BOŻE, JAKI TEN ŚWIAT JEST ZEPSUTY, przemknęło przez myśl Ochako, kiedy pierwszą rzeczą, jaką ujrzała w telewizji po powrocie z wieczornego patrolu był reportaż o porwaniu jakiejś dziewczynki z jednej z zamożniejszych rodzin. Porywacz żądał pokaźnego okupu; nie omieszkał również wysłać podłamanej i tak rodzinie mrożącego krew w żyłach nagrania, na którym podsuwa tuż pod twarz niemalże mdlejącej z przerażenia sześciolatki błyszczące w świetle lampy ostrze sztyletu. Ochako wolała nawet nie wyobrażać sobie, co musiała czuć matka dziewczynki, zmuszona do patrzenia na strach, cierpienie i łzy płynące po twarzy ukochanego dziecka ze świadomością, że nie może nic na to zaradzić. Czułe i wrażliwe serce troskliwej matki z każdą sekundą nagrania rozrywało się na coraz drobniejsze strzępy, a niekontrolowany szloch wstrząsał drobną sylwetką. Jedynym wsparciem i niejaką pociechą była dłoń męża na jej ramieniu, lecz cóż pomóc może ktoś, kto przeżywa niewiele mniejsze męki? Sześcioletnia córeczka była dla niego oczkiem w głowie, kochał ją bardziej niż siebie samego i zawsze żałował, że przez obowiązki z pracy nie mógł poświęcać jej tyle czasu, ile by chciał. A teraz patrzył, jak siedzi w piwnicy jakiegoś bandyty, brutalnie przywiązana grubymi linami do twardego krzesła, blada jak śmierć i z twarzyczką błyszczącą od niekończących się łez w świetle lampy.
Istotnie, świat, w którym przyszło żyć Ochako, był przegniły do szpiku kości. Zepsucie moralne szerzyło się, a okrucieństwo ludzi nie znało granic. Złoczyńcy pozwalali sobie na coraz więcej. Niewinnym ludziom bez przerwy działa się krzywda, jeszcze gorsza przez fakt, że czyniona z zimną krwią przez ich braci. Uraraka wolała nawet nie wyobrażać sobie, co będzie normalnością na ulicach miast przyszłych lat; już teraz brakowało bohaterów, za to statystyki nieubłaganie sugerowały wzrost liczby przestępców, czających się i obmyślających niecne plany w ciemniejszych zaułkach.
Nieprzyjemne rozmyślania przerwał jej dzwonek telefonu. Zerknęła kątem oka na ekran, po czym, widząc nazwisko przyjaciela, wzięła urządzenie do ręki. Odebrała połączenie i jednym kliknięciem włączyła tryb głośnomówiący.
— Hej, Ochako! Mam nadzieję, że nie miałaś dzisiaj zbyt ciężkiego dnia? — zagadnął pewien zielonowłosy mężczyzna, cieszący się jednym z najwyższych miejsc w tabelach japońskich bohaterów. Ochako była szczęśliwa, że od kilku już lat jest jego najlepszą przyjaciółką i że pomimo rosnącej sławy i przybywających znajomych nadal to ona jest dla niego najważniejsza i zawsze może na niego liczyć, nieważne jak bardzo zapracowany by był. Zawsze starał się znaleźć dla niej czas, chociażby chwilę.
Opowiedziała mu pokrótce, jakie misje dzisiaj jej się trafiły, a Izuku podzielił się z nią jakąś zabawną historią z agencji. Nagle spoważniał.
— Ochako, mogę prosić cię o przysługę? — spytał, a kiedy przyjaciółka się zgodziła, kontynuował. — Pamiętasz Kacchana?
Ochako nie wiedziala, do czego zmierza Izuku, ale zdecydowanie coraz mniej jej się to podobało. Oczywiście, że go pamiętała, ba! jej zdaniem Katsuki Bakugō był jedną z tych osób, które bardziej niż inni zapadają w pamięć.
CZYTASZ
𝐋𝐈𝐕𝐈𝐍𝐆 𝐋𝐄𝐆𝐄𝐍𝐃, kacchako
Fanfictionochako zawsze myślała, że czas leczy rany. o fałszywości tego stwierdzenia przekonała się, gdy nadszedł czas na zerwanie jej własnej warstwy plastrów i okazało się, że przez lata rana wcale się nie zrosła. wszystkim, którzy myślą, że minęli się z pr...