4

394 34 2
                                    

Przez następne trzy godziny chłopak uczył się materiału jakie były na lekcjach. Jego ojciec miał dosyć duże wymagania dlatego wolał zrobić to teraz niż zarywać następna noc.

Usłyszawszy przekręcania klucza w zamku wyłączył pośpiesznie muzykę na telefonie i udał się na dół w celu sprawdzenia kto przyszedł. Jak się okazało był to jego ojciec.

- o Clayton, pomożesz mi zanieść to do kuchni?- zapytał mężczyzna, pokazując na dwie wielkie siatki przepełnione jedzenia.

-jasne.- odpowiedział, zabierając siatki do kuchni, powoli zaczynając rozpakowywać, chowając w odpowiednie miejsca.

Chwilę później do kuchni wszedł mężczyzna.

- jak było w szkole?- spytał podchodząc do blatu pomagając synu rozpakowywać zakupy.

- jak zawsze nudno.- odpowiedział blondyn zbywając ojca. Nie lubił gadać z nim o szkole.

Między dwójką zapadła krępująca cisza. Blondyn nie do końca wiedział jak tą ciszę przerwać. Chciał aby jego ojciec kochał go jak inni ojcowie, aby mieli swoje wspólne żarty jak inni, chciał aby mieli relacje jak ojciec z synem a nie jako najgorsi wrogowie. Bolało go to.

- odwiedzimy jutro mamę? Kupimy nowy znicz i świece do niego i innych zniczów bo pewnie już zgasły wszystkie oraz można by było kwiaty nowe kupić.- wymamrotał pod nosem blondyn jednak na tyle głośno aby mężczyzna go usłyszał.

- nie masz przypadkiem innych ważniejszych rzeczy niż chodzenie na ten cholerny cmentarz?- spytał poddenerwowany mężczyzna.- Clayton twoja mama już dawno nie żyje i pogódź się z tym, życie idzie dalej, zapomnij o niej i tak to jedna wielka dziwka dająca dupę.

- Ale była to twoja narzeczona! Poza tym nie mów tak o mamie!- krzyknął blondyn.

- Chyba trochę zapomniałeś kim jestem! Twoja mama od dawna mnie zdradzała to jedna wielka dziwka dająca dupy każdemu za pieniądze!- krzyknął głośniej mężczyzna patrząc na syna.- Ty lepiej zajmij się rzeczywistością, myślisz że śpię na pieniądzach i co tydzień będziemy chodzić na jej grób aby wydawać niepotrzebnie pieniądze?

- ale to moja mama.- wyszeptał Clay czując jak do jego oczu spływają łzy.

- była, Clay ona już nie żyje.- uświadomił mężczyzna.

- nadal jest, patrzy na mnie z góry chroniąc mnie przed wszystkim złym!- mówiąc to nastolatek uciekł z kuchni do swojego pokoju. Zamknął się w środku i dał upust swoim emocjom.

Mężczyzna po części miał rację, minęło już 3 lata od śmierci rodzicielki, a ten nadal nie pogodził się z jej śmiercią.

Dlaczego to ona musiała go zostawić, kiedy jej tak bardzo potrzebował, chciał aby wskazała mu dobrą drogę, aby go przytuliła, chciał znów być kochany. Czy on o tak dużo prosił?

Nie mógł być jak inne dzieci, które miały dwójkę kochających rodziców.

Jego relacje z ojcem były dość napięte, nie umiał on dostrzec tego co umiało jego dziecko, wciąż chciał więcej i wiecej. Nawet nie wiedział jaką krzywdę robi swojemu dziecku.

Usiadł przy biurku ocierając swoje łzy, nie mógł pokazać że jest słaby, jego mama w niego wierzy. Puścił dalej muzykę i zaczął rozwiązywać pracę domową z matematyki.

Nie zajęło mu to dużo bo po siedmiu minutach skończył, spojrzał na zegarek który pokazywał za piętnaście dwudziestą pierwszą.

Uznał że jeśli chce się położyć wcześniej to czas pójść się umyć. Wyjął świeżą piżamę oraz udał się do łazienki. Zamknął się od środka i zdjął jego ręcznik z kaloryfera. Wszystko położył na toalecie a sam rozebrał się do naga, wrzucił wszystko do prania oprócz spodni które były czyste.

Wszedł pod prysznic ustawiając sobie odpowiednią wodę skłaniając go do przemyśleń.

***
Chłopaka obudził budzik w telefonie, leniwie wyciągnął rękę próbując wyłączyć budzik poomacku. Po nieudanej minucie otworzył oczy i wziął telefon do ręki naciskając przycisk wyłączający budzik.

Leniwie wstał z łóżka podchodząc do szafy, chwilę zastanowił się co złożyć na siebie. Uznał że założy beżowe spodnie wraz z białą koszulką, wyjął też świeże bokserki wraz z skarpetkami.

Udał się powolnym krokiem w celu przebrania się. Rozczesał swoje włosy, układając je przy tym, umył zęby po czym ubrał się w czyste ubrania. Na sam koniec psiknął się charakterystycznymi perfumami dla niego.

Wyszedł z łazienki wracając do pokoju w celu zostawienia tam swojej piżamy. Zarzucił swój plecak na ramię i zszedł na dół. Nie zdziwił go widok ojca w kuchni.

- zrobić ci także śniadanie?- zapytał mężczyzna włączając toster.

- nie dzięki, zjem coś w szkole.- powiedział blondyn, było to jednak kłamstwo. Od rana czuł dziwne uczucie w brzuchu, wolał nie ryzykować, więc odmówił jedzenia.

- jak chcesz.- wzruszył ramionami ojciec, odwracając się znów w stronę tostera.- mogę cię podwieźć jeśli chcesz.

- nie dzięki przejdę się pieszo do szkoły.- odmówił propozycji blondyn.

- na pewno?- spytał.

- tak jestem pewny, chciałbym przed szkołą się przewietrzyć. Czytałem w internecie że daje to później lepsza koncentrację na lekcji.

- jak tak chcesz to nie mam nic przeciwko.- rzekł mężczyzna patrząc na zegarek.- nie masz na późniejszą godzinę do szkoły?

- mam ale jak wspomniałem idę na dłuższy spacer przed szkołą.

- okej, uważaj tylko na siebie. Chcesz jakieś pieniądze?

- gdybyś mógł dać mi pięćdziesiąt dolarów.- wyszeptał blondyn, bał się reakcji ojca. Potrzebował tych pieniędzy dla Nick'a.

- dlaczego tak dużo?- zapytał podejrzliwie ojciec.- drożdżówka w piekarni kosztuje trzy dolary.

- idę do kawiarni przy szkole, wiesz jak tam drogo jest.- skłamał blondyn, miał nadzieję że mężczyzna łyknie kłamstwo.

Od drugiego usłyszał mruknięcie.

- mogę dać ci maksymalnie dwadzieścia dolarów.- rzekł wyjmując z portfela banknot.

- dziękuję.- podziękował Clay biorąc od ojca pieniądze, nie była to wyznaczona kwota lecz zawsze jest to coś.

Pożegnał się ojcem, następnie sprawdził czy napewno wszystko ma do szkoły i czy wszystko odrobił. Przed wyjściem przeliczył jeszcze pieniądze, miał dokładnie trzydzieści dziewięć dolarów. Miał nadzieję że Nick zlituje się nad nim i będzie mu darował jedynastu dolarów.

Założył buty oraz kurtkę i wyszedł z domu. Wyjął słuchawki i podpiął do telefonu. Pierwsza piosenką która mu się włączyła była zespołu Arcitc Monkeys, 505.

I'm going back to 505
If it's a seven hour flight or a forty-five minute drive
In my imagination, you're waitin' lyin' on your side
With your hands between your thighs

Rozbrzmiał pierwszy wers piosenki a chłopak udał się w stronę parku. Lubił tam przesiadywać, zawsze gdy czuł się źle pod względem psychicznym siadał na ławce i zazwyczaj wsuchiwał się w przyrodę.

Uznał także że w drodze do szkoły odwiedzi mamę na cmentarzu.

Jakoś mnie natknęło na ten rozdział, chciałabym podkreślić że dwa lub jeden rozdział będzie wyglądał jeszcze tak nudno za co przepraszam. Jednak muszę zrobić wprowadzenie do książki.

Miłego wieczoru/ dnia i powodzenia w szkole<3.

breaking the rules [zakończone] || dnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz