Rozdział X

431 29 8
                                    

Pov. Loid
Następnego dnia, kiedy wstałem za oknem padało.
Wczoraj zasnąłem z myślą, że skoro teraz ja i Yor naprawdę się w sobie zakochaliśmy to może powinniśmy wziąć ślub. Taki prawdziwy, z imprezą, obrączkami i piękną białą suknią dla Yor, żeby nie był tylko na papierach.
Będę dzisiaj musiał porozmawiać o tym z Yor. Jeśli się zgodzi, postaram się urządzić jej ślub o jakim marzy najbardziej.
Oczywiście wtedy pojawiłyby się pytania, na przykład ze strony jej brata, dlaczego ślub bierzemy teraz, skoro podobno wzięliśmy go rok temu. Ale na pewno bym sobie z tym poradził.
Swoją drogą Yuri zaczynał mnie irytować coraz bardziej. Na dodatek zaczynałem podejrzewać, że coś ukrywa. Właściwie nie wiedziałem dlaczego tak myślę, ale miałem przeczucie.
Podniosłem się z łóżka i poszedłem do kuchni. Jako że była sobota nie musiałem zabierać dziś Anyi do szkoły.
W kuchni i salonie nikogo nie było, więc Yor i Anya pewnie jeszcze spały.
Nie zamierzałem ich budzić, więc tylko cicho zerknąłem najpierw do pokoju Anyi, a potem do sypialni Yor, żeby upewnić się że wszystko w porządku. Obie spokojnie spały.
Wróciłem więc do kuchni i zrobiłem sobie kawę. Postanowiłem poczekać z robieniem śniadania na Yor i Anyę, bo nie byłem na razie głodny.
Siedziałem na kanapie w salonie i sączyłem kawę, powoli się rozbudzając. Zegar wskazywał siódmą piędziesiąt.
Zacząłem myśleć o operacji Five. Już od dawna się nią nie zajmowałem, a powinienem. Właśnie po to przekonałem Yor żeby znowu była moją małżonką, ale teraz miałem na głowie inne sprawy.
Tylko... czy będę musiał porzucić pracę szpiega, jeśli zostanę z Yor i Anyą na zawsze?
Yor zrezygnowała dla mnie z bycia Cierniową Księżniczką.
Pokazała mi tym samym, że mnie kocha na tyle żeby porzucić pracę, a wiedziałem że lubiła być zabójczynią.
Westchnąłem. Powinienem pogadać o tym z kimś kto się zna na miłości. Tyle że ja nikogo takiego nie znam.
Wypiłem ostatni łyk kawy i wtedy do kuchni weszła Yor.
Była kompletnie ubrana, ale wyglądała na o wiele bardziej śpiącą niż ja.
Uśmiechnąłem się do niej.
-Dzień dobry. -rzuciłem.
-Dzień dobry. -odparła i ziewnęła. -Anya już wstała? -spytała.
-Nie.
-Trzeba ją zabrać do szkoły. -wymamrotała czarnowłosa i klapnęła na jedno z krzeseł. -I zrobić śniadanie.
-Jest sobota. -przypomniałem jej i poszedłem odnieść kubek do zmywarki. -Chcesz kawy? -spytałem.
-Yhm. -kiwnęła głową i zamknęła oczy, jakby miała zamiar z powrotem iść spać.
Nie skończyłem robić kawy, kiedy przyszła też Anya. Była dalej w piżamie i trzymała misia. Za nią wlekł się kudłaty Bond.
-Hej. -powiedziała dziewczynka i zaczęła wdrapywać się na krzesło koło Yor. -Chcę gofly. -oświadczyła.
-Jakie gofry? Skąd ja ci wezmę gofry? -zdziwiłem się.
-Gofly. -powtórzyła dobitnie Anya, a ja podtrzymałem się od przewrócenia oczami.
-Mogą być naleśniki? -zapytałem spokojnie. -Nie mamy gofrów.
-Nie. Anya chcę gofly. -upierała się dziewczynka.
-Ja mogę jej zrobić gofry. -odezwała się Yor. -Kiedyś je zrobiłam, ale... chyba większość spaliłam.
-Anya chcę naleśniki. -stwierdziła natychmiast Anya rzucając Yor zlęknione spojrzenie, a ja stłumiłem śmiech.
-W porządku. Dostaniesz naleśniki. -powiedziałem i otworzyłem szafkę żeby wyjąć patelnię.

Zjedliśmy wspólnie śniadanie, podczas którego Anya dwa razy przewróciła swoją szklankę z sokiem, rzuciła psu trzy swoje naleśniki i stłukła kubek. Czasem zastanawiam się jak dzieci to robią.
Posprzątałam szczątki kubka i pozbierałem talerze.
-Yor, możemy chwilę porozmawiać? -spytałem, kiedy zobaczyłem że czarnowłosa kieruję się do wyjścia.
-Może w salonie? -zaproponowałem. -Zaraz przyjdę, poczekaj tam na mnie. -dodałem, a Yor pokiwała głową i wyszła.
Włożyłem naczynia do zmywarki, wytarłem ręce o ścierkę i poszedłem do salonu.
Usiadłam obok Yor na kanapie.
-Chciałem cię o coś zapytać. -powiedziałem.
Wziąłem głeboki wdech i zapytałem ją wprost.
-Chcesz zostać moją żoną?
Yor zamrugała zdziwiona.
-Ale przecież... już jestem twoją małżonką. -odparła zdumiona.
-Chodzi mi o ślub. -wyjaśniłem. -Jeśli oczywiście chcesz. -dodałem szybko. -Taki prawdziwy, z obrączkami i w ogóle. Sama wiesz.
-N-naprawdę? Moglibyśmy? -wyjąkała Yor. -Ale... Co z Yurim? Przecież mówiliśmy mu że wzięliśmy ślub rok temu. Wszystkim tak mówiliśmy.
-Yuri nie musi niczego wiedzieć. -wzruszyłem ramionami.
Yor nie odpowiedziała. Wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem.
-Jak nie chcesz to powiedz. -powiedziałem, czując że policzki mi się rumienią. -Po prostu pomyślałem, że skoro...
Nie zdążyłem dokończyć, bo Yor uniosła głowę i pocałowała mnie. Zaskoczony odchyliłem się trochę do tyłu pod naporem jej ciała. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem bliżej.
-Chcę. -mruknęła Yor odsuwając się po chwili. -Musimy ustalić datę.
Uśmiechnąłem się.
-Ty wybierz. Mi to obojętne i tak nie mam kogo zapraszać. -oznajmiłem.
-Ja też. -odparła. -Yuri przecież nie może wiedzieć. Co powiesz na... 3 lutego? To za miesiąc.
-W porządku. Zorganizuję to. -zdeklarowałem się.
Czarnowłosa uśmiechnęła się radośnie.
-Dziękuję. -powiedziała. -Naprawdę się cieszę. -zapewniła mnie i wstała z kanapy.
-Kocham cię. -dodała z wahaniem, jakby nie była pewna czy ma to powiedzieć i wyszła.

Wieczorem siedziałem samotnie w swoim pokoju z kubkiem herbaty i książką w ręce. Gdy kładłem się już spać zabrzęczał mój telefon. Wziąłem go do ręki.
Nowa misja.
Westchnąłem ciężko i odłożyłem komórkę z powrotem. Zanim zdążyłem podejść do szafy i ubrać się do wyjścia, do mojego pokoju weszła Yor.
-Cześć. -mruknęła. -Mogę spać z tobą? -spytała cicho z bardzo czerwonymi policzkami.
Jak by zareagowała gdybym powiedział jej, że teraz wychodzę? Nie miałem zamiaru tego sprawdzać, bo nie chciałem jej teraz zostawiać. Powoli wróciłem do łóżka, zastanawiając się jak wytłumaczę się szefowej.
-Tak, chodź. -powiedziałem i wyciągnąłem ręce.
Kiedy Yor podeszła, chwyciłem ją i pociągnąłem żeby usiadła na moich kolanach. Pisnęła zaskoczona i przytuliła się do mnie, kładą głowę na moim ramieniu. Odwzajemniłem uścisk, jedną rękę kładąc jej na plecach.
Wewnętrznie toczyłem walkę.
Wiedziałem że będę musiał wybrać. Albo praca, albo Yor. Wybór powinien być prosty, zwłaszcza że wiedziałem co czułem, gdy Yor leżała w moich ramionach. Nie chciałbym jej stracić na koszt bycia Zmierzchem.
Potrzebowałem czasu na przemyślenie,  ale wiedziałem, że okoliczności i tak zmuszą mnie do wybrania wcześniej lub później.
-------------------------------------------------------------
964 słowa!

Cierniowa Miłość [Spy×Family] Loid×YorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz