Rozdział 4. Żałoba.

13 5 6
                                    

Od odnalezienia zwłok Mycrofta Holmesa, od przeprowadzenia na nim badań oraz poinformowanie jego najbliższych o śmierci pracownika brytyjskiego rządu przez Grega Lestrade'a minęło kilka dni. Przez te kilka dni rodzice zmarłego Holmesa zaczęli przyszykowania do jego ostatniej podróży. Niebo było pochmurne. Jakby miało zacząć padać. I faktycznie. Z nieba powoli zaczęły padać krople deszczu. Spadały one na chodnik, ulice, dachy budynków, samochody czy na okna. Na Baker Street 221b odbywały się przygotowania kilku osób do pogrzebu Mycrofta Holmesa. Anderson spojrzał w stronę ściany gdzie stał jeden z przyjaciół Mycrofta, Derek Hernandez. Mężczyzna był jednym z pracowników w brytyjskim rządzie. W swych rękach trzymał parasol z ukrytymi dwoma funkcjami należący do zmarłego starszego Holmesa. W parasolu była ukryta szpada oraz pistolet.

-Więc co mam z nią zrobić?- Zapytał się niepewnie Derek spoglądając na parasolkę. Liczył, że zaraz Mycroft wyrwie mu ją z rąk wrzeszcząc by nie ruszał jego parasola. Lecz wiedział, że taka sytuacja się nie stanie. Gregory westchnął głośno spoglądając na czarnowłosego z białym pasemkiem.

-Nie mam pojęcia. Można ją oddać rodzicom Mycrofta, powiesić gdzieś tu na ścianie albo złożyć ją do grobu wraz z Myrcortem.- Powiedział inspektor poprawiając czarny krawat. Spojrzał na na zegarek na ręce.- Już czas.- Powiedział krótko Greg po czym ze wszystkimi wyszedł z mieszkania w którym kiedyś było czuć zapach herbaty oraz chińszczyzny i było słyszeć strzały z pistoletu czy grę na skrzypcach. Gdy wszyscy opuścili budynek Nelson zamknął drzwi na klucz. Po chwili każdy wsiadł do samochodów stojących niedaleko na parkingu. Jechali gęsiego w ciszy. Po kilku minutach dotarli na miejsce. Zaparkowali auta niedaleko kościoła stojącego parę metrów dalej kostnicy która była blisko cmentarza. Po wyjściu z auta każdy wyjął z bagażnika wieńce, stroiki i zapakowane w torby znicze. Mężczyźni rytmicznym krokiem zmierzyli ku kostnicy gdzie w trumnie leżało ciało zmarłego. Po wejściu do budynku było widać dość sporą ilość osób. Byli nimi osoby z brytyjskiego rządu, Molly z Sally, rodzice Mycrofta wraz z Rudolphem Holmesem. Każdy miał na sobie czarne ubrania podkreślając swoją żałobę. Philip podszedł do Sally i objął ją ramieniem. Greg wraz z Nelsonem i Derekiem podeszli do trumny przy której stali rodzice i wuj Mycrofta.

-Moje dziecko. Moje biedne dziecko.- Wychlipała zrozpaczona Susan patrząc na ciało swojego syna leżącego w trumnie w kolorze czarnego drewna. Kobieta nie mogła się uspokoić na widok syna. Syna którego widziała ostatni raz trzy miesiące temu podczas rodzinnego obiadu z okazji jej rocznicy ślubu. Mycroft leżał spokojnie, nieruchomo w trumnie. Miał na sobie białą koszulę, elegancką marynarkę oraz spodnie do kompletu. Miał również na sobie czerwony krawat. Jednak jego oczy, a właściwie oczodoły zakrywała czarna wstążka. Była owinięta tak, że zasłaniała jego okolicę oczu by nikt nie widział ich braku. Mężczyzna miał ułożone dłonie jedną na drugiej które spoczywały na jego brzuchu. Nelson cicho westchnął i podszedł. Rozchylił dłonie zmarłego i ułożył jego parasol. Następnie ułożył dłonie tak jak poprzednio spoczywały. Po chwili rozpoczęła się ceremonia. Zabrano trumnę do kościoła gdzie po chwili rozpoczęła się wypowiedź księdza. Każdy w duchu cierpiał inaczej. Niektórzy płakali, inni pozwalali spływać łzom bez słowa, a jeszcze inni milczeli. Matka zmarłego pragnęła by to wszystko było tylko snem. Chciała wybudzić się z tego koszmaru, odwiedzić swoich synów i usłyszeć po raz kolejny jak ci się kłócą o to, że Mycroft przytył kolejny kilogram. Jednak tak się niestety nie stanie. Mycroft Holmes umarł i już nie wróci. Dzwony kościoła zaczęły bić gdy czwórka mężczyzn z domu pogrzebowego zamknęło trumnę, a po chwili zaczęli ją nieść do wyjścia z kościoła. Wszyscy powolnym krokiem szli za trumną niosąc wieńce i stroiki. Będąc na dworze każdy otworzył parasol by nie zmoknąć przez deszcz. Większość źle się czuła kiedy trumna została po czasie opuszczona do dołu i zaczęła być przysypywana ziemią. Po całej ceremonii przyjaciele Mycrofta z brytyjskiego rządu pojechali sami zrobić stypę. Zaś rodzice, wuj i kilka osób z rodziny zaczęło wracać do aut by pojechać prosto na Baker Street 221b by sami odbyli stypę. Greg, Nelson oraz Molly szli z tyłu.

Potępieńcy DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz