Zaraz jest druga w nocy, a ja właśnie skończyłam dla was pisać ten rozdział. Publikuje, więc go od razu, ale ostrzegam nie sprawdzałam go, więc może być trochę błędów.
Był wczesny ranek przed śniadaniem. Siedziałam z wybrańcem i rudowłosym chłopakiem w Pokoju Wspólnym Gryfonów.
-Ej..! Dzisiaj jest wypad do Hogsmeade!-krzyknął do mnie i Harry'ego, Ron, który zauważył ogłoszenie na ten temat na tablicy korkowej jako pierwszy z wszystkich Gryfonów.
-To super!-odkrzyknęłam wesoło.-wybieramy się?
-oczywiście.-powiedział rudowłosy chłopak ze szczerym uśmiechem na ustach, kiedy zdążył już do mnie podejść.
***
Hogsmeade było dziś tak zaludnione, że prawie nie można było przejść z miejsca na miejsce. Trudno było się nawet przepychać łokciami, bo robiła to już i tak, co druga osoba.
-Gdzie idziemy najpierw?-zapytałam po chwili.
-Hm.. może strzelilibyśmy sobie po kremowym piwku?-odpowiedział mi pytaniem Harry.
Nie prędko doszliśmy do Pubu pod Trzema Miotłami. Był tam dziś zbyt wielki ruch. Dlaczego? Pierwszy raz od kiedy chodzę do Hogwartu nie znałam na pytanie tego typu odpowiedzi.
-A może chodźmy do Gospody pod Świńskim Ryjem? Tam na pewno nie będzie takiego ruchu, a tu czekalibyśmy na jedno piwo z 3 godziny.-rzekł zniechęcony Ron.
-No.. Masz rację. Tam na pewno nie będzie tyle osób.-powiedziałam zanim Harry zdążył wydobyć z siebie jakikolwiek zaprzeczający dźwięk lub wykonać jakikolwiek ruch. Widziałam po jego oczach, że chciał już to zrobić i nie był on zachwycony moją tak entuzjastyczną odpowiedzią. Jednak, na moje szczęście nawet się nie poruszył, by dopiąć swego.
Po chwili staliśmy już przed gospodą. Jednak zanim tam weszliśmy, zerknęliśmy do środka poprzez wielkie, stare, brudne i popękane w niektórych miejscach okno po prawej stronie drzwi. Było tam trochę więcej osób niż zwykle, ale mimo wszystko dalej bardzo mało. Moją uwagę przykuła zwłaszcza jedna bardzo wysoka osoba. Nawet kiedy dany czarodziej siedział jego głowa sięgała niemalże do sufitu. Miał on na sobie długą, czarną pelerynę, a pod jego nogami zauważyłam brązową walizkę, która przy nim wyglądała na jeszcze mniejszą, niż była w rzeczywistości.
-Czego państwo sobie życzą?-zapytał barman, gdy podeszliśmy powoli w jego stronę.
-Yhm.. trzy kremowe piwa, poprosimy.-powiedziałam rozkojarzona ciągle przyglądając się tej tajemniczej postaci, mimo że teraz z bliska.
-Sześć sykli się należy.-mówił znudzony swoja pracą właściciel baru.
Zapłaciliśmy i podeszliśmy do wolnego stolika na końcu pubu. Dana osoba o której wcześniej także rozmyślałam chyba poczuła, że jest obserwowana, bo rozejrzała się po barze. Po kilku chwilach spojrzała także w stronę naszego stolika. Czarodziej napotkał mój wzrok. Przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz, co na pewno mój "wróg", bo to właśnie (nie wiem dlaczego) pomyślałam na widok wyrazu jego obleśnych oczu. Niestety nic nie można było z nich wyczytać, ale to może dlatego, że siedziałam od niego tak daleko. Przeklinałam się w duchu, że nie usiedliśmy gdzieś bliżej tego czarodzieja. Szybko jednak zmieniłam zdanie, gdy ten spojrzał na mnie groźnie. Spowodowało to, że znowu poczułam na moim ciele drgawki. Wiedziałam, że gdybym była bliżej wystraszyłabym się go na tyle, by wyjść, a raczej uciec z baru. Jednak teraz na tyle zaciekawiło mnie, co jest w jego walizce, bo nie wyglądała ona na normalną, że nie potrafiłam odwrócić od niej wzroku. Najbardziej przykuły moją uwagę wyrzeźbione i ozdobione na niej inicjały. Były to dwie litery: "S.S". Przyjrzałam się temu brązowemu przedmiocie jeszcze dokładniej, ale jedyne, co się wydarzyło to, to że zacisnęły się na nim jeszcze mocniej palce właściciela. Można było zobaczyć, że pod wpływem tego ucisku knykcie tego człowieka bieleją. Nagle poczułam uderzenie w bok. Szybko wystraszona odwróciłam głowę w tamtą stronę. Okazało się, że to Ron próbował mnie przywrócić do "świata żywych" trącając mnie łokciem. Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco na, co on odpowiedział mi tym samym. Postarałam się szybko wciągnąć w rozmowę z nim oraz Harrym, by tylko zapomnieć o tej tajemniczej walizce. Okazało się to bardzo łatwe, bo po czasie do baru weszła dwójka, prawie identycznych, rudych nastolatków. Ta para czarodziei zawsze poprawiała mi humor.
CZYTASZ
Miłość czy nienawiść? (Dramione) II Zawieszone
FantasyCzytając moje fanfiction będziesz mógł zaobserwować: - jak nienawiść dwojga czarodziei zmienia się w miłość, miłość, która nigdy nie zgaśnie, której nic i nikt nie może powstrzymać, której nikt nie umie w sobie tłumić. - jak ludzie po złej stronie m...