Rozdział 1. Kolejny zaginiony.

32 6 1
                                    

Londyńskie ulice i budynki oświetlało powoli poranne słońce. Część ludzi powoli się budziło, a inni byli już dawno na nogach z powodu zbliżającej się siódmej trzydzieści. Co prawda wiele osób pracujący na nocnych zmianach tacy jak lekarze czy policjanci jak i oczywiście pracownicy innych służb miały jak zawsze zarwaną nockę z powodu różnych przyczyn. Albo były wezwania do jakiegoś wypadku samochodowego lub otrzymywali zgłoszenia o znalezionych zwłokach. Jednak osoby z zespołu kryminalnego mieli ciężką pracę w nocy. Pewna osoba znalazła młotek ze śladami krwi który leżał przy niewielkiej kałuży czerwonej cieczy. Policjanci mieli przeczucie, że przedmiot jest narzędziem zbrodni. Właśnie z kawiarni wychodził niski blondyn. Był nim inspektor policji, Greg Lestrade. Mężczyzna trzymał w ręce kubek z kawą i papierową torebkę z kilkoma pączkami. Podszedł on do swojego auta i otworzył drzwi od strony kierowcy. Po wejściu dał torebkę na siedzenie pasażera koło kierowcy. Wziął dwa łyki gorącego napoju, a następnie odłożył kubek na specjalny stojak. Odpalił silnik i spokojnie pojechał na komisariat policji gdzie miał rozpocząć kolejny dzień pracy. W czasie drogi słuchał radia z którego wydobywała się piosenka zespołu Queen. Gdy mężczyzna dotarł na miejsce zaparkował pojazd na parkingu, a następnie zgasił silnik. Przed komisariatem widział już kilku swoich kolegów z pracy. Część z nich rozpoczynała dzień poranną dawką nikotyny w papierosie. Lestrade wysiadając z pojazdu zabrał kawę, torebkę z pączkami oraz torbę z różnymi swoimi dokumentami. Po zamknięciu drzwi od samochodu poszedł do drzwi od komisariatu.

-Cześć wszystkim.- Powiedział inspektor na co jego koledzy odpowiedzieli tym samym. Zaraz po wejściu na komendę poszedł na swoje piętro gdzie odłożył rzeczy na biurko w swoim biurze popijając po drodze kawę.

-O pan Lestrade. Jak dobrze, że pan już jest. W nocy mieliśmy wezwanie na Brixton Road. Kiedy wracałem z kolacji u mamy. Wie pan. Od czasu do czasu muszę ją odwiedzić. Ale do rzeczy. Wracając w pewnej chwili zauważyłem coś. Okazało się, że leżał tam młotek poplamiony krwią koło nie wielkiej kałuży krwi. Zadzwoniłem do jednego z kolegów. Kiedy przyjechali technicy zrobili zdjęcia, zebrali próbki i zabrali prawdopodobnie narzędzie zbrodni. Ofiary brak. Tak samo jak świadków. Ja jedynie znalazłem młotek i krew. Co gorsza nie ma monitoringu.- Powiedział niedawno przyjęty do sprawy chłopak. Nazywał się on Nelson Clinton i posiadał dwudziestkę na karku. Niektórzy nazywali go Nietoperzem, ponieważ miał czarne niczym kruki włosy do ramion które związane były zawsze w kucyk. Nazywali go tak bo nieco przypominał im Snape'a z sagi o młodym czarodzieju Harry'm Potterze. Jednak Nelson miał szare oczy i potrafił być śmiertelnie poważny aż inni dostawali ciarek. Dlatego często znajdował się podczas przesłuchań różnych kryminalistów.

-Zdjęcia.- Powiedział krótko inspektor na co Clinton porozkładał na biurku mężczyzny zdjęcia. Greg przeglądał je przez krótką chwilę.- Wiadomo jaka to grupa krwi?- Zapytał się Greg przyglądając się nadal zdjęciom. Nelson przejrzał dokumenty które miał ze sobą.

-Jak mówi Molly grupa krwi to AB.- Powiedział dwudziestolatek zerkając na przełożonego.- Dlaczego pan pyta?- Zapytał się Nelson przyglądając się gdy Greg złapał się za nasadę nosa wzdychając jednocześnie zamykając oczy.

-Cóż Nelson dwa miesiące temu zaginą Mycroft Holmes. Jest na wysokiej pozycji w rządzie Brytanii. Każdy wie, że po tym jak zaginął po kilku tygodniach zaginął jego młodszy brat. Był to detektyw Sherlock Holmes oraz jego przyjaciel doktor John Watson. Oboje często rozwiązywali zagadki. Cholera szkoda, że ich nie ma. Niechętnie to mówię ale... Brakuje mi tych komentarzy Sherlocka, że zaniżam IQ dowolnej całej ulicy lub całego Londynu.- Powiedział przechodzący koło pomieszczenia Philip Anderson. Był on wzrostu inspektora Grega jednak posiadał czarne krótkie włosy oraz jak sam Anderson twierdził brązowego koloru brodę. Jednak wiele osób uważało, że był to kolor rudy, a nie brązowy więc był spór i to nie mały. W pewnej chwili w framugę drzwi zapukała kobieta. Cała trójka na nią spojrzała. Kobieta posiadała rude włosy które były zaplecione w wysoki kok.

-Dzień dobry. Jestem Sally Harris. Chciałabym zgłosić zaginięcie siostry.- Powiedziała kobieta. Greg usiadł zza biurkiem, a Philip wyszedł z pomierzenia zaś Nelson przysunął krzesło kobiecie wyjmując notatnik oraz długopis. Sally usiadła na krześle na co Greg wskazał ręką by zaczęła mówić.- Cóż wczoraj około dwudziestej moja siostra Jenifer Harris wyszła z domu na imprezę do przyjaciół. Jednak nie wróciła do domu. Od rana dzwoniłam do przyjaciół siostry ale oni twierdzą, że ona nie przyszła. Dwa miesiące temu Jenifer przeszła usunięcie piersi przez raka. Jenifer ciężko to zniosła. Jeśli chodzi o to co ubrała to nie pamiętam. Byłam zmęczona pracą, a dodatkowo... Jen ma dopiero dziewiętnaście lat. Na karku ma tatuaż motyla.- Wyjaśniła Sally kiedy wszystkie szczegóły zapisywał młody policjant, a inspektor wysłuchiwał kobiety. Kobieta dała policjantom swój numer, zdjęcie zaginionej i fotografię tatuażu Jenifer. Kiedy policjanci myślami byli w prowadzącej przez siebie sprawie zaginięcia Jenifer Harris i przesłuchiwania jej znajomych w pewnym domu w piwnicy trwał kolejny eksperyment. Na krześle na środku pomieszczenia siedział związany mężczyzna. Niegdyś ułożone czarne włosy były teraz posklejane przez krew, pot i brudne od brudu panującego w pomieszczeniu. Jego twarz miała grymas bólu, a na swoim ciele miał poszarpaną kiedyś białą koszulę oraz również poszarpane czarne jeansy. Najstraszniejsze było to, że jegomość nie miał języka ani oczu. Lecz nadal żył. Mężczyźnie na krześle się przyglądało dwóch innych mężczyzn. Pierwszy był wysokim czarnowłosym o szaro-niebieskich tęczówkach. Jego włosy były krótkie i ułożone w loki. Niegdyś spokojna twarz ukazywała obecnie szaleństwo wywoływaniem gryzieniem nóg ofiary przez szczury. Był ubrany w fioletową koszulę z podwiniętymi rękawami oraz czarnymi jeansami. Drugi był niższy. Miał blond włosy zaczesane na bok, a jego oczy były brązowe. Jednak był on ubrany w biały, poplamiony krwią kitel lekarski, a na dłoniach miał lateksowe rękawiczki. Również poplamione posoką. Kiedy ściągał rękawiczki czarnowłosy westchnął ciężko opierając się o ścianę.

-Cóż mój drogi przyjacielu... Sądzę, że trzeba to zakończyć. Robi się to już nudne.- Powiedział czarnowłosy wzdychając teatralnie w międzyczasie wskazując na ich "gościa". Blondyn spojrzał na kompana który wyciągał do swojego partnera dłoń w której trzymany był nóż. Drugi mężczyzna wziął ostrze bez żadnego problemu. Na jego ustach malował się obłęd gdy podchodził do ofiary. Człowiek siedzący na krześle związany słysząc zbliżające się kroki w jego kierunku zaczął się szarpać. Jednak to nic nie dawało. Jasnowłosy mężczyzna złapał ofiarę za szyję. Następnie uniósł rękę i szybkim ruchem wbił nóż.

&

Witam was moi mili w mojej już 115 książce! Szczerze zaskoczyłam siebie tym, że minęło wręcz tyle lat i przez ten czas napisałam aż tyle książek. Jak możecie zauważyć książka jest pisana narratorem. Czemu? Ponieważ wole przećwiczyć czy będzie mi się dobrze pisać tym stylem bo w końcu kto wie? Może będą książki tylko i wyłącznie z widzenia narratora? No cóż nie będę wam spoilerować bo każdy wie co o tym myślę. Niech każdy kto przeczyta rozdział zostawi po sobie ⭐ ale i również komentarz(-e). Więc na końcu życzę uczniakom miłego roku szkolnego. Bajo🤗

Potępieńcy DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz