wyczekiwany dzien

36 11 0
                                    

jest piatkowy poranek...
- wstaje obudzona przez budzik.
- jezu tak, to juz dzis w koncu! - krzyknelam.
- dobra, ogarne sie i jade tam. - pomyslalam i udalam sie do lazienki.
'50 minut pozniej'
- bylam juz ogarnieta i zaczelam isc w strone wyjscia.
'1 godzine pozniej'
- szlam juz na aule, na ktorej mialo odbyc sie zakonczenie.
- wzielam telefon do reki i zaczelam pisac do sary.
ja: hej slonce, to o ktorej dzis sie widzimy?
- po drodze wpadlam na patrycje.
- sorki, o hejka patrycja, co tam cieszysz sie, ze to juz dzis? - zapytalam.
- hejkaa, no mega sie ciesze. - odpowiedziala.
- zaczelysmy isc razem. - po chwili siedzialysmy juz na miejscach.
'40 minut pozniej'
- apel sie skonczyl.
- zaczelam isc do klasy, w ktorej mielismy spotkanie z wychowawca.
- telefon zaczal wibrowac, napisala sara.
sara: o 17 moze byc?
ja: tak, a co ty na podwojna randke? z sandra i jej chlopakiem, poznacie sie w koncu.
sara: no fajny pomysl, a gdzie sie spotkamy?
ja: moze pojdziemy na kregle?
sara: ooo okej, to przyjade po ciebie i dasz mi lokalizacje do tego miejsca i pojedziemy razem oki?
ja: jasne, do pozniej.
sara: do pozniej.
- siedzialam w klasie i wlasnie wywolane zostalo moje nazwisko, wstalam i poszlam po swiadectwo.
'20 minut pozniej'
- spotkanie sie skonczylo i zaczelam isc na przystanek.
- czekajac na autobus spalilam szluga.
'10 minut pozniej'
- autobus przyjechal, wsiadlam do niego i zaczelam jechac do domu.
'1 godzine pozniej'
- bylam juz w domu.
- napisze do sandry o ta randke. - pomyslalam.
- wyciagnelam telefon i zaczelam pisac.
ja: hejka sandra co ty na to zeby zrobic podwojna randke?
- po pieciu minutach telefon wydal z siebie dzwiek wibracji.
sandra: oo fajny pomysl, dzis o ktorej?
ja: jakos tak o 18 w kregielni, wysle ci lokalizacje jej.
sandra: okej, dam znac patrykowi.
- wyslalam lokalizacje sandrze.
ja: oki, to do pozniej.
sandra: do pozniej.
- dobra mam jeszcze 6,5 godziny, co by tu porobic. - pomyslalam.
- wiem, obejrze sobie serial. - powiedzialam i wlaczylam telewizor, a nastepnie netflixa, serial i zaczelam ogladac.
'5 godzin pozniej'
- dobraaa starczy, wciagne sobie teraz.
- wyciagnelam z pudeleczka woreczek z kokaina, troche wysypalam na blat, ulozylam kreske i wciagnelam.
- to jest to, dobra ide sie ogarnac.
'1 godzine pozniej'
- bylam juz gotowa do wyjscia.
- dobra sara zaraz powinna byc, jeszcze sobie blanta zapale. - powiedzialam cicho.
- wzielam pudeleczko z ziolem szczescia i skrecilam blanta, a nastepnie zaczelam palic.
- przyszedl sms od sary.
sara: juz jestem u ciebie pod domem.
ja: okej juz ide.
- kurwa bedzie sie czepiac, ze pale, dobra chuj tam, ide.
- schodze na dol, zaczynam ubierac buty.
- czy ty palisz maryche? - zapytal mnie tata.
- ups, przylapales mnie. - rzeklam.
- co sie z toba dzieje. - odparl.
- nic, jestem dorosla, moge robic to co chce. - powiedzialam.
- taaa. - odpowiedzial i poszedl.
- wyszlam z domu, dokonczylam blanta i wsiadlam do samochodu.
- hej kochanie. - powiedzialam i dalam buziaka dziewczynie.
- hej slonce.- odwzajemnila.
- no nie, cpalas? - zapytala.
- widac? - odpowiedzialam pytaniem na pytanie.
- tak, kurwa widac. jezu laura. - odrzekla.
- no jeju i jestes zla. - rzeklam.
- tak, jestem, ale dobra jedziemy na ta randke i bedziemy udawac, ze nic sie nie stalo. - powiedziala.
- no okej. - odparlam.
- to w cale nie jest okej. - odrzekla.
- wiem.. - powiedzialam.
'50 minut pozniej'
- dotarysmy na miejsce, wysiadlysmy z samochodu i udlalysmy sie do kregielni.
- sandra i patryk juz na nas czekali. - podeszlysmy do nich.
- hejkaa. - powiedzialam i ich przytulilam.
- hejka. - odpowiedzieli jednoczesnie i takze mnie przytulili.
- przedstawie was sobie, sandra i patryk to jest sara, sara to sandra i patryk. - powiedzialam.
- hejka sara, duzo o tobie slyszlam. - powiedziala i przytulila dziewczyne.
- hejka, oo no ciekawe. - odpowiedziala i przytulila sandre.
- hej sara. - powiedzial chlopak i przytulil sare.
- hej patryk. - odpowiedziala i takze go przytulila.
- to co gramy? - zapytalam.
- jasne. - odpowiedziala sandra.
- tak. - odpowiedzieli jednoczesnie sara i patryk.
- kto pierwszy? - zapytala sandra.
- moze zaczniemy od najmlodszej osoby? - zapytala sara.
- no fajny pomysl. - odpowiedzial patryk.
- no czyli ja. - odpowiedzialam i zasmialam sie.
- no faktycznie, to zaczynaj. - odparla sandra.
- wzielam kule do reki, zamachnelam sie i rzucilam.
- zbilam wszystkie kregle.
- o wow, brawo kochanie dobry rzut. - powiedziala sara i mnie pocalowala.
- takze pocalowalam dziewczyne.
- patryk wzial kule i rzucil.
- kula wpadla do rynienki.
- no kurde. - powiedzial.
- wszyscy zaczeli sie smiac.
- ale wy jestescie mili. - rzekl.
- no bardzo. - odparla sandra.
- dobra rzucaj stara. - rzeklam do sandry.
- sandra wziela kule i rzucila.
- zbila prawie wszystkie kregle, zostaly dwa nie zbite.
- no nienajgorzej. - powiedzialam.
- sara wziela kule i rzucila.
- zbila wszystkie kregle.
- ooo no ladnie. - powiedzialam i ja pocalowalam.
- odwzajemnila.
- jestesmy najlepsze. - rzeklam.
- dokladnie. - odparla.
- kilka rund pozniej.
- ja bylam na pierwszym miejscu, sara na drugim, sandra na trzecim, a paryk na czwartym.
- no kolego cos ci nie idzie. - rzeklam do patryka.
- no wiem. - odparl wkurzony lekko.
- dobra, to co ostatnia rundka i konczymy czy dwie? - zapytalam.
- mozna dwie i spadamy. - odrzekl chlopak.
- no dobra. - powiedzialam, wzielam kule i rzucilam.
- zbilam wszystkie kregle.
- latwo z wami. - rzeklam.
- nie ciesz sie tak. - powiedziala sandra.
- patryk zbil pierwszy raz wszystkie kregle.
- oo wow, pierwszy raz. - powiedzialam i sie zasmialam.
- ha ha ha. - odrzekl.
- sandrze kula wypadla z toru.
- no jezu. - odparla.
- zasmialam sie.
- sara nie zbila tylko jednego kregla.
- jest dobrze slonce. - powiedzialam.
- w nastepnej kolejce zbilam piec kregli, patryk dwa, sandra szesc, a sara osiem.
- no to co zbieramy sie? - zapytalam.
- tak. - odpowiedzieli jednoczesnie.
- okej. - odparlam.
- zaczelismy isc do wyjscia.
- na parkingu sie pozegnalismy, sandra i patryk poszli do samochodu patryka, a ja i sara poszlysmy do jej samochodu.
- sara odpalila samochod i zaczelysmy jechac.
- no i co o nich sadzisz? - zapytalam.
- no wydaja sie calkiem na git osoby. - odparla.
- to fajnie, ze ich polubilas. - rzeklam.
'50 minut pozniej'
- bylysmy u mnie pod domem.
- idziesz do mnie czy jedziesz juz do domu? - zapytalam.
- a zostane u ciebie jeszcze troche. - odparla.
- okej. - odpowiedzialam.
- wyszlysmy z samochodu i poszlysmy do mnie do pokoju.
- to co robimy? - zapytalam.
- mozemy polezec rozmawiajac lub w ciszy. - rzekla.
- dobrze. - odparlam.
- polozylysmy sie na lozko i zaczelysmy patrzec sobie w oczy.
- sara zaczela mnie calowac. - odwzajemnilam.
- porozmawiajmy o tym co sie z toba dzieje. - odparla.
- juz o tym gadalysmy, wszystko wiesz. - rzeklam.
- ale narkotyki to nie wyjscie, mam z toba pojsc do psychologa? - zapytala.
- a co on mi da? - odpowiedzialam pytaniem na pytanie.
- rozmowa potrafi duzo pomoc, ale sadze, ze jeszcze potrzebujesz odwyku. - powiedziala.
- jak wykorzystam wszystki towar jaki mam, a duzo mi nie zostalo, to juz nie kupie wiecej, rzuce to obiecuje. - powiedzialam placzac.
- no okej, ale mam nadzieje, ze nie oszukujesz mnie. - odparla.
- mowie prawde. - odpowiedzialam.
- no dobrze, juz nie placz slonce. - powiedziala.
- kocham cie bardzo mocno, nie wyobrazam sobie zycia bez ciebie. - powiedzialam.
- ja tez ciebie kocham i nie chce bez ciebie zyc, dlatego musisz rzucic to swinstwo zebysmy mogly byc jak najdluzej razem. - rzekla.
- wiem. - odparlam.
- mozesz zostac na noc? - zapytalam.
- jasne slonce, zostane. - powiedziala.
- tak bardzo sie ciesze, mam pare twoich ubran, albo dam ci moje, wiec bedziesz miala co ubrac. - rzeklam.
- dobrze slonce. - odparla.
- polezymy jeszcze chwile i idziemy sie myc? - zapytalam.
- okej. - odrzekla.
'20 minut pozniej'
- to co idziemy? - zapytala.
- tak. - odpowiedzialam.
- wstalysmy z lozka i udalysmy sie do lazienki.
- nawzajem sie rozebralysmy, a nastepnie umylysmy i wyszlysmy spod prysznica.
- wytarlysmy sie, umylysmy zeby i spowrotem wrocilysmy do lozka.
- robimy cos jeszcze czy idziemy spac? - zapytalam.
- sara zaczela mnie calowac.
- nie mam teraz checi do tego, moze rano? - zapytalam.
- jasne, mozemy sie po prostu pocalowac, przytulic i pojsc spac.- rzekla sara.
- okej dziekuje slonce. - odparlam.
- nie ma za co kochanie. - odrzekla i zaczela mnie calowac. - odwzajemnilam.
- po chwili przestalysmy sie calowac i przytulilysmy sie.
- to co idziemy spac? - zapytala.
- okej, to dobranoc milych snow kochanie. - powiedzialam.
- dobrze, dobranoc kolorowych snow wyspij sie slonce.

women Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz