4. Huk

1.4K 22 11
                                        


Czwartkowy świt nie różnił się zbytnio od poprzednich, zamglonych poranków. Codziennie było chłodno, a mroźny wiatr nieprzyjemnie łaskotał ludzkie policzki. Widoczność natomiast utrudniała wielka, naziemna chmura, pośród której ledwo dało się zauważyć połyskujące lampy przejeżdżających samochodów.

Jednak nie był to największy problem, bowiem przez szkołę miałam kompletne urwanie głowy. Ciągłe kartkówki czy też inne zaliczenia nie pozwalały na choć krótką chwilę wytchnienia.

Przez chwilę zastanawiałam się, czy nauczyciele na pewno pochodzą z naszej planety. Obrzydliwie ciężko jest przyjąć naszym mózgom tyle nowych wiadomości, faktów czy ciekawostek, lecz oni tego najzwyczajniej w świecie nie rozumieją. Charakteryzują się między innymi brakiem pokory i odpornością na błagających o litość uczniów, którzy nie dają rady nadążyć za materiałem.

Mam wrażenie, iż chcą po prostu zagwarantować wychowankom to, co musieli przechodzić oni sami za czasów szkolnych.

Budzik, dzięki któremu powstałam do żywych, zadzwonił dokładnie o szóstej nad ranem. Nie podniosłam się z łóżka od razu, ponieważ w zwyczaju miałam kilkunastu minutowe przeciąganie się oraz krótkie przypomnienie zagadnień związanych z zapowiedzianym na ten dzień zaliczeniem. Gdy byłam już gotowa na stawienie czoła dzisiejszemu dniu, postanowiłam się wreszcie podnieść. Najpierw usiadłam, bo jak zwykle przed moimi oczami zawisły ciemne mroczki utrudniające funkcjonowanie, a gdy ustały, ostrożnie postawiłam stopy na miękkim, szarym dywanie.

Chwiejnym, ospałym krokiem podeszłam do okna, na którego zewnętrznej stronie roiło się od kropel deszczu. Cichy szum dał mi do wiadomości, iż z poszarzałych obiektów rozłożonych nierównomiernie na kopule nieba wydobywała się delikatna mżawka. Podniosłam rolety do samej góry i zatraciłam się w oglądaniu akcji, jaka rozgrywała się tuż za szybą. Korony drzew kołysały się na wietrze, a kolorowe liście dawały pokaz najrozmaitszych akrobacji, opadając bezbronnie na wilgotną trawę lub grafitową jezdnię. Przydrożne latarnie nadal rzucały na otoczenie pożółkły blask, bowiem świat wyglądał, jakby nie wybudził się jeszcze ze snu.

Nagle moje myśli podążyły w stronę blondwłosego siatkarza, który niegdyś wyrwał mnie z rąk młodego psychopaty. Ostatni raz widzieliśmy się w sobotę, gdy zaprosił mnie na kawę i szarlotkę do kawiarni. Od tamtego czasu jedynie zamieniamy kilka słów na czacie. Mimo tego, że często krzyżujemy ze sobą spojrzenia na szkolnej stołówce czy korytarzu, żadne z nas nie ma odwagi przy tak dużej ilości ludzi dookoła, na spokojnie podejść i porozmawiać. 

Z zamyślenia wyrwał mnie kolejny budzik rozbrzmiewający na szafce nocnej. Dopiero gdy spojrzałam na zegarek, dotarło do mnie, iż stałam przy tym pieprzonym oknie już piętnaście minut. Powinnam w tym czasie zająć się zgoła innymi rzeczami, niż wpatrywanie się bez celu w szybę i rozmyślanie o tajemniczym blondynie, który znikąd pojawił się miesiąc temu w parku, tym samym wywracając moje życie do góry nogami. Co gorsza, gdy nad niczym nie muszę się zastanawiać, myślę właśnie o nim. I zaczyna mnie to przerażać.

Wyszłam z pokoju, tym samym kierując się do łazienki, która była całkowicie wolna, co jest plusem bycia jedynaczką. Załatwiłam potrzeby, wyszczotkowałam żeby i przepłukałam twarz oraz wyczesałam włosy, po czym zeszłam po schodach w dół, aby trafić wprost do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki mleko i sięgnęłam do jednej z szafek, wyciągając płatki czekoladowe. Wsypałam je do miseczki, którą uprzednio wyjęłam z kredensu, a następnie zalałam je białą cieczą. Zanurzyłam w potrawie łyżkę i usiadłam do stołu.

Najlepsze i najszybsze śniadanie.

Później wróciłam do pokoju w poszukiwaniu idealnych na dzisiejszy dzień ubrań. Po dość krótkim czasie znalazłam doskonały komplet, jakim były szare spodnie dresowe, luźna, czarna koszulka z małym, białym logiem Nike na lewej piersi oraz szara bluza bez suwaka, która idealnie pasowała do dresów. Włosy niedbale spięłam klamerką w kolorze węgla. Kiedy byłam już gotowa, przysiadłam się do białej toaletki. Nałożyłam na twarz korektor, podkład, trochę różu i rozświetlacza. Wytuszowałam rzęsy, a usta pomalowałam przeźroczystym błyszczykiem. Następnie przerzuciłam przez ramię mój plecak i wyszłam z pomieszczenia.

From Collision To Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz