Rozdział 7

13 2 0
                                    

***

Percy

Widzę, jak ostatni klienci kasyna opuszczają salę i, zbierając żetony ze stołu, niezauważalnie wypuszczam głęboki oddech.

Kilka godzin w towarzystwie namolnych hazardzistów to coś, od czego dawno się odzwyczaiłam, ale równocześnie obserwowanie ich gry i nieudolnych sposobów oszustwa było na swój sposób odświeżające. Gdyby dopuścili mnie do gry, zgarnęłabym wszystko.

Muszę jednak przede wszystkich skupić się na celu.

Siedząc i kontrolując przebieg kolejnych partii pokera, jednocześnie zdążyłam zapisać sobie w głowie prawie cały plan sali, łącznie z miejscami, gdzie kryją się kamery. A przynajmniej te widoczne gołym okiem.

Niestety żaden z ludzi obecnych przy moim stole nie powiedział ani słowa na temat właściciela kasyna czy jego interesów. Nawet, gdy pojawił się przed nimi alkohol, nie dowiedziałam się żadnych konkretów.

A naprawdę nie interesuję mnie, że człowiek o imieniu Mark chce założyć klub ze striptizem, niejaki Steven prowadzi podwójne życie, mając dwie żony, a blondwłosa kobieta, której imienia nawet nie dosłyszałam, ma zamiar uwieść swojego szefa dla korzyści materialnych.

Na szczęście to nie jest jednorazowa misja. Mam czas. Będę tu przychodzić od czwartku do niedzieli w godzinach od 18.00 do 2.00, dopóki nie dowiem się, czegoś, co zadowoli Sergio. Albo dopóki wcześniej nie każe mi go zabić.

Kończąc sprzątać moje stanowisko, zmierzam w kierunku baru, za którym Daniel porządkuje alkohole. To właśnie ten 22- letni brunet oprowadził mnie po kasynie, zaprowadził do szatni, gdzie musiałam się przebrać w tą cholernie niepraktyczną, czarną sukienkę, oraz wszystko wytłumaczył. Wydaje się miły, jednak doskonale wiem, że nie ocenia się ludzi po pozorach.

Gdy Daniel mnie zauważa, uśmiecha się, a ja silę się na uniesienie kącików ust w odpowiedzi. Przecież nie mogę zniechęcać do siebie potencjalne źródło informacji. A kto, jak kto, ale barmani w czasie pracy potrafią usłyszeć naprawdę wiele.

- Hej, Belle. - zaczyna, od razu zwracając się do mnie skróconą formą zmyślonego imienia, co momentalnie wywołuję moją irytację. Oczywiście tego nie ukazuję, ale kto normalny czuję się na tyle poufale po kilkunastominutowej rozmowie? - Jak pierwszy dzień w pracy?

Przedstawienie czas zacząć.

-  W porządku, ale sam wiesz... Ci ludzie potrafią zaleźć człowiekowi za skórę, zwłaszcza po alkoholu. Już dawno nie usłyszałam historii życiowych tylu osób.

- Uwierz mi, doskonale cię rozumiem. Jako barman ciągle muszę użerać się z najbardziej denerwującymi klientami. Ale nie musisz się martwić. W „Bellagio" ochrona pracuje na najwyższych obrotach. - kończy, uśmiechając się tak, jakby kwestia bezpieczeństwa tego miejsca była tylko jego zasługą. To nie jest jednak istotne w tym momencie.

Połknął haczyk. Zaczął temat kasyna. Teraz wystarczy, że nakieruję rozmowę w odpowiednim kierunku i...

- Chyba nie płacę wam za plotkowanie, prawda Danielu? - nagle słyszę za plecami donośny, pozbawiony emocji głos mojego celu... Mojego „szefa".

Bastiana.

- Oczywiście, że nie. - zająkał się barman, patrząc już nie na mnie, ale również nie na mężczyznę za mną. Spuścił wzrok, a głos mu drżał, jakby się bał. Czyżby wiedział, jak niebezpieczny jest Sebastiano Hernandez? - My tylko...

- Tylko co, Danielu? Masz jasne określone zadania, a one nie wymagają rozmowy z krupierką.

- Tak właściwie... - wtrącam, chcąc trochę pomóc przestraszonemu Danielowi. Ale tylko trochę. Odwracam się z zamiarem rozpoczęcia małego wykładu na temat praw i obowiązków pracownika, ale gdy to robię, napotykam jego nieznośnie idealną twarz, oddaloną od mojej o kilkanaście centymetrów. Czuję, jakby słowa ugrzęzły mi w gardle.

Jakim cudem nie usłyszałam, ani nie dostrzegłam, jak się zbliżał? Gdyby chciał mnie zabić, chociażby nożem, bez problemu poderżnąłby mi gardło.

Mauricio na pewno nie byłby dumny z mojego braku skupienia. Gdy byłam dzieckiem, była to jedna z moich głównych wad. Gdyby się o tym teraz dowiedział...

- Danielu. - Bastian zwraca się do barmana, wciąż nie odrywając ode mnie spojrzenia swoich mrocznych tęczówek. - Twoja praca skończona. Możesz iść. Jutro chce cię widzieć w moim gabinecie o 17.30.

Nie zwracam uwagi ani na brak odpowiedzi Daniela, ani na dźwięk oddalających się kroków. Jedyne o czym potrafię myśleć to czarne oczy wpatrzone wprost w moje.

***

Broń idealna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz