Rozdział 21. Basen.

6 4 0
                                    

Dwudziestoośmioletni Jake Morgan wszedł na teren basenu trzymając swojego partnera Chrisa. Oboje pracowali jako ratownicy na basenie. Można było powiedzieć, że poznali się na basenie. Jake uratował Chrisa na basenie gdy nie mógł się wynurzyć. Wielu mogło powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Obaj mężczyźni zaczęli się przebierać. Morgan zabrał ich saszetki i zaczął iść w stronę basenu. Zaraz po wejściu ujrzał, że cały basen był wypełniony krwią, a na wodzie połączonej z czerwoną substancją unosiło ciało. Właściwie ciało było rozczłonkowane. Na wodzie poza kawałkami ciała unosiły się również organy. Ten widok spowodował u niego cofnięcie się jego posiłku. Zakrył oczy pochylając się i nerwowo oddychając. Spojrzał gdy usłyszał ciche płakanie. Zauważył coś unoszącego się na wodzie. Wyjął z kieszeni bluzy małą lornetkę. Zauważył przez nią dziecko. Niemowlę będące na piankowej desce której dzieci używają w czasie nauki pływania. Mężczyzna nie czekając na nic wskoczył do wody. Na komendzie Nelson przyglądał się powieszonym na magnetycznej tablicy ośmiu dobrze mu znanych kartek. Kartek które w wielu grach trzeba znaleźć aby wygrać grę. Chodzi o kartki fikcyjnej postaci. Mowa tu o Slendermanie. Ostatnią znaleziono na basenie gdzie ratownik znalazł w basenie poćwiartowane ciało oraz ciało jego partnera który zmarł od razu przez duży ładunek elektryczny. Zaś przed ostatnią kartkę odnaleziono w magazynie gdzie znaleziono ciało Kennetha Cosby'ego. Chłopak miał w głowie mroczne myśli. Dręczyło go przeczucie, że coś się złego wydarzy w najbliższym czasie.

-Mam złe przeczucia panie Lestrade. Czuje to. Coś się wydarzy złego. Tylko, że... Nie wiem co.- Powiedział nastolatek kiedy Greg pił kawę siedząc przy biurku. Spojrzał on na chłopaka czując na sobie jego wzrok.

-Nie dziwię się. Znaleźliśmy wszystkie osiem kartek. Jednak i tak trzeba tych kryminalistów złapać i zamknąć w więzieniu takim by nikt ich nie uwolnił.- Powiedział inspektor gdy do pomieszczenia weszła Sally Donovan.- Powiedz. Wiadomo coś na temat tej ofiary z basenu?- Zapytał się mężczyzna na co czarnoskóra położyła, a wręcz rzuciła aktami o jego biurko.

-Ofiara to Damien Young. Miał na karku trzydzieści pięć lat. Jest sierotą. Matka popełniła samobójstwo zaś ojciec zginął w wypadku. Dziwne jest to, że prawdopodobnie godzina jego śmierci to szósta sześć.- Powiedziała kobieta na co Clinton spojrzał na czarnoskórą policjantkę z zaskoczeniem w oczach.

-Ty kobieto chyba sobie jaja robisz?! Nie dość, że przed wyjściem do pracy obejrzałem cały film ,,Omen" który o szóstej leciał w TV to ty jeszcze gadasz, że gość nazywał się Damien który zginął prawdopodobnie o godzinie narodzin Antychrysta!- Wrzasnął młody mężczyzna. Sherlock poprawił swoje włosy trzymając drugą ręką wściekłego, czarnego węża. Długo zajęło im farbowanie włosów księdza jak i kryminalisty. Holmes chwycił za tasak po czym szybkim ruchem odciął gadowi głowę którą wrzucił do słoja z kwasem. Zrobił to jeszcze z kilkoma innymi wężami. Wszystkie łączyło jedno. Ich czarny kolor.

-Mam już twoją kombinację wody święconej.- Powiedział Watson stawiając na blat szafki spryskiwacz do roślin wypełniony jakąś cieczą. Czarnowłosy uśmiechnął się przebiegle po czym zabierając resztki węży podszedł do jednej z osób przypiętych do ściany kajdanami.- Jeszcze coś. Mam oczy.- Dodał z uśmiechem John na ciemnowłosy zaśmiał się pod nosem. Detektyw rzucił na stolik kawałki węży. Zajrzał do czarnej, skórzanej torby z uśmiechem. Po chwili wziął on z niej nożyce po czym podszedł on do teraz rudowłosego kryminalisty. Z kwestii, że miał on knebel przez który nie mój zamknąć ust Holmes widział dokładnie całą jego jamę ustną. Spojrzał wymownie na dwóch ludzi i ci wyciągnęli język mężczyzny na tyle ile się dało. Sherlock nie czekał na nic. Pociął język w taki sposób, że teraz przypominał on język węża. Farbowany rudzielec krzyczał i szarpał się. Jego krzyki i szarpanie się wzmocniły się w chwili przypalaniem krwawiących miejsc by zatamować krwawienie. Przerażony katecheta zamykał oczy by nie patrzeć na to. Zaczęli swoją zabawę. Wieczorem kiedy wszyscy już kończyli pracę ulicami Londynu szła kobieta. Sally Donovan była jedną z tych osób które od poznania Sherlocka Holmesa brała go za świra i psychopatę który czeka aż sam dokona morderstwa by mieć kolejną, wspaniałą sprawę. Nagle ktoś podszedł do niej i wymierzył cios w kark wstrzykując w jej organizm nieznaną substancje. Kobieta odwróciła się gwałtownie i obróciła. Nie ujrzała twarzy przez mrok panujący na dworze. Kobieta po chwili zemdlała. Młoda ciemnowłosa kobieta wchodziła na teren kostnicy w celu przyniesienia posiłku dla siebie i swojego przyjaciela. Stanęła widząc przy wejściu ślady krwi. Ostrożnie weszła do środka. Na widok leżącego opartego o szafkę rannego Ortiza upuściła torebki z posiłkiem. Podbiegła do mężczyzny i starała się zatamować krwotok na jego szyi.

-M-Molly umieram... Z-Zimno mi... O-Ona...- Mówił słabo mężczyzna po czym wypluł z ust krew. Przerażona Hooper wezwała szybko kogoś z pomocy medycznej.- J-Jak ich dorwiecie... W-Wykastruj go ode mnie.- Powiedział mężczyzna tracąc przytomność po chwili.

Potępieńcy DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz