Rozdział 12

14 2 0
                                    

***

Percy

- All-in. - Samuel pewny swojej wygranej, postanawia grać o wszystko.

Iwan patrzy na niego spode łba. Lorenzo, bo tak nazywa się Włoch siedzący przy stole, patrzy w skupieniu na swoje karty i popija alkohol, który chwilę temu przyniósł kelner. Z kolei trzeci z nich, Jonathan, nie przejmuje się przebiegiem gry, bo sam już na początku spasował.

- Dalej panowie, nie mamy całej nocy. - mówi pewny siebie Samuel. Zadziwiające jak mój dawny przyjaciel się zmienił, odkąd ostatnio go widziałam.

Może to tylko pozory. Maska, w której prawdziwość mają uwierzyć pozostali mężczyźni.

A może to wszystko prawda, a Samuel stał się irytującym dupkiem.

Lorenzo pasuje, nie ukazując przy tym żadnych emocji. Iwan, może pod wpływem dobrych kart, a może niemego wyzwania w spojrzeniu Samuela, wchodzi za wszystko.

I gwałtownie podrywa się w górę, kiedy następca Sergia pokazuje swoje karty.

Poker królewski.

Byłabym pod ogromnym wrażeniem, gdyby nie fakt, że widziałam jak kantuje.

- Może przejdziemy w końcu do punktu, w którym wytłumaczysz nam dlaczego chciałeś się spotkać? - Lorenzo zwraca się do Samuela, ignorując rosyjskie przekleństwa wypowiadane przez Iwana. A myślałam, że to Włosi są bardziej temperamentni.

- Za niedługo przejmę władzę i wpływy w mieście po ojcu, o czym na pewno doskonale wiecie. - mówi Samuel, zgarniając na swoją stronę wszystkie żetony. - To chyba oczywiste, że chce poznać bliżej sojuszników mojej familii.

- Raczej upewnić się, że nimi jesteśmy. - Iwan mruży oczy i ledwo dostrzegalnym ruchem zbliża dłoń do marynarki. Do swojej broni.

Jeśli Samuel pragnie narobić sobie wrogów, to idzie mu doskonale. Czyżby zgubił w Europie swój zdrowy rozsądek?

- Spokojnie, panowie. - odpowiada, jakby naprawdę mógł na nich jakkolwiek wpłynąć. - Iwan ma racje, chce zbadać na czym stoję, ale po co te nerwy? Mogę się założyć, że robiliście dokładnie to samo, zbliżając się do dnia przejęcia pałeczki.

- Przecież to twój ojciec chciał się z nami spotkać. Czyżbyś zwabił nas tu podstępem? - Jonathan po raz pierwszy od początku tego cyrku mówi coś tak długiego. Do tej pory ograniczał się w rozmowach do minimum i skupiał się na grze, ukradkiem spoglądając na mnie co jakiś czas, co wzbudziło moją czujność.

- Ależ skąd. Sergio naprawdę chciał omówić z wami interesy, ale, jak już mówiłem, musiał pilnie wyjechać.

Atmosfera znowu robi się gęsta. Samuel chyba jest dzisiaj w samobójczym nastroju.

- A dlaczego wybrałeś to miejsce? - dopytuje Amerykanin. - czy wasz klub nie stanowi bardziej odpowiedniego miejsca do naszych rozmów? - kątem oka znowu spogląda na mnie. Czyżby myślał, że zaraz po opuszczeniu przez nich kasyna, pobiegnę do szefa, żeby zdać mu raport? Taki tok myślenia miałby sens. Chociaż osobiście jestem niemal pewna, że Bastian zostawił tu jakieś urządzenie rejestrujące chociażby dźwięk.

- Chciałem zobaczyć czy przyjmiecie zaproszenie, niezależnie od niesprzyjających okoliczności. - Samuel wciąż pozostaje spokojny.

Porywczy Rosjanin ponownie wstaję. Widać, że rozmowa coraz bardziej go irytuje, zwłaszcza po oczywistej, choć nieuczciwej, przegranej w pokera. Mężczyzna wyciąga broń i bez wahania, za to z furią wymalowaną na twarzy, mierzy w stronę Samuela.

Zamieram na ułamek sekundy.

Moją pierwszą myślą jest unieszkodliwienie go. Niezależnie od tego co nas poróżniło, nie chciałabym sprzątać dzisiaj zwłok Samuela z podłogi kasyna.

Opanowuję się jednak w porę, przypominając sobie o przykrywce, i obserwuje uważnie sytuację.

- Kręcisz, chłopaczku, kręcisz. - mówi Rosjanin, z wyraźniejszym niż wcześniej akcentem. - A u nas, w Bratvie, ukrywanie prawdziwych intencji jest równoznaczne ze zdradą.

Lorenzo także wstaję, z bronią w ręku, i zaczyna mierzyć w stronę Iwana. To oczywisty cel mężczyzny, zważając, że Rosjanie i Włosi, delikatnie mówiąc, nie darzą siebie sympatią. Cudem jest fakt, że udało im się jakkolwiek porozumieć.

- Opuść broń, Russo*. - mówi Lorenzo, wciąż opanowanym głosem. - Chyba nie chcesz znowu zaczynać wojny z włoską częścią miasta, co?

Słysząc to, w końcu decyduję się coś zrobić. Nie dopuszczę do kolejnej wojny włosko-rosyjskiej na terenie miasta, wiedząc jakie szkody wyrządziła ta ostatnia. Ile mi odebrała...

Może nie mogę ujawnić prawdziwej tożsamości, ale wciąż jestem kobietą. A to jak na razie musi wystarczyć, aby zapobiec temu, co może nadejść, jeśli poleje się krew. Aby odwrócić ich uwagę od wzajemnej nienawiści, która ukrywa się w ich wnętrzach.

Biorę głęboki oddech. Równie głęboko ukrywam wszelkie obrzydzenie, jakie pojawia się w związku z tym, co zamierzam zrobić.

Zrób to dla familii.

Dla świętej pamięci ojca.

Dla życia, które utraciłaś w wyniku dawnego konfliktu.

Powoli, wręcz zmysłowo, podnoszę się z krzesła, zwracając uwagę czwórki niebezpiecznych mężczyzn w pomieszczeniu.

- Panowie, po co te nerwy? Jeśli macie zamiar się pozabijać, to wolałabym, aby odbyło się to poza terenem kasyna. A jeśli nie... - staram się, aby mój głos brzmiał jak najbardziej uwodzicielsko. - Co powiecie na małe show?

***

*russo - z włoskiego: Rosjanin

Broń idealna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz