Rozdział XIV

314 29 7
                                    

Pov. Yor
Kiedy tego dnia się obudziłam był jeszcze wczesny ranek.
Przez chwilę leżałam nieruchomo na łóżku, czując spokój i sielankę rozlewające się po całym moim ciele.
Dopiero po chwili jak tsunami zalały mnie wczorajsze wspomnienia dotyku Loida. Tej gorączki, która na chwilę mnie ogarnęła, a potem zdziwienie gdy ujrzałam to samo w oczach blondyna.
Zakryłam zarumienione policzki poduszką, czekając aż zawstydzenie minie.
Brrrrrr... brrrr... brrrr....
Podniosła głowę.
Telefon leżący na stoliku przy moim łóżku wibrował lekko.
Odrzuciłam na bok poduszkę i sięgnęłam po komórkę.
Trzy nieodczytane wiadomości od nieznanego numeru.
Bez wahania kliknęłam je, spodziewając się już co w nich zastane.
Nie pomyliłam się w swoich domysłach - było to zlecenie dla Cierniowej Księżniczki.
Odczytując ostatnią linijkę tekstu zamarłam:
... jego pseudonim to Zmierzch.
Zmierzch.
Loid.
Dostałam zlecenie na własnego męża!
Byłam w szoku.
Mój oddech przyspieszył, miałam mroczki przed oczami.
Upuściłam telefon na podłogę.
Moje ręce drżały.
Nie mogłam się otrząsnąć po tym co właśnie przeczytałam.
Ukryłam twarz w dłoniach, próbując się uspokoić.
Nie panikuj. Nie panikuj. -powtarzałam sobie w myślach, ale równocześnie ogarniała mnie coraz większa histeria.
Zsunęłam się z łóżka i opadłam na kolana, chwytając się za głowę.
Uspokój się Yor. Uspokój! -szeptałam do siebie.
Usłyszałam ciche skrzypienie drzwi.
Natychmiast poderwałam się na równe nogi, starając się wyglądać normalnie.
Na progu mojego pokoju stał Loid. Miał zmierzwione włosy i nadal był w piżamie.
Na jego widok mimowolnie się zarumieniłam.
-Wszystko w porządku, Yor? -spytał. -Usłyszałem hałas. -wyjaśnił i zerknął na leżący na ziemi telefon.
-Oh... W-wszystko dobrze. Ja telefon... Znaczy telefon mi... em... no... wypadł. Wypadł mi z rąk. N-na podłogę. Tak... Jest w porządku. A-a u ciebie? -wyjąkałam chaotycznie, odgarniając nerwowo włosy za ucho.
Uśmiechnęłam się bardzo krzywo, kiedy Loid obrzucił mnie podejrzliwym spojrzeniem.
-Jesteś pewna, że wszystko w porządku? -spytał.
Widziałam jak jego niebieskie oczy uważnie omiatają mój pokój.
-Tak. Oczywiście. -odparłam, trochę spokojniej. -Chyba się przebiorę. Zaraz przyjdę.
Loid zrozumiał moją aluzję. Skinął głową i opuścił moją sypialnię zamekając za sobą drzwi.
Przez krótki moment miałam wyrzuty sumienia, że tak go odprawiłam, zwłaszcza że na jego twarzy malowała się szczera troska, ale to uczucie szybko zniknęło.
Zgarnęłam komórkę z podłogi i rzuciłam na łóżko.
Mój dziwny atak paniki minął i wreszcie mogłam trzeźwo popatrzeć na całą sytuację.
Dostałam zlecenia na zabicie Loida (bardzo dobrze opłacalne), ale ponieważ go kocham to tego nie zrobię.
To mój mąż! No... prawie mąż, bardziej w papierkach niż naprawdę. Ale nie zmienia to faktu, że go kocham!
Toczyłam w myślach bój, chociaż decyzja o nie przyjęciu zlecenia wydawała się być oczywista.
Chwyciłam telefon z powrotem do ręki i wystukałam szybko wiadomość zwrotną:
Nie mogę przyjąć zlecenia.
Zawahałam się czy coś dopisać. Mój palec zawisł nad ikonką WYŚLIJ.
Przez parę minut stałam w milczeniu, rozważając myśl która wpadła mi do głowy. Szaloną myśl.
Kończę z tą pracą. -dopisałam szybko i zanim zdążyłam się rozmyślić wysłałam to.
Minęła chwila zanim w pełni zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Zerwałam z Cierniową Księżniczką.
Ostatecznie i realnie.
Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie ten moment.
Czas kiedy zdecyduję co jest dla mnie ważniejsze - Loid czy praca zabójczyni, ale ten moment wydawał mi się być bardzo odległy.
Z całej siły cisnęłam telefon na ścianę, nie mogąc powstrzymać wybuchu negatywnych emocji, które mną zawładnęły.
Komórka uderzyła w ścianę i z głośnym chrzęstem zrobiła w niej głębokie wgniecenie.
Na ten widok powstrzymałam okrzyk zdumienia własnym czynem.
Do mojego pokoju wpadł Loid.
-Słyszałem huk! -wysapał. -Co się... -jego spojrzenie padło na ścianę.
Przerzucił je na mnie, a potem znowu na ścianę.
-Może chodźmy do salonu, co Yor? -zaproponował z westchnieniem Loid.
Zeszliśmy więc razem po schodach.
Zastanawiam się jak łagodnie wytłumaczyć wszystko Loidowi.
Usiedliśmy obok siebie na kanapie i przez chwilę panowała zupełna cisza.
-No dobrze. -odchrząknął wreszcie Loid. -A więc co się wydarzyło, że twój telefon wylądował na ścianie? -zapytał z lekkim rozbawieniem w głosie, ale jego oczy były poważne.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Cóż... Dostałam kolejne zlecenie. -wyznałam i zawahałam się przed wypowiedzeniem kolejnych słów. -Zlecenie na ciebie.
Loid zamarł. Czułam, że jego ciało instynktownie całe się napięło.
Położyłam mu dłoń na kolanie.
-Odrzuciłam je. -powiedziałam stanowczo. -I zrezygnowałam z Cierniowej Księżniczki.
Wbiłam wzrok w Loida i ze zdumieniem zdałam sobie sprawę, że w jego oczach maluje się szczery szok.
-Zrobiłaś to Yor? Naprawdę? -wyjąkał, a ja pokiwałam głową.
Blondyn przeczesał palcami włosy i spuścił głowę.
-Yor... Czy ja ci niszczę marzenia? -spytał cicho.
-Co takiego? Oczywiście, że nie! -obruszyłam się.
-To przecież przezemnie skończyłaś robić coś co kochasz. -zauważył.
-Loid -położyłam mu dłoń na policzki i sama przez sekundę dziwiłam się swojej śmiałości. -Loid, ja kocham ciebie. Myślałam, że to wiesz. Ta praca nie ma już dla mnie znaczenia.
Loid podniósł głowę i uśmiechnął się smutno.
-Prawdę mówiąc to cieszę się, że pracowałaś przez tyle lat jako zabójczyni. Łatwiej sobie poradzisz, gdy już zostaniemy prawdziwym małżeństwem. -rzekł.
-Co masz na myśli? -spytałam zaskoczona.
-Po prostu jest wiele osób, które chętnie zabiłoby mnie i moją rodzinę. -odparł Loid wzruszając ramionami. -Zrobię wszystko, żeby was chronić -ciebie i Anyę- ale będzie mi łatwiej wiedząc, że w razie niebezpieczeństwa sobie  poradzisz.
Ogarnęłam mu z oczu blond kosmyki.
-Jestem gotowa na wszystko. -szepnęłam i przysunęłam się do Loida, nachylając się do pocałunku.
Ledwo moje wargi musnęły jego usta, gdy usłyszałam ciche, szybkie kroki na korytarzu.
Odsunęłam się przezornie od Loida i właśnie wtedy do salonu wbiegła Anya.
Blondyn spojrzał na nią, a potem mrugnął do mnie.
-Cześć Anyu. -powiedział. -Chodź, zrobimy śniadanie. Co chcesz zjeść?
Wziął dziewczynkę za rączkę i poprowadził do kuchni.
Ja tymczasem opadłam na kanapę.
Rzuciłam Cierniową Księżniczkę i dowiedziałam się o niebezpieczeństwie jakie wiąże się z życiem u boku Loida. Nagle z całą intensywnością zdałam sobie sprawę, że nasza miłość może wcale nie być usłana różami, tak jak sobie wyobrażałam do tej pory.
Spojrzałam mimochodem na zegar.
I to wszystko jeszcze przed siódmą rano!
--------------------------------------------------------------
970 słów!
Za wszelkie błędy przepraszam.
Mam nadzieję, że ktoś dalej to czyta, mimo dużych przerw czasowych między rozdziałami.
Miłego dnia/nocy! :)

Cierniowa Miłość [Spy×Family] Loid×YorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz