— Co jest? — zapytała czarnowłosa — Salut? — cały czas zwracała uwagę na zachowanie swojego wierzchowca, który zaczął się szczurzyć.
Dziewczyna ciągle czyściła swojego konia, rozglądając się wokoło. Nie zauważyła nic dziwnego, więc... Dlaczego Salut się tak zachowywał? Podczas gdy Lucy, już miała się schylać, aby wziąść kopystkę, ktoś wskoczył jej na plecy. Czarnooka zareagowała natychmiastowo, szybko złapała napastnika za ręce, po czym przerzuciła go nad sobą, przez co ta osoba wylądowała na ziemi.
— Ała... — mruknął brązowowłosy — dlaczego jesteś taka okrutna? — zapytał, dalej leżąc.
— Zboczenie zawodowe — zaśmiała się, po czym podała mu rękę, która ochoczo przyjął i wstał.
Dziewczyna podeszła bliżej konia i poklepała go po szyi.
— Dobry koń — mówiąc to, dała mu szybko jabłko i zgarnęła kopystkę do ręki.
— Co takiego zrobił, że nazywasz go " dobry koń"? — zapytał zaciekawiony chłopak, opierając się o płot, za którym znajdowały się świnie.
— Noga — wierzchowiec posłusznie podał jej, wskazana przez nią kończynę. — Wyczuł że ktoś się zbliża, ja ciebie nie widziałam, on tak — mówiąc to, spojrzała na Carla, niezaprzestając czyszczenia kopyt.
— Jak?
— Salut — zwróciła się, do swojego kompana — Jak go zauważyłeś?
Czterokopystny zwierzak, spojrzał na nią wzrokiem mówiącym " Uważaj, bo ci odpowiem". Lucy zaśmiała się cicho, po czym podeszła po pad, który zakłada się pod siodło westernowe.
— A ty co? — spojrzała na chłopaka, który nie wiedział o co chodzi — Łap za ogłowie i zakładaj.
Chłopak spojrzał na nią krótko, po czym zaczął wykonywać polecenie dziewczyny. Ona jednak, jedynie oparła się o płot i patrzyła jak chłopak nieudolnie stara się założyć ogłowie. Otóż, Salut jest tak wiernym koniem, że nawet nie przyjmie wędzidła od innej osoby, niż Lucy. Koń, aby jeszcze bardziej pouprzykrzać życie młodego Grimes'a, zaczął robić żyrafę, czyli dawał łeb jak najwyżej potrafił, tak aby chłopak nie mógł dosięgnąć.
Lucy zaśmiała się cicho, patrząc na męczenniczą minę Carla.
— Daj — mówiąc to, odbiła się od ogrodzenia i wzięła ogłowie do rąk — patrz jak to się robi — po powiedzeniu tego, bezproblemowo założyła, wspomnianą wcześniej, rzecz.
————
Dwójka nastolatków jechała na jednym koniu, bowiem okazało się, że brązowowłosy nie potrafi jeździć konno. Jednakże to nie był jedyny problem, drugim problemem było to, iż Michonne wzięła drugiego wierzchowca.
Droga, do małego miasteczka, nie okazała się długą. Po niecałych dwudziestu minutach, Lucy wraz z Carlem byli już na miejscu.
Oboje zeskoczyli z Saluta, po czym dziewczyna przerzuciła uwiąz, przez jedną ze starych ławek. Koń tak długo z nią przebywał, że już nawet nie miał zamiaru uciekać, wyjątkiem było to, gdy pojawili się sztywni. Jednakże on sam, zaczął ich odciągać, a gdy ich zgubił wracał na swoje miejsce.
Dziewczyna złapała swoją kosę, po czym pchnęła stare, zakurzone drzwi, które dość głośno skrzypneły. Po czym ostrożnie weszli, sprawdzając czy jest czysto.
— U mnie czysto! — powiedział chłopak, po czym zamknął drzwi, aby jakaś zaraza nie weszła.
Dziewczyna szybkim ruchem odcięła głowę jednego sztywnego, który znalazł się na placu boju, po czym wzięła ją do ręki.
— U mnie też czysto. — mówiąc to, postawiła głowę szwendacza, na jednej ze sklepowych półek.
— To czego szukamy?
— Ubrań — powiedziała szybko, po czym zaczęła przechodząc się, po sklepie.
Dziewczyna szukała swojego rozmiaru, albo większego. No, bo która dziewczyna nie chciała by większej bluzki, albo bluzy?
CZYTASZ
She Is Crazy | The Walking Dead
Fiksi Penggemar-Ona jest cholernie szalona! -Wiem i... Podoba mi się to ---- Okładka by Ja