Siedziałam z Fredem na błoniach. Słońce paliło mnie w plecy, a Weasley obejmował mnie ramieniem. Wydawał się on jednak zamyślony, jego wzrok był nieobecny. Nad czym się on tak zastanawia?
-Fred o co chodzi?-zapytałam zniecierpliwiona jego zachowaniem.
-Huh?-zapytał zdezorientowany jakbym wyrwała go z głębokiego snu.
-O co chodzi?-powtórzyłam.- Zachowujesz się co najmniej-zastanowiłam się chwilę nad słowem jakim mogę określić jego zachowanie.-dziwnie. Jesteś taki nieobecny. Jakby ciebie tutaj wogle nie było.
-Wcale tak ni..-zaczął, ale spojrzałam na niego znacząco.
-No dobra...-powiedział jakby zdał sobie sprawę, że nie ma sensu dalej udawać. -Chodzi o to, że znaczy, no wiesz..-chłopak pogubił się w tym, co sam mówił, a ja patrzyłam na niego pytającym wzrokiem.-Czy ty naprawdę mnie nie zdradzasz?-wydusił w końcu. Po jego zachowaniu, wyrazie twarzy, a zwłaszcza po oczach można było łatwo wywnioskować, że chłopak kłamał. To nie o tym myślał, chociaż i tak nie było mi miło gdy to powiedział.
-Powiedz mi prawdę.-powiedziałam rozkazującym tonem patrząc na niego intensywnie. Chłopak głośno przełknął ślinę.
-Ty, znaczy ja jestem już zmęczony.-mówił Fred zawstydzony tym, co wymawia.
-Czym?-zapytałam błyskawicznie załamującym się głosem, mimo że irytujący głosik w mojej głowie szeptał mi już odpowiedź.
-Nami.-powiedział cicho Weasley.
Patrzyłam na niego przez chwilę, ale szybko opuściłam wzrok.
"Nie mogę płakać, muszę być silna. Nie mogę płakać, muszę być silna."-powtarzałam sobie ciągle w myślach.
Kiedy znowu podniosłam głowę chłopak uśmiechnął się do mnie. Jak on śmie? Po tym co mi teraz powiedział?!
-Żartowałem.-usłyszałam po chwili rozbawiony ton głosu.
Potrzebowałam kilku minut, by to wszystko poukładać sobie w głowie. Fred czekał cierpliwie przyglądając mi się zaciekawionym wzrokiem.
-Żartowałeś?-wyszeptałam najciszej jak potrafiłam. Poczułam jakby czyjaś ręka zacisnęła mi się na gardle.
-Tak.-rzekł ciągle wesoło.
Po tym krótkim słowie poczułam, że czerwienieję jak piwonia, ale nie dlatego, że jestem zawstydzona, czy smutna, lecz dlatego, że byłam wściekła. Wściekła na niego. W błyskawicznym tempie podniosłam się z ziemi.
-Jak możesz sobie z czegoś takiego żartować? Jak możesz? To jest chore. - szeptałam, bo poczułam, że gdybym miała podnieść głos z moich oczu poleciałyby łzy. Chłopak zdezorientowany moją reakcją także wstał z miejsca i złapał mnie za ramię. Kiedy chciałam strzepnąć jego dłoń ta zacisnęła się jeszcze mocniej na moim ciele.
-Herm..To był tylko żart. Zwykły żart. Nie sądziłem, że w niego uwierzysz. Myślałem, że wiesz, że kocham ciebie mocniej niż kogokolwiek kiedykolwiek.-powiedział cicho.
-No to się pomyliłeś. Zastanów się, czy ty mi kiedyś powiedziałeś, że mnie kochasz? Ja już ci mogę odpowiedzieć. Nie. To nie był żart. To było okrutne kłamstwo.-mówiłam, niby spokojnie, ale moja dusza rozwalała się na miliony, drobnych kawałeczków.
-Ale...-mówił zdezorientowany Fred.-Przepraszam. Kocham cię. - dodał po chwili. Chciał musnąć mój policzek ustami, ale mu na to nie pozwoliłam odpychając jego twarz.
-Odczep się.-powiedziałam wściekła.-Jesteś taki jak Ron.-wyrwałam mu się i zaczęłam szybko kroczyć przed siebie, nie zastanawiając się nad celem mojej wędrówki. Po chwili niestety Fred złapał mnie za bluzę i przyciągnął do siebie.
-Przepraszam jeszcze raz.-powtórzył się.-Wybaczysz mi? Masz rację jestem głupi. - chłopak patrzył na mnie wyczekująco. Nie mogłam się mu oprzeć, on ma takie piękne oczy...
-Masz ostatnią szansę. - wyszeptałam cicho.
Kiedy Fred to usłyszał uśmiechnął się do mnie wdzięcznie. Zdawało mi się, że Weasley chce znów spróbować musnąć wargami mój policzek. Myliłam się jednak. Chłopak łakomo pocałował mnie w usta. Już po chwili nasze języki walczyły o dominację, a Fred przyciskał mnie mocno do siebie. Nie trwało to niestety długo, ponieważ zza moich pleców usłyszałam znajomy szyderczy śmiech. Oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni, a ja szybko spojrzałam w stronę z której pochodził odgłos.
-Czego chcesz?-zapytał wściekły Weasley.
-Huh? Nie przeszkadzajcie sobie. Chciałbym tylko powiedzieć, że Granger chyba wyrywa każdego z twojej rodziny po kolei. Hm.. zaraz ile musi jeszcze zaliczyć? Ah tak, ten R-o-n i ty już z głowy. No to została jej jeszcze tylko - tutaj Malfoy zrobił teatralną przerwę. - czwórka.. i twój ojciec .- mówił uśmiechając się ironicznie.
Kiedy rudowłosy chłopak chciał walnąć intruza w twarz oplotłam dłońmi jego klatkę, by go powstrzymać. Natomiast dwaj "goryle" Malfoya wysunęli się przed niego i byli gotowi do ataku na mnie i mojego chłopaka.
-Jak długo nas śledzisz? - zapytałam zdenerwowana zaciskając palce w pięść na bluzie Freda, który już się w miarę uspokoił.
-Hm..ile to już chłopaki? - zapytał swoich "przyjacieli" blondyn, a jego usta wygięły się w tak dobrze mi znany uśmiech. - Tak mi się wydaje, że długo. Obserwowaliśmy "żart" tego biedaka, wściekłość tej szlamy.. - zaczął wyliczać - No i oczywiście wasz wspaniały pocałunek na zgodę. Jakie to słodkie, nie sądzisz Goyle? Aż mi się chce wymiotować ślimakami. - na końcu swojego przemówienia teatralnie się skrzywił, Fred natomiast po raz kolejny zacisnął dłonie w pięści.
-Ah.. No tak. Przyszedłeś pooglądać jak wygląda prawdziwy pocałunek, bo sam z nikim nigdy się nie całowałeś. Nie zasługujesz na Hermionę. Nigdy nie będziesz. - wycedził przez zaciśnięte zęby rudowłosy chłopak. - I nie nazywaj ani mnie, ani jej tym czym nazwałeś!
Moje uszy się zaczerwieniły, a ja spuściłam głowę. Przypomniało mi się wydarzenie w Hogsmeade, na korytarzu przed toaletą. Na szczęście chyba nikt poza samym Malfoyem nie zauważył mojej reakcji na jego słowa, bo szybko się opamiętałam i podniosłam głowę.
-Hah..Nazywam cię tym kim jesteś, a mianowicie biedakiem o licznym rodzeństwie, zbyt licznym. Jesteście zdrajcami krwi! Poza tym mówisz, że nie zasługuję na tę szlamę? Ty za to zasługujesz?! JA zasługuje na każdą...
-Zamknij się Malfoy! - przerwałam mu wściekła. - Nikogo nie obchodzi na kogo zasługujesz, a na kogo nie! Daj nam spokój. Po co tu przylazłeś z tymi swoimi słu-ga-mi? Żeby się z nas ponabijać? W takim razie znajdźcie sobie kogoś innego, bo my mamy tego dość! Chodź Fred, idziemy. - wypowiadając ostatnie zdanie pociągnęłam Wesleya za rękaw bluzy szybko się oddalając.
-Nie tak szybko! - usłyszałam za sobą krzyk.-Malfoy, ja i Crabbe chcemy wam życzyć wiele kłótni i nieudanego związku.
-A co? Zazdrośni jesteście?-zapytałam zdenerwowana. Zaczęłam wraz z Fredem coraz bardziej oddalać się od Draco, Goyle'a i Crabbe'a. Najlepiej na drugi koniec błoni.N.A.
Przepraszam za takie opóźnienie, ale szczerze mówiąc to niczego mi się nie chce, więc no... przepraszam. Mam nadzieję, że niedługo zobaczymy się przy następnym rozdziale.
CZYTASZ
Miłość czy nienawiść? (Dramione) II Zawieszone
FantasyCzytając moje fanfiction będziesz mógł zaobserwować: - jak nienawiść dwojga czarodziei zmienia się w miłość, miłość, która nigdy nie zgaśnie, której nic i nikt nie może powstrzymać, której nikt nie umie w sobie tłumić. - jak ludzie po złej stronie m...