— W siodle jest wygodniej — burknął Carl, obejmując w pasie dziewczynę.
— Od kiedy ty taki delikutaśny? — zaśmiała się nastolatka, odwracając na chwilę głowę w jego stronę — Przecież zawsze to ja siedzę w siodle, chyba że ja mam inny kaprys, ty siedzisz i tak na dupie Saluta.
— Ale wtedy dodatkowo mogę się trzymać siodła — powiedział twardo.
— Zawsze trzymasz się mnie jak rzep psiego ogona — znowu się zaśmiała, wracając do patrzenia przed siebie.
— Gdzie się wybieramy? — szybko zmienił temat, wiedząc że z dziewczyną nie wygra.
— Przed siebie, może znajdziemy jakieś sklepy czy coś, słyszałam że twój tata potrzebuje jakiegoś jedzenia dla Judith.
— Jakim cudem ty to słyszałaś, a ja nie? — powiedział zdziwiony.
— Bo ja, potrafię słuchać — stwierdziła — Trzymaj się mocniej — mówiąc to praktycznie od razu ruszyła konia galopem, chłopak nie spodziewający się tak szybkiego zmiany tempa cicho pisnął, czując jak wynika go do góry, jednak udało mu się nie spaść.
----
Po dość długiej jeździe, nastolatkowie znaleźli małe miasteczko w którym było wiele sklepów. Dziewczyna zatrzymała konia, czekając aż chłopak z niego zejdzie.
— No złaź, chyba że chcesz dostać kopa w twarz jak ja zrobię to pierwsza — stwierdziła czekając na ruch chłopaka, który po dłuższej chwili namysłu zszedł grzecznie z konia. — Dobra, to gdzie idziemy najpierw? — zaczęła myśleć na głos, rozglądając się wokół siebie.
— Może tamten? Wygląda jak by coś w środku zostało — stwierdził chłopak, patrząc w stronę okna przez które było widać produkty na wystawie sklepowej.
— Może być — odpowiedziała mu, po czym spojrzała w stronę Saluta — Wróć jak cię zawołam — pocałowała konia w chrapy, po czym klepnela go z całej siły w zad a ten pobiegł szukając dla siebie bezpiecznego miejsca.
Dwójka weszła do wybranego wcześniej sklepu i zaczęli przemierzać sklep w poszukiwaniu czegokolwiek zdatnego czy to do zjedzenia, czy do użytku. Dziewczyna trzymała swój plecak zawieszony na brzuchu, był on lekko rozpięty tak aby mogła bez problemu wrzucić coś co uzna za przydatne, jednocześnie tak żeby nie wypadło przy gwałtowniejszym ruchu.
— Dlaczego kazałaś Salutowi uciekać? — zapytał ciekawy chłopak, wrzucając jakieś rzeczy do swojej własnej torby.
— Gdyby ktoś, lub coś, go zobaczyło były by dwa wyjścia — spojrzała na niego stając w miejscu — Pierwsza — pokazała jeden palec — Gdyby to był człowiek, chciałby go wziąć, za wszelką cenę. A druga — pokazała drugi palec — Gdyby to był sztywny, zapewne starał by się go zjeść, jeden czy dwa jeszcze nic by nie zrobiły, Salut jest zdolny poradziłby sobie, ale gdyby to była jakaś zgraja, większą grupka, byłby martwy — dziewczyną delikatnie wstrząsnęło gdzie wyobraziła sobie obraz zjadanego żywcem konia — Tylko on mi został, no i tata, ale żeby do niego się dostać, potrzebuje konia, a koń nie zostawi mnie nawet ze względu na moje humorki.
Chłopak jedynie kiwnął głową w odpowiedzi, nie wiedząc co ma powiedzieć. Nie był przygotowany na taką odpowiedź, jednak stwierdził że czasem lepiej nic nie powiedzieć, niż powiedzieć coś głupiego. Brązowowłosy jeszcze chwilę przyglądał się dziewczynie pakującej jakieś rzeczy spożywcze do plecaka, po czym zaczął robić to samo.
Dziewczyna na chwilę zastygneła w bezruchu, słysząc jak parę alejek obok coś spada z półki. Spojrzała na Carla przystawiając palec do ust, dając mu znać że ma być cicho, a najlepiej się nie ruszać i nie oddychać. Brązowooka poruszyła się delikatni, starając się odwrócić głowę w stronę dźwięku, gdy jej się udało, jej źrenicę delikatnie się powiększyły widząc blondwłosego mężczyznę.
CZYTASZ
She Is Crazy | The Walking Dead
Fanfiction-Ona jest cholernie szalona! -Wiem i... Podoba mi się to ---- Okładka by Ja