Rozdział 15. Pop Goes The Weasel.

8 4 0
                                    

Ian bawił się ze swoimi przyjaciółmi w domu. Każdy z rodziny i przyjaciół wiedział, że czarnowłosy chłopiec obchodził właśnie swoje szóste urodziny. Niestety. W ten wyjątkowy dzień nie spędzi go w obecności swojego ojca Cole'a. Było to oczywiste, że Cole Porris stracił najcenniejszą rzecz jaką posiada człowiek. Było nim życie. Jubilatowi jak i jego matce nie było łatwo po zamordowaniu głowy rodziny. Ciągłe koszmary, stany depresyjne i wizyty u psychiatry. Na szczęście w ten piękny dzień jubilat i jego matka zapomnieli o rodzinnej tragedii. W pewnej chwili rozległo się pukanie. Chłopiec z czerwoną czapeczką urodzinową na głowie pobiegł uradowany do drzwi. Kiedy je otworzył w oczy dziecka rzuciło mu się pudełko które całe było zapakowane w papier urodzinowy w kolorowe klauny. Chłopiec zaczął się rozglądać gdy do niego przyszedł jego wujek.

-Hej jubilacie co tu masz?- Zapytał się mężczyzna który po chwili zaczął przyglądać się prezentowi. Blondyn sprawdził czy coś było napisane na pakunku. Jednak znalazł jedynie kartkę z napisem by otworzono paczkę po przyjęciu oraz, że jubilat ma to zrobić sam. Shane zabrał prezent do domu po czym zostawił go w pokoju Iana. Po jeszcze czterech godzinach świętowania szóstych urodzin chłopca goście zaczęli opuszczać dom Porrisów. W końcu w domu został jedynie Ian i jego matka. Czarnowłosa kobieta popatrzyła na swojego syna.

-Dobrze mój jubilacie. Pomożesz teraz mamie posprzątać dom. Balony możemy zostawić powieszone na ścianach ale konfetti i serpentyny trzeba wyrzucić. Zaraz będzie dwudziesta, a jutro masz do przedszkola.- Powiedziała kobieta która po chwili przyniosła wiadro. Chłopiec z matką zaczął sprzątać dom z ozdób, pozostałości od zapakowanych prezentów czy inne papierowe detale takie jak na przykład zniszczona piniata urodzinowa. Po zakończeniu sprzątania wdowa zabrała syna na kąpiel. Chłopiec nie mógł się za bardzo skupić mając w główce pytania co znajduje się w tajemniczym prezencie w jego pokoju. Zaraz po kąpieli i kolacji czarnowłosy chłopiec powędrował do pokoju dając matce chwilę na rozmowę z koleżankami. Gdy drzwi od dziecięcego pokoju się zamknęły jubilat zapalił małą lampkę na szafce nocnej po czym podbiegł do pudła i zaczął rozrywać kolorowy papier. Pod warstwą papieru ujrzał drewniane pudełko. Na przedmiocie były wymalowane klauny jednak były ono jak i całe pudełko nieco wyblakłe. Do pudełka była doczepiona korbka. Chłopiec się uśmiechnął i chwycił w ręce korbkę. Zaczął nią kręcić, a z pudełka zaczęła lecieć melodia ,,Pop Goes The Weasel". Ian na to zaczął śpiewać cicho piosenkę w rytm melodii. W końcu doszedł do punktu kulminacyjnego. Niestety. Pudełko mimo zakończonej melodii się nie otworzyło. Czarnowłosy chłopiec westchnął wstając z podłogi po czym podreptał do swojego tapczanu. Wziął maskotkę przedstawiającą głównego bohatera serialu ,,Strażak Sam". Jednak podskoczył odwracając się kiedy wieczko pudełka się otworzyło, a z pudełka wyleciał siwy dym z lekko wyblakłym konfetti.

-No witaj mały jubilacie. Jestem Jack z pudełka ale wołają na mnie Roześmiany Jack.- Powiedział teatralnie czarno-biały klaun po czym się ukłonił. W międzyczasie rozmawiająca przez telefon Willow chowała do lodówki resztę całych kawałków tortu urodzinowego oraz jeszcze nie zjedzone do końca słodycze do szafki. Kiedy miodowooka kobieta zakończyła swoją telefoniczną rozmowę odłożyła komórkę na blat. Kobieta poszła do pokoju synka. Zaraz po wejściu ujrzała swoją pociechę śpiącą w łóżku. Podeszła powoli i po cichu do łóżka Iana. Nachyliła się nad nim po czym pocałowała go w czoło. Następnie zgasiła lampkę i opuściła pokój dziecka. Następnie sama poszła ułożyć się spać. Kobieta jednak przebudziła się gdy na zegarze wskazywała godzina trzecia trzydzieści trzy. Jednak czuła się ona dziwnie. Rozejrzała się. Znajdowała się w pokoju swojego jedynego dziecka będąc przywiązaną do krzesła. Zobaczyła na przeciwko swojego syna. Nagiego i przywiązanego do łóżka. Willow Porris spojrzała słysząc cichy chichot. Po chwili z cienia wyszedł monochromatyczny czarno-biały klaun, a właściwie dwóch klaunów. Kobieta i mężczyzna.

-Widzisz to Jack obudziła się.- Powiedziała czarnowłosa dziewczyna podchodząc radośnie do kobiety.- Mam nadzieję, że nasz krwawy pokaz się pani spodoba.- Dodała po czym zaśmiała się. Razem z partnerem podeszli do łóżka. Obaj po chwili zaczęli zajmować się "pokazem". Gregory Lestrade kiedy tylko się przebudził został poproszony o przyjazd do szpitalnej kostnicy. Mężczyzna niemal po przebraniu się i umyciu zębów pojechał do szpitala Świętego Bartłomieja. Nie wiedząc czemu dzisiejszej nocy śnił mu się koszmar ze słynnym dla wszystkich mieszkańców Londynu skokiem Sherlocka z dachu szpitala. Pamiętał to jak młodszy Holmes się "zabił" oraz to gdy się z nim przywitał po powrocie "zza grobu".

-Cześć co mamy?- Zapytał się już na wejściu do kostnicy. Od razu ujrzał Molly, Masona oraz Stanisława Drawkę. Mężczyzna podszedł do trójki po czym spojrzał na zwłoki.

-To Ian i Willow Porris. Jakiś czas temu zmarł mąż kobiety i ojciec chłopca Cole Porris. Powiedział niebieskooki przyglądając się zwłokom.- Ciała znalazł sąsiad który przyszedł oddać pożyczone narzędzia.- Dodał gdy brązowowłosa kobieta podała mu kopie sekcji zwłok.

-Więc tak. Ian miał przyszyte powieki do brwi i to dosłownie. Dodatkowo miał odcięty język i po wbite w igły z truciznami. Kobieta zaś miała obdarty język ze skóry, zszyte usta i wyjęte serce przebite scyzorykiem.- Powiedziała Molly pokazując na jednym jak i na drugim ciele wymienione obrażenia. Ortiz westchną biorąc łyk kawy.

-Szkoda dziecka. Miało całe życie przed sobą. Każde dziecko sprawia u każdego takie myśli. Mam nadzieje, że człowiek który go zamordował zapłaci za to wielką cenę. Gdyby to ode mnie zależało ta osoba umierała by w cierpieniach.- Powiedział trzydziestolatek patrząc gdy jego przyjaciółka z pracy zakryła ciała białymi prześcieradłami.

Potępieńcy DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz