WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM, PROSZĘ O PRZECZYTANIE.
Była sobota. Niedawno wstałam, więc byłam w piżamie, a moje włosy wyglądały jak bym nie czesała ich od co najmniej kilku tygodni. Siedziałam patrząc w okno i rozmyślałam nad tym, co mi się ostatnio przytrafiło, o Draco, o tym, że nie mogę się z nikim podzielić tą informacją, że już siebie nie nienawidzimy. Obiecałam, że będę udawać, że nie jesteśmy w dobrych stosunkach... Nagle do pokoju wbiegła zadyszna Ginny, a gdy mnie zobaczyła na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi:
-Ubieraj się Herma. Już po śniadaniu. Nikt nie wiedział gdzie jesteś.-mówiła-Tak się o ciebie martwiliśmy...
-Nie przyszło wam do głowy, że śpię?-zdziwiłam się, zwróciłam szczególną uwagę na liczbę mogą.
-Yhm.. szczerze mówiąc trudno mi jest uwierzyć, że spałaś przez całe śniadanie. Przecież ty zawsze wstajesz o świcie.-tłumaczyła mi rudowłosa przyjaciółka.-A szukaliśmy ciebie w bibliotece, pytałam się profesorów, czy nie wiedzą, czy nie jesteś u kogoś na niepotrzebnych ci i tak "korepetycjach".-zaczęła wyliczać.
-Rozumiem..- z trudem powstrzymał uśmiech, bo jednak zabawne jest to, że przyjaciel szuka ciebie w szkole, a jednak nie zerknął nawet do łóżka... i to rankiem.-to ja lepiej pójdę się ubrać.
-Leć. Szybko! A ja pójdę uspokoić Rona, Harry'ego, Neville, Lunę i bliźniaków.
-Oni wszyscy mnie szukali?-zapytałam zdziwiona.
-Oczywiście. Najpierw szukałam tylko ja, mój brat i Potter, ale później nie wiem jakim cudem dowiedział się o tym, że znikłaś Malfoy i podsłyszałam jak mówił swoim gorylom i tej głupiej Parkinson, że też powinni ciebie szukać, a jak ciebie znajdą dopiero wtedy ukryją ciebie tak, że nie wyjdziesz stamtąd z miesiąc, więc zaangażowaliśmy też resztę ekipy.-mówiła gorączkowo Ginny, a na końcu przemowy wzięła głęboki oddech.
Kiedy moja przyjaciółka pobiegła uspokoić innych ja zaczęłam szybko rozczesywać włosy i ubierać szatę.
Po piętnastu minutach byłam już w Pokoju Wspólnym.
-Hermiona była ciągle w łóżku?-zapytał z niedowierzaniem George.
-Ciekawe z kim?-dodał cicho, rozbawiony Fred.
-Tak się martwiliśmy, że ślizgoni już ciebie dopadli.-mówił Harry.
-Spokojnie... spałam, to chyba nic złego? Zresztą nie dałabym im się tak łatwo.-powiedziałam rozbawiona pokazując wszystkim swoją ściśnietą pięść. Każdy kto stał obok mnie wybuchł śmiechem.
Po kilkunastu minutach rozmowy na temat ich poszukiwań mojej osoby, odezwała się rudowłosa dziewczyna, która najwidoczniej od dłuższego czasu chciała coś powiedzieć.
-Yhm..Harry wyjdziesz ze mną na chwilkę na zewnątrz? Musimy porozmawiać..-mówiła poddenerwowana Ginny.
-Oczywiście..-odpowiedział jej zmieszany chłopak i prędko wyszli na błonie rozmawiając. Nie dosłyszałam o czym.
-No my idziemy z Lee jakiś kawał zrobić, bo długo nic się nie działo w tej budzie.-mówił wesoło Fred.
Kiedy odeszli i zostałam sam na sam z Ronem zapytałam go po chwili nieprzyjemnej ciszy:
-Może pójdziemy do biblioteki?-było to pierwsze, co mi przyszło do głowy.
-Yhm.. Tak to dobry pomysł i tak muszę zrobić wypracowanie od McGonagall.
Skierowaliśmy się, więc szybkim krokiem w tamtą stronę i już po chwili szukaliśmy odpowiedniej książki dla Rona.
-Hm.. Hermiona?-odezwał się po chwili chłopak.
-Tak?-powiedziałam zamyślona.
Widać było, że mój przyjaciel zmusza całą siłę woli, by mi to coś powiedzieć.
-No.. podobasz mi się!-wydusił z siebie.
-Oh to o to chodzi?-powiedziałam, nie zastanawiając się, co mówię.
-Wiedziałaś?-zapytał zaskoczony.
-Ach... nie.-odpowiedziałam zmieszana.
Ron podszedł do mnie bliżej.
-Miona.. A ty.. coś..no.. do mnie czujesz?-zapytał powoli.
-Och Ron.. ja.. jesteś moim przyjacielem i.. no.. jako chłopaka to.. raczej nie..-powiedziałam jąkając się.
Weasley podszedł do mnie jeszcze bliżej. Cofnęłam się uderzając plecami o półkę z książkami.
-Ron?!-podniosłam głos.
-Tak?-odpowiedział mi spokojnie.
Zaczął mnie całować. Chciałam go odepchać, lecz nie miałam na to siły, a do tyłu cofnąć się nie mogłam.Pociągnęłam go więc za włosy. On chyba jednak uznał to za pieszczotę , ponieważ zaczął to robić jeszcze namiętniej, bez żadnych zahamowań. Po chwili oderwał ode mnie usta. Sądziłam, że to koniec, lecz Ron powiedział tylko cicho, chyba starał się na uwodzący ton:
-Lubię jak mi się tak wyrywasz.- i wrócił do "swojego zajęcia", a ja westchnęłam cicho zrezygnowana. Trudno. Musiałam czekać na koniec tego wstydliwego zdarzenia, a następnie wszystko mu wyjaśnić.
Po chwili zdażyło się jednak coś bardzo nieprzewidywalnego. Zauważyłam przed sobą nie Rona, a zwierzę przypominające łasicę, które biegało w kółko. Rozbawiło mnie to i wybuchłam śmiechem. Odbiegłam jednak od niego prędko na bezpieczną odległość, by mimo wszystko odczarowany już chłopak nie mógł mnie złapać. Zauważyłam wtedy, że przy drzwiach stał nie kto inny jak Draco Malfoy z wyciągniętą przed siebie różdżką. Od razu się domyśliłam, że to on przetransmutował Rona. Jego twarz jednak ukazywała zupełnie, co innego niż się spodziewałam. Wyglądał jakby był wściekły, lecz nie na mojego przyjaciela, tylko na mnie. W tamtej chwili zupełnie tego nie rozumiałam. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że po chwili wybiegł z biblioteki nie dając mi żadnego znaku, abym ruszyła za nim. Zrobiłam to jednak. Byłam przerażona zachowaniem Rona. Nie chciałam z nim zostać po raz kolejny sama, ani się mu tłumaczyć.N.A.
Ludzie mam problem.. powoli tracę wenę do tego ff. Utkwiłam w martwym punkcie. Wiem, że niedawno zaczęłam go pisać, ale chyba zrobię sobie z nim przerwę. Mam teraz trudny okres w życiu i potrzebuję chwili wytchnienia. Nie chcę was zawieść. Mimo wszystko postaram się (nie wiem jak będzie) pisać dalej. Nie zdziwcie się, więc jeśli przez kilka tygodni nic nie opublikuję. Chyba, że będzie bardzo dużo gwiazdek i wyświetleń (np. tyle, co pod pierwszym rozdziałem). Wtedy wypocę z siebie siódme poty. :) Do zobaczenia! Nie wiem kiedy spotkamy się znowu..
CZYTASZ
Miłość czy nienawiść? (Dramione) II Zawieszone
FantasíaCzytając moje fanfiction będziesz mógł zaobserwować: - jak nienawiść dwojga czarodziei zmienia się w miłość, miłość, która nigdy nie zgaśnie, której nic i nikt nie może powstrzymać, której nikt nie umie w sobie tłumić. - jak ludzie po złej stronie m...