***
*Bastian*
Zatrzymuję się przed drzwiami pokoju VIP, jednak zanim tam wejdę, muszę się uspokoić. Przecież nie mogę pokazać, że zwyczajna pracownica cokolwiek dla mnie znaczy. Biorę więc wdech i staram się przybrać mój codzienny, nieodgadniony wyraz twarzy.
Jest coś upajającego w tym, jak ludzie próbują nieudolnie cię odszyfrować. Ściagają z ciebie maskę tylko po to, aby zobaczyć kolejną. Nie wiedzą co ci siedzi w głowie, co czujesz, do czego jesteś zdolny. Obojętność daje przewagę, którą z chęcią wykorzystuję.
Wchodzę do środka, a pierwsze co wyłapuje mój wzrok to ona.
Porusza się z gracją, jakby taniec miała we krwi. Zmysłowo, jakby jej codziennym zadaniem było doprowadzanie facetów do szaleństwa, a nie w ramiona śmierci. Jednocześnie jest całkowicie skupiona na otoczeniu. Zdaje sobie sprawę, że każdy jej ruch jest obserwowany i tylko ona trzyma w ryzach mężczyzn siedzących przy stole.
A jeśli o nich mowa... Powinienem wypalić im pierdolone gałki oczne za lubieżne spojrzenia, jakie posyłają Percy.
Muszę jednak dbać o pozory. Mam plan i cel, a tego nawet Percy Thorne nie może zmienić.
- Panowie. - zwracam uwagę mężczyzn, którzy z widocznym ociąganiem odwracają głowę w moją stronę. Muzyka zostaje wyłączona, a wraz z nią Percy przestaje tańczyć. I chwała Bogu. - Jeśli chcieliście pooglądać piękne kobiety, to w innej części miasta posiadam przeznaczony do tego klub.
Przez chwilę zapada cisza, a ja używam całej siły woli, aby nawet nie spojrzeć w jej stronę.
- Oh, przestań Sebastianie. - pierwszy odzywa się Rosjanin, który zdecydowanie za dużo dzisiaj mówi. Jeśli dalej będzie tyle gadał, straci język jeszcze przed wschodem słońca. Najprawdopodobniej z mojej ręki. - Znamy się tyle lat. Mógłbyś podzielić się swoją uroczą podwładną.
Tak, zdecydowanie straci dzisiaj język. I nie tylko.
- Moja podwładna - podkreślam słowo „moja", jakby znaczyło zdecydowanie więcej niż wynika to z relacji pracodawca-pracownik - ma wyraźnie określone zadania i żadnym z nich nie jest zabawianie się z wami.
- Doprawdy? - tym razem odzywa się Samuel. - Co w takim razie robi tutaj ta rura? - wskazuje na miejsce, gdzie wciąż stoi Percy. - Służy do ozdoby? - pozostali mężczyźni przy stole parskają śmiechem, jakby kilka minut temu nie chcieli wzajemnie się pozabijać.
- Młody Marquez ma rację. - tym razem wtrąca się Leonardo. - Poza tym twoja mała pracownica sama zaproponowała, że umili nam wieczór, prawda skarbie? - odwraca się w stronę Percy, a ja w końcu podnoszę na nią wzrok.
Wciąż stoi przy tej pieprzonej rurze i przygląda się całej sytuacji w milczeniu. Włosy wpadają jej do oczu, jednak ona nie zwraca na to uwagi. Oddycha szybciej niż zwykle, zapewne zmęczona tańcem. I emocjami, które musi ukrywać. Gdy Włoch zadaje jej pytanie, już ma się odezwać, jednak nie daję jej dojść do głosu.
- Jest nowa, a jej pracą nie jest sprawianie wam przyjemności. Oczywiście niektóre dziewczyny tutaj są do tego przeznaczone, jednak ona do nich nie należy. - podkreślam dobitnie każde słowo, mierząc ich uważnym spojrzeniem. - A teraz wybaczcie panowie, ale to koniec waszego spotkania.
- Ah tak? - odpowiada zaczepnie Samuel. Ten mały gówniarz, z każdym swoim słowem traci w moich oczach. - Wydaję mi się, że zapłaciłem za ten pokój wystarczająco dużo, aby zostać tu co najmniej do rana. Chyba, że w pakiecie jest twoja nowa zabaweczka. - śmieje się szyderczo, a ja czuję jak tracę nad sobą kontrolę.
Muszę stąd wyjść. Natychmiast. Z nią.
- Zamykamy wcześniej. - daruję sobie formalności, odpowiadając im lodowatym tonem. - Macie natychmiast opuścić moje kasyno - mój teren, dodaje w myślach coś, z czego doskonale zdają sobie sprawę. - albo zajmę się wami w mniej przyjemny sposób. Isabelle. - zwracam się do Percy, tym razem skupiając całą uwagę na jej postaci. - Idziesz ze mną.
Odwracam się i wychodzę, wiedząc że dziewczyna pójdzie za mną, nawet jeśli to ostatnie, na co ma teraz ochotę.
Przechodzę przez drzwi i wychodzę na korytarz. Oddycham z ulgą, słysząc za sobą kroki Percy. Nie odwracam się w jej stronę, tylko uparcie zmierzam w stronę mojego samochodu. Gdybym teraz się odwrócił... Mógłbym zrobić coś, czego będę żałował.
- Jesteś zły. - słyszę za sobą jej cichy, choć spokojny głos, jednak ignoruję jej błyskotliwe stwierdzenie.
Mijam ochroniarzy stojących na wejściu do mojego kasyna i posyłam im porozumiewawcze spojrzenie.
- Zamykamy. Teraz. - oni kiwają głowami w moją stronę, choć kątem oka widzę, jak zerkają na coś, a raczej kogoś, stojącego za mną. Mimowolnie uśmiecham się do siebie. Tak idioci, myślcie sobie, że czeka nas niezwykle upojna noc. Już wkrótce stanie się ona prawdą.
Mijam ich i wychodzę z budynku, od razu kierując się w stronę samochodu. Wyraźnie czuję jej obecność za plecami, choć to dość niepodobne, aby była taka posłuszna. Przynamniej względem mnie.
W końcu odwracam się w jej stronę i bez słowa otwieram drzwi od strony pasażera.
Ona przez chwilę stoi w miejscu i patrzy na mnie bez wyrazu. Wydaję się taka... zgaszona. Ta sytuacja chyba trochę ją przerosła, choć na pewno przed nikim tego nie przyzna. Widząc to, czuję uścisk w sercu, który usilnie ignoruję.
W końcu wsiada do środka, a ja zamykam za nią drzwi. Okrążam samochód i robię to samo od strony kierowcy. Zanim ruszę, jeszcze raz spoglądam na Percy, zastanawiając się, jak wpłynie na nią prawda.
Prawda, która zniszczy wszystko, w co do tej pory wierzyła.
***
CZYTASZ
Broń idealna
Action21-letnia Percy od najmłodszych lat pracuje na usługach mafii. Od najmłodszych lat jest uczona jak skutecznie walczyć, torturować, zabijać. Od najmłodszych lat wykonuje wszystkie rozkazy, bez wyjątku. Broń idealna. Ale co się stanie, jeśli kolejn...