego polecenia. Powoli, bardzo powoli, mrok zaczął rzednąć, dzwonienie w uszach ustało. Chłopak poczuł się tak, jakby nagle włączono dźwięk i zaświecono wszystkie światła. Zaczął głęboko oddychać i resztką świadomości zarejestrował pytanie:
- Harry, Harry, co się stało? Nic ci nie jest?
Spojrzał na przyjaciół trochę nieprzytomnie.
- Nic, nic… zamyśliłem się. Więc co mówiłaś o tej przemianie wiewiórki w lisa?
Hermiona natychmiast podjęła temat, a Harry w dalszym ciągu głęboko oddychał.
„Chyba właśnie dowiedziałem się, na czym polega pomoc Snape’a w zwalczaniu Zewu” – pomyślał, mimowolnie zwracając oczy na stół nauczycieli, gdzie wyraźnie odcinała się ciemna postać Mistrza Eliksirów. Zauważył na sobie badawcze spojrzenie nauczyciela. Pod wpływem impulsu uniósł puchar z sokiem dyniowym w stronę Snape’a, po czym wypił, cały czas patrząc na mężczyznę. Snape skinął powoli głową i odwzajemnił gest.