Rozdział 18

3 1 0
                                    

***

*Percy*

Po wyjściu z samolotu od razu wsiadamy do już podstawionego mercedesa. Oczywiście czarnego, z przyciemnianymi, zapewne kuloodpornymi, szybami. Niczego innego nie spodziewałabym się po Hernandezie.

Jadąc do hotelu, nie zamieniamy ze sobą żadnego słowa, jednak nie ma w tym grama krępującej ciszy, która często zapada w biurze Sergia. Ja nie mogę oderwać wzroku od zniewalającej panoramy Hiszpanii za oknem pojazdu, natomiast siedzący obok mnie Bastian jest zajęty pisaniem z, jak wcześniej udało mi się podejrzeć, menadżerem swojego kasyna. Z wiadomości przekazanych mi przez hakera wiem, że nazywa się Luis Alonso i nie ma pojęcia o nielegalnej działalności swojego szefa.

Krótko mówiąc: do niczego nam się nie przyda.

O dziwo, po kieliszku, czy dwóch, wina, które wypiliśmy w samolocie, Bastian i ja nawiązaliśmy swego rodzaju nić porozumienia. Żadnych kłótni ani gierek, jedynie zwykłe rozmowy o błahych, niby nieznaczących sprawach. I choć żadne z nas nie było do końca szczere, a ja nie zapomniałam, że to tylko część planu, było to dość... miłe doświadczenie.

Jakbyśmy nie różnili się od ludzi niemających na rękach krwi i niemuszących kłamać i udawać na każdym kroku. Jakbyśmy byli... normalni.

Pamiętaj o priorytetach - upominam się w myślach.

Zanim się obejrzę, stoimy przed luksusowym, pięciogwiazdkowym hotelem w samym centrum Barcelony. Jak dowiedziałam się przed podróżą, należy on do jednego z bliskich wspólników Bastiana.

Gdy tylko recepcjonistka zauważa mężczyznę, od razu wypina piersi i posyła mu wyidealizowany uśmiech. Biedaczka. Pewnie wciąż myśli, że z jej nędznego życia uwolni ją książę na białym koniu. Nawet trochę mi jej żal.

Ale tylko trochę.

Bastian, nie zwracając uwagi na biedną czarnowłosą recepcjonistkę, zabiera karty do pokoi, po czym podchodzi do swojego kierowcy i ochroniarza. Kiedy coś im tłumaczy, ja dyskretnie przyglądam mu się z daleka. Jego surowej, lecz pięknej twarzy, która, w czasie rozmowy z podwładnymi, nie wykazuje nawet grama emocji. Jego wysokiej, muskularnej sylwetce okrytej czarnym garniturem. Nawet jego cholernym włosom, w które najchętniej wplotłabym palce i...

Kurwa, stop. Te myśli do niczego mnie nie zaprowadzą.

Choć na dobrą sprawę, lepiej że mam zbliżyć się do takiego mężczyzny niż do starego, posiwiałego mafiozy, z jedną nogą w grobie...

Sebastiano odprawia swoich ludzi, po czym podchodzi do mnie wręczając mi kartę.

- O 22.30 zaczyna się wieczór pokerowy, do tego momentu masz czas wolny, jednak zanim to nastąpi musimy pojechać w jedno miejsce. - Czekam na dalsze informacje, jednak on mija mnie i wchodzi do już czekającej na nas windy. Dołączam do niego, zanim metalowe drzwi nas od siebie oddzielą.

- Mogę wiedzieć co to za miejsce? - pytam, jednocześnie zaciekawiona, jak i zaniepokojona. Wciąż nie wykluczyłam opcji z zamordowaniem mnie w biały dzień.

Bastian wbija we mnie swoje ciemne tęczówki.

- Miejsce, w którym muszę załatwić coś związane z dzisiejszym wieczorem.

- I po co ci do tego krupierka? - droczę się z nim, a Bastian podchodzi do mnie powoli i znowu zbliża swoją twarz do mojej. To dość irytujące. Zarówno jego gierki, jak i mój szalejący od tej bliskości puls.

Jeszcze bardziej irytujący jest fakt, że zaczynają podobać mi się te nasze podchody. A przecież to jedynie środek do celu.

- Jesteś przecież istotną częścią dzisiejszego wieczoru. - mówi, wyciągając dłoń w stronę guzika, znajdującego się centralnie za mną, po czym wraca do swojej poprzedniej pozycji.

W ciągu 12 godzin uczynił tak już dwukrotnie. Zbliżenie. Uwodzicielski głos. Sięgniecie po coś za mną. Taktyczny zwrot.

Może to jakiś fetysz?

Mimowolnie parskam śmiechem na tę idiotyczną myśl, co nie uchodzi uwadze mojemu „towarzyszowi". Bastian podnosi brew, zadając nieme pytanie, ale ja uparcie milczę, uśmiechnięta i wpatrzona w metalowe drzwi. Ja też tak potrafię, arogancki draniu.

Winda w końcu się otwiera, a moim oczom ukazuję się przestronny, jasny korytarz. Patrzę na swoją kartę: piętro 6, pokój 638. Mijam Bastiana i podchodzę do odpowiednich drzwi.

Mam drobne problemy z dopasowaniem karty. Czuję na sobie intensywny wzrok Sebastiano, jednak obracam się w jego stronę dopiero po uporaniu się z tym cholernym zamkiem. Zdecydowanie wadliwy egzemplarz.

Bastian stoi oparty o wciąż zamknięte drzwi naprzeciwko mojego pokoju.

- Coś jeszcze? - pytam, hardo patrząc mu w oczy.

- Za pół godziny po ciebie przyjdę. Liczę, że będziesz gotowa.

- Oczywiście, szefie. - mówię sarkastycznie i posyłam mu ironiczny uśmiech. Następnie wchodzę do pokoju, modląc się w duchu, abym oparła się chęci dokonania przedwczesnej egzekucji... i rosnącemu w moim ciele pożądaniu.

***

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 08, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Broń idealna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz