7. On rządzi i oczekuje uznania.

795 41 18
                                    

W piątek rano obudziłam się później niż zazwyczaj. Jak zwykle mogłabym zrzucić winę na budzik, który za późno zadzwonił, ale wtedy bym najzwyczajniej w świecie kłamała. W pośpiechu przygotowuje się, aby zdążyć na zajęcia. Ubieram moje ulubione szerokie jeansy i czerwony tank top. Narzucam conversy na stopy i szybko wychodzę z pokoju. Wczorajszy wieczór sporo czasu spędziłam na nauce, a jeszcze więcej na rozmyślaniu o naszym układzie, co nie ukrywam było sporym rozpraszaczem. Szczerze mam nadzieję, że nam się uda mu dokopać. I będę mogła zamknąć ten etap, ponieważ jeśli teraz wciąż jest on otwarty, mimo wszytko gdzieś z tyłu głowy przelatuje mi co jakiś czas, że muszę na niego uważać. Wciąż mam kilka pytań do Nicolása związanych z naszą wczorajszą rozmową, a im więcej myślę tym jest ich coraz więcej. I po części taki układ mi pasuje, jeśli będę miała więcej pytań oraz scenariuszy będziemy mogli się bardziej przygotować. Jednak nie myślę o tym co by było gdybym nie wiedziała, wiem że nie dałabym się komuś wykorzystać. Nawet jeśli zauroczył mnie na początku tak jak Samuel. Brązowooki już dla mnie nie istnieje. Mam jedynie zadanie do wykonania, do którego podejdę jak profesjonalistka. I wygram tą grę, przy okazji niszcząc wszytko co z niej zostanie jeśli zajdzie taka potrzeba.

Wychodzę z akademika prosto w szare chmury deszczowe, idę szybko aby zdążyć na wykład oraz aby uciec przed ponownym deszczem, który zaczyna już lekko kropić. Po wczorajszym, wiem że mogę być przeziębiona, ale nie mogę stracić kolejnych spotkań z wykładowcami. Narobię sobie za dużo zaległości, których później nie będę potrafiła ogarnąć. Przemierzam chodniki na uczelni, patrzę w ciemne chmury, które zasłaniają niebo i otaczają miasto mrokiem. Sam ten wygląd przynosi na myśl same ponure scenariusze, a kiedy wpatruje się w niego coraz dłużej zaczynam się zastanawiać w co ja się wpakowałam i kiedy to wszystko się tak skomplikowało, że będę musiała niedługo udawać związek z facetem, którego nawet nie lubię oraz to że odpycham śmierć mojej mamy na same czeluści mojej podświadomości, a kiedy już dam sobie chwilę, aby o tym pomyśleć i w końcu przyjąć do wiadomości, że to się stało uderzy mnie to ze zdwojoną siłą. Ale mimo to wciąż to robię i staram się zapomnieć. Wyobrażam sobie, że siedzi w swoim biurze i projektuje nowe kolekcje, a ja za kilka miesięcy do niej przyjadę i zjem moje ulubione jedzenie razem z nią przy stole. I jakimś dziwnym trafem gdy sobie to wszytko wyobrażam, mniej boli.

Dochodzę do drzwi od sali wykładowej, ale coś innego przykuwa moją uwagę, a raczej ktoś. Stoi oparty o ścianę po przeciwnej stronie. Nogi złączył w kostkach i odchylił głowę zamykając oczy. Jego jabłko Adama porusza się za każdym razem gdy przełyka ślinę. Włosy tworzą idealnie nieidealny chaos, w którym loczki odgrywają główną rolę, ostre rysy szczęki są dzisiaj jeszcze bardziej wyraźne, a jego biały t-shirt ukazuje opaloną skórę umięśnionych rąk wraz z kilkoma tatuażami. Żółta bluza przerzucona przez ramię porusza się gdy wykonuje ruch w moją stronę jakby od samego początku wiedział, że to ja szłam w jego kierunku.

- Co się stało, że się spóźniłaś? - pyta, a kpiący uśmieszek powraca na jego usta. Proszę państwa właśnie wrócił nasz Nicolás.

- A co się mogło stać? - pytam sarkastycznie. On za to uśmiecha się jeszcze szerzej.

- Nie wiem, ty mi powiedz. - odbija się od ściany i robi krok w moją stronę. Jego uśmiech poszerza się jeszcze bardziej kiedy skanuje mnie z góry na dół. Czuje jak mój puls delikatnie przyspiesza. To niemożliwe, że stresuje się w jego obecności.

- Nic się nie stało, po prostu zaspałam. - mówię prawdę. Przygląda mi się przez chwilę lustrując każdy kawałek mojej twarzy jak i ciała jeszcze intensywniej. Czuje jak prąd przechodzi wzdłuż mojego kręgosłupa, a ja zaczynam siebie nienawidzić, że jego spojrzenie tak na mnie działa.

mira al cielo amor [zakończone|przed korektą]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz