nieporozumienie

48 12 1
                                    

jest czwartek rano...
- laura wstawaj! - krzyczy do mnie sandra. - budze sie.
- ktora jest godzina? - zapytam jej zaspana.
- szosta. - odpowiedziala.
- co?! - zapytalam troche krzyczac.
- jezu musimy sie szybko ogarniac bo spoznimy sie. - powiedzialam. - no wlasnie wiem, nie ustawilysmy sobie budzika, mamy szczescie, ze sie obudzilam, bo tak to bysmy sie duzo spoznily. - powiedziala.
- dobra chodz sie trzeba sie ogarnac. - powiedzialam i wstalam z lozka.
- sandra tez wstala.
'1 godzine pozniej'
- bylysmy juz gotowe do wyjsca.
- dobra to teraz pytanie jak ja mam dotrzec do szkoly? - zapytalam smiejac sie lekko.
- no dobre pytanie. - odpowiedziala mi takze sie smiejac.
- jakiegos ubera moze zamowie, ale i tak sie spoznie, bo do szkoly mam 2 godziny drogi stad, ale pierwszy mam wf wiec nic mnie nie ominie zbytnio. - powiedzialam.
- no jakos to bedzie. - powiedziala.
- czekaj, wlasnie sobie zdalam sprawe, ze wf zapomnialam, wiec i tak bym nie cwiczyla. - powiedzialam i zasmialam sie. - sandra rowniez sie zasmiala.
- dobra zamowie tego ubera, bo tak szybciej tam dojade jak bym miala jakas komunikacja miejska jechac. - powiedzialam.
'15 minut pozniej'
- o uber juz jest. - powiedzialam.
- dobra to zbieramy sie powiedziala sandra. - wyszlysmy z domu.
- okej to paa. - powiedzialam przytulajac sandre.
- paa. - powiedziala takze mnie przytulajac. - sandra weszla do samochodu i odjechala. - weszlam do samochodu ubera i po chwili tez zaczelismy jechac.
'1,5 godziny pozniej'
- oo juz na miejscu, szbyciej niz myslalam. - pomyslalam. 
- dziekuje, do widzenia. - powiedzialam.
- do widzenia. - powiedzial uber. - wysiadlam z samochodu i zamknelam drzwi. - zaczelam isc do szkoly, bo wlasnie kilka minut temu zaczela sie 2 lekcja.
'5 minut pozniej'
- weszlam do klasy.
- dzien dobry, przepraszam za spoznienie. - powiedzialam do nauczyciela.
- dzien dobry, siadaj. - powiedzial. - usiadlam kolo patrycji.
- hej, czemu nie bylo cie na wfie? - zapytala.
- hej, spalam u przyjaciolki, mialam daleko do szkoly, a za pozno sie obudzilysmy i musialam jechac uberem, zeby jakos w miare zdazyc na lekcje no i tak wyszlo, ze na wf nie zdazylam. - odpowiedzialam.
- aa okej. - odpowiedziala.
- a co ty na to zeby po szkole pojsc gdzies razem? - zapytala.
- no jasne, czemu by nie. - odpowiedzialam.
- o no to moze pojdziemy do tego parku co jest blisko szkoly? - zapytala.
- okej, fajny pomysl. - odpowiedzialam.
'30 minut pozniej'
- o dzwonek w koncu. - powiedzialam do patrycji.
- idziesz ze mna na szluga? - zapytalam sie.
- jasne. - odpowiedziala. - wstalysmy, wyszlysmy z klasy i poszlysmy na palarnie. - wyciagnelam zapalniczke, 2 papierosy i 1 dalam patrycji. - odpalilam swojego szluga i dalam zapalniczke patrycji. - patrycja takze odpalila sobie szluga i oddala mi zapalniczke. - palilysmy rozmawiajac. - skonczylsymy palic i gdy zadzwonil dzwonek zaczelysmy isc w strone szkoly.
'5 minut pozniej'
- weszlysmy do klasy w ktorej mialysmy lekcje.
- jezu jeszcze 5 godzin musimy tu siedziec. - powiedzialam.
- nooo masakra. - odpowiedziala patrycja.
- czas w szkole sie dluzyl, ale nareszcie zadzwonil dzwonek, ktory zakonczyl 7 juz ostatnia lekcje.
- dobra to idziemy do parku? - zapytala sie mnie patrycja.
- tak idziemy. - odpowiedzialam wstajac z krzesla.
- okej. - odpowiedziala i tez wstala. - zaczelysmy isc w strone wyjsca.
'10 minut pozniej'
- bylysmy juz w parku.
- bedziemy isc czy usiadziemy? - zapytalam.
- na razie mozemy isc, pozniej najwyzej usiadziemy. - odpowiedziala.
- okej. - odpowiedzialam. - szlysmy w ciszy. - w pewnym momencie patrycja zatrzymala sie. - tez sie zatrzymalam. - zaczela patrzec mi w oczy i zlapala za ramiona. - tez zaczelam sie na nia patrzec.
- wiesz, laura. - powiedziala.
- tak? - zapytalam.
- ciesze sie, ze cie poznalam. nigdy bym sobie nie pomyslala, ze bedziemy ze soba tyle rozmawiac, a tym bardziej, ze poza szkola bedziemy spedzac razem czas. musze ci powiedziec, ze naprawde bardzo cie lubie. - powiedziala. - ja takze sie ciesze, ze sie poznalysmy, no naprawde kto by pomyslal, ze zaczniemy ze soba rozmawiac i spedzac  wspolnie czas. szczerze mowiac tez cie bardzo polubilam. - powiedzialam. - patrycja usmiechnela sie do mnie. - ja do niej takze. - zaczela zblizac sie swoimi ustami do moich i po chwili nasze usta sie stykaly. - patrycja zaczela mnie calowac. - odsunelam sie od niej.
- co ty robisz? - zapytalam zmieszana.
- caluje cie gluptasie. - odpowiedziala.
- gdy mowilam, ze cie bardzo lubie nie chodzilo mi o to, ze mi sie podobasz. po prostu lubie cie jako kolezanke. - powiedzialam.
- a okej rozumiem, zle zrozumialam cie widocznie. przepraszam, ze cie pocalowalam. - powiedziala lekko smutna.
- okej, nic sie nie stalo, ale po prostu chce zebys wiedziala, ze mozemy co najwyzej sie przyjaznic. - odpowiedzialam.
- no okej, mi to pasuje. - powiedziala.
- usiadziemy? - zapytalam.
- jasne. - odpowiedziala patrycja. - podeszlysmy do lawki i usiadlysmy. - siedzialysmy w ciszy, gdy nagle przyszlo mi powiadomienie na telefon. - wzielam telefon do reki. - zobaczylam wiadomosc od sary. sara: hej slonce, przepraszam, ze wczesniej sie nie odzywalam, ale mialam zwariowany dzien i totalnie nie mialam czasu na uzywanie telefonu. chcialabym ci to jakos wynagrodzic, co ty na to zebysmy sie dzis spotkaly?
ja: okej rozumiem, jasne chetnie sie z toba spotkam.
sara: oo to swietne, skonczylas juz lekcje?
ja: tak, aktualnie siedze w parku z kolezanka z klasy.
sara: okej, to moge po ciebie przyjechac za jakis czas.
ja: jasne, w sumie to mozesz zaraz sie zbierac i jechac, bo troche to potrwa, a my i tak pewnie bedziemy sie zaraz zbierac.
sara: okej, to wyslij mi moze lokalizacje, zebym wiedziala gdzie podjechac po ciebie.
ja: okej.
- wyslalam sarze moja lokalizacje.
sara: okej, dziekuje, za jakies 50 minut bede, do zobaczenia skarbie.
ja: okej, do zobaczenia slonce.
- ile masz jeszcze czasu? - zapytalam.
- no w sumie to za 30 minut mam autobus, to wtedy bym sie juz zbierala. - powiedziala patrycja. - okej, to mozemy zaraz sie zbierac, odprowadze cie. - odpowiedzialam.
- okej, dziekuje milo z twojej strony. - powiedziala usmiechajac sie.
- luzik nie ma za co. - odpowiedzialam takze sie usmiechajac.
- a ty do kiedy masz czas? - zapytala.
- no w sumie autobus, ktorym bym jechala juz odjechal i nastepny jest po 16, ale za jakis czas przyjedzie sara i mnie podwiezie. - powiedzialam.
- aa okej, no to fajnie. - odparla. - posiedzialysmy jeszcze chwile, a nastepnie wstalysmy i zaczelysmy isc na przystanek.
'10 minut pozniej'
- bylysmy juz na przystanku.
- za okolo 10 minut powinien przyjechac. - rzekla patrycja. - okej, poczekam razem z toba. - odpowiedzialam.
- dziekuje, ale nie musisz. - powiedziala.
- luzik poczekam, mam czas. - odparlam.
- no okej. - powiedziala.
'8 minut pozniej'
- podjechal autobus.
- dobra to moj, lece papa, do jutra. - powiedziala patrycja i przytulila mnie.
- papa, do jutra. - odpowiedzialam i takze ja przytulilam.
- dobra pojde sobie z powrotem do tego parku, usiade i poczekam na sare. - pomyslalam i zaczelam isc w jego strone.
'10 minut pozniej'
- bylam juz w parku, podeszlam do lawki i usiadlam. - minela chwila gdy nagle zobaczylam sare idaca w moja strone. - wstalam i zaczelam isc w jej strone.
- hej kochanie. - powiedziala.
- hej slonce. - odpowiedzialam i pocalowalam ja. - sara odwzajemnila.
- jestes glodna? - zapytala sara. - nie. - odpowiedzialam bez zastanowienia.
- jadlas niedawno? - zapytala.
- nie jadlam. - odparlam.
- a kiedy ostatnio jadlas? - zapytala.
- co ty mnie tak wypytujesz? - zapytalam.
- po prostu po szkole najczesciej jest sie glodnym. - powiedziala. - ja nie jestem. - odpowiedzialam.
- no okej, a odpowiesz mi kiedy jadlas ostatnio? - zapytala.
- nie pamietam. - odpowiedzialam. 
- jak to? - zapytala.
- normalnie, nie mam czasu na jedzenie. - odpowiedzialam lekko wkurzona.
- teraz mamy czas, wiec mozesz zjesc slonce. - powiedziala lekko smutna.
- nie chce, nie jestem glodna. - powiedzialam wkurzona.
- no okej, spokojnie, nie denerwuj sie, chce dla ciebie dobrze. - powiedziala.
- no okej. - odpowiedzialam.
- dobra to jak spedzimy ten czas? - zapytalam.
- zabiore cie w pewne miejsce. - powiedziala.
- okej, a jakie? - zapytalam.
- aa dowiesz sie na miejscu. - powiedziala usmiechajac sie.
- no okej. - odpowiedzialam.
- dobra to chodz do samochodu. - powiedziala.
- no dobra. - odparlam.
'7 minut pozniej'
- bylysmy juz kolo samochodu. - sara otworzyla mi drzwi. - wsiadaj slonce. - powiedziala. - usmiechnelam sie i wsiadlam. - sara poszla od drugiej strony i tez wsiadla. - wziela do reki bandame.
- chodz tutaj, zakryje ci oczy i odkryje jak juz bedziemy na miejscu, bedziesz miala niespodzianke. - powiedziala usmiechajac sie.
- dobrze. - odpowiedzialam takze sie usmiechajac. - sara zawiazala mi bandame na oczach, a nastepnie dala buziaka w usta.
- ile gdzies czasu bedziemy tam jechac? - zapytalam.
- no okolo godzinke. - odprala.
- aa no to nie jakos nie wiadomo jak dlugo. - rzeklam.
- noo szybko minie. - odprarla.
- a w ogole z jaka kolezanka bylas tam w parku? - zapytala.
- z ta patrycja, co ostatnio widzialas jak sie zegnalam przed szkola. - powiedzialam.
- aa okej i jak fajnie bylo? - zapytala. - tak, ale w pewnym momencie nie za bardzo. - odparlam.
- dlaczego? cos sie stalo? - zapytala.
- tak, slaba sytuacja ogolnie. - odpowiedzialam.
- co sie stalo? - zapytala.
- opowiem ci. - odparlam.
- okej, slucham slonce. - rzekla. - wiec tak, wszystko bylo git, ale zmienilo sie to w momencie, w ktorym patrycja mnie zle zrozumiala. mianowicie powiedziala mi, ze mnie bardzo lubi, ja jej odpowiedzialam, ze ja ja tez, bo musze przyznac, ze naprawde jest fajna. ona zrozumiala zle to zrozumiala, bo myslala, ze mi sie podoba, a tak nie jest i po tym jak to powiedzialam pocalowala mnie, wtedy sie odsunelam od niej i zapytalam co ona robi i wytlumaczylam jej, ze lubie ja jako kolezanke nic wiecej. - powiedzialam.
- o kurde no to serio slabo. - powiedziala zdziwiona sara.
- ale czekaj ona nie wie, ze masz dziewczyne? - zapytala mnie sara. - nie wie, ale mowilam jej wczesniej zanim bylysmy razem, ze ktos mi sie podoba. ona w ogole wtedy juz tak jakby powiedziala to, ze chcialaby byc ze mna i jej juz wtedy powidzialam, ze mozemy sie kumplowac, bo nie chce zwiazku. - rzeklam.
- a no to troche nie rozumiem czemu teraz cie pocalowala. - powiedziala sara.
- no ja tez, ale chyba po prostu zrobila sobie niepotrzebnie nadzieje. - powiedzialam.
- no pewnie tak. - rzekla sara.
'1 godzine pozniej'
- jestemy na miejscu slonce. - rzekla sara.
- oo fajnie, moge juz zdjac bandame? - zapytalam.
- jeszcze nie, zdejme ci jak juz wyjdziemy z samochodu. - powiedziala.
- dobrze. - odparlam. - sara wyszla z samochodu, otworzyla mi drzwi i pomogla mi wysiasc. - poszlysmy kawalek i sie zatrzymalysmy. - sara zdjela mi bandame. - rozejrzalam sie dookola.
- o wow jak tu jest pieknie, jeziorko kolo lasu, piekne miejsce naprawde. - powiedzialam usmiechnelam sie i pocalowalam sare. - odwzajemnila.
- ciesze sie, ze podoba ci sie niespodzianka, idziemy sie po kapac w jeziorze? - powiedziala przy tym pytajac.
- okej, ale nie mam nic do przebrania. - rzeklam.
- nie szkodzi i tak bedziemy sie kapac nago, nikogo tu oprocz nas nie ma. - odparla.
- no w sumie prawda. - rzeklam. - sara zaczela sie rozbierac. - ja takze. - po chwili juz bylysmy rozebrane. - zlapalam sare za reke i zaczelam biec w strone jeziora. - sara zaczela biec razem ze mna.
- aaa jaka zimna woda. - powiedzialam.
- no prawda, ale zaraz sie przyzwyczaimy i bedzie nam cieplo. - powiedziala.
- no raczej. - rzeklam. - sara zaczela mnie calowac. - ja ja takze. - po jakims czasie przestalysmy.
- idziemy troche poplywac? - zapytalam.
- jasne. - odpowiedziala sara. - zaczelysmy plynac oddalajac sie przy tym od brzegu.
- po 5 minutach zawrocilysmy i wrocilysmy na brzeg.
- czekaj chwilke slonce, pojde nam po reczniki. - powiedziala do mnie sara.
- okej. - odpowiedzialam. - sara po chwili wrocila z 2 recznikami. - prosze skarbie. - powiedziala i wreczyla mi recznik.
- oo dziekuje kochanie. - odparlam i wzielam recznik.
'5 minut pozniej'
- wytarlysmy sie i ubralysmy.
- pojdziemy jeszcze na spacer do lasu? - zapytalam.
- jasne. - odparla. - sara zlapala mnie za reke. - zaczelysmy isc w strone lasu.
- po okolo 3 minutach bylysmy juz w lesie. - szlysmy przez las trzymajac sie za rece i rozmawiajac.
- po okolo godzinie wrocilysmy do samochodu.
- jedziemy do mnie? - zapytalam. - dobrze, mozemy jechac. - odparla sara.
'2 godziny pozniej'
- bylysmy juz u mnie pod domem. - wysiadlysmy z samochodu i poszlysmy do domu.
- w salonie zobaczylysmy moja mame.
- czesc mamo. - powiedzialam.
- dzien dobry. - powiedziala sara.
- czesc, dzien dobry. - odpowiedziala.
- o w koncu jestes, gdzie bylas? - zapytala mnie mama.
- bylam z sara w takim ladym miejscu. - powidzialam.
- ladnym, czyli gdzie? - zapytala.
- nie wiem gdzie to bylo, ale bylo to jezioro kolo lasu. - odparlam.
- a okej. - rzekla.
- dobra mamo idziemy na gore. - rzeklam.
- dobrze idzcie. - odparla. - poszlysmy na gore do mojego pokoju.
- co robimy? - zapytala mnie sara.
- najpierw zmienie ksiazki na jutro do szkoly, a potem zobaczy sie. - rzeklam.
- no dobrze. - odparla sara. - zmienilam ksiazki, a nastepnie polozylam sie do lozka i przykrylam koldra.
- co ty spac idziesz? - zapyatala.
- niee, po prostu chce sie ogrzac, bo troche mi zimno. - powiedzialam.
- a okej. - odparla.
- chodz poloz sie kolo mnie. - powiedzialam.
- okejj. - odpowiedziala, polozyla sie kolo mnie i tez przykryla sie.
- ogladamy cos czy nie? - zapytalam.
- no mozna obejrzec, ale tym razem ty wybierasz. - powiedziala.
- no dobrze. - odparlam i wlaczylam netflixa na tv.
- hmmm co by tu obejrzec, niech bedzie to. - powiedzialam i wlaczylam film.
- romans widze jakis. - rzekla sara.
- dokladnie tak. - odparlam i polozylam glowe na piers sary. - sara przytulila mnie. - zaczelysmy ogladac.
'2 godziny pozniej'
- film sie skonczyl. - w pewnym momencie zasnelam.
- i jak podobal ci sie film? - zapytala mnie sara.
- slonce, slyszysz? - zapytala.
- co ty spisz? - ponownie zapytala.
- no ladnie zasnelas mi na cycku. - powiedziala smiejac sie cicho. - kurcze 22 juz bede musiala niedlugo jechac, jak sie nie obudzisz za pol godziny to cie obudze, bo przeciez nie pojade bez pozegnania sie. - szeptnela do mnie.
- minelo 30 minut. - nadal spalam.
- no nic, musze cie obudzic slonce. - powiedziala do mnie.
- slonce wstawaj. - powiedziala lekko mnie szturchajac. - nadal spalam.
- jacie, no to teraz jak cie tu obudzic. - powiedziala i ponownie mnie szturchnela nieco mocniej. - przebudzilam sie.
- znow zaspalam? - zapytalam zaspana.
- niee, zanelas na mnie slonce, a za niecale pol godziny 23 i musze juz wracac do domu, a nie chcialam jechac bez pozegnania, wiec obudzilam cie. - powiedziala.
- co prawie 23? jezu co tak szybko? - zapytalam.
- no widzisz szybko minelo. - rzekla.
- no kurcze, nie chce zebys jechala juz, ale musisz, bo jutro szkola nadal jest. - powiedzialam smutna.
- no niestety. - odparla takze smutna.
- spotkamy sie w weekend, bede spac wtedy u ciebie. - powiedziala.
- przedluzmy to od piatku do niedzieli. - rzeklam.
- dobry pomysl, im wiecej czasu spedzamy razem tym lepiej. - odparla.
- dokladnie. - rzeklam.
- dobrze slonce, ja juz bede sie zbierac. - powiedziala.
- okej, odprowadze cie do samochodu. - odpowiedzialam.
- dobrze. - rzekla. - zeszlysmy na dol. - zastalysmy tam moja mame.
- wracasz juz do domu sara? - zapytala mama.
- tak, do widzenia - odpowiedziala.
- do widzenia. - odpowiedziala mama.
- ja ide tylko odprowadzic ja do samochodu. - powidzialam do mamy. - dobrze. - odparla mama. - nastepnie wyszlyszmy z domu i podeszlysmy do samochodu.
- no dobrze to dobranoc slonce. - powiedziala sara.
- dobranoc skarbie. - odpowiedzialam. - zaczelysmy sie calowac. - po chwili przestalysmy. - sara weszla do samochodu i odjechala. - wrocilam do swojego pokoju.
- no dobra ide sie myc, a potem spac. - pomyslalam biorac pizame. - poszlam do lazienki. -  rozebralam sie i weszlam pod prysznic.
'40 minut pozniej'
- wyszlam spod prysznica, wytarlam sie i ubralam, nastepnie podeszlam do umywalki i zaczelam myc zeby.
- po okolo 2 minutach skonczylam myc i poszlam do mojego pokoju. - polozylam sie do lozka.
- po jakis 10 minutach zasnelam.

women Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz