Leniwym krokiem przechadzałam się przez park, w celu powrotu do domu po ciężkim, niemiłosiernie dłużącym się dniu w szkole. Kroczyłam wzdłuż chodnika pokrytego dywanem w charakterystycznych dla jesieni kolorach, bezwstydnie gniotąc pod podeszwami butów liście, które go tworzyły. Większość drzew rosnących w tymże miejscu była niemal całkiem obdarta z tego, co pokrywało je wiosną oraz latem. Liście bowiem odczepiły się od próchniejących gałęzi, szukając nowego domu, jakim był zimny, wilgotny grunt.Miałam zaskakująco dobry humor. W istocie, nie mogło być inaczej, ze względu na Clarę, której zawdzięczam kolejny miło spędzony czas w szkole, a ponadto również kilku koleżankom z klasy, które są naprawdę sympatyczne i mamy wiele wspólnych tematów, na jakie możemy podyskutować. Oprócz tego dzień polepszyły mi nowe, bardzo dobre oceny do kolekcji i mimo tego, iż często je dostaję, za każdym razem we wnętrzu siebie odczuwam ogromne szczęście i dumę. Tym razem nie mogło być inaczej. Cieszyłam się niczym dziecko, któremu mama pozwoliła na dokładkę ulubionego ciasta, a poranne problemy już dawno odeszły w niepamięć.
I can't save us, my Atlantis, we fall
We built this town on shaky ground
I can't save us, my Atlantis, oh no
We built it up to pull it down...
Wsłuchiwałam się w melancholijne interwały Atlantis Seafret'a, dobiegające z głośniczków w słuchawkach. Ta piosenka bardzo kojarzyła mi się z jesienią, która była moją ulubioną porą roku. Zakochałam się w jesieni, ponieważ urzekł mnie w niej klimat, jaki za sobą niesie. Świeczki roznoszące wokół siebie aromat wanilii, czytanie książek pod ciepłym kocem, kolorowe swetry czy spacery z pełną alternatywnych piosenek playlistą na słuchawkach brzmi równie pięknie co charakterystyka księżniczki stworzonej przez Walta Disneya.
Z rozmarzenia wyrwał mnie dzwonek telefonu, który przerwał spokojne dźwięki kolejnego utworu. Sięgnęłam do kieszeni, wygrzebałam z niej urządzenie, po czym przystawiłam je sobie pod nos, aby odczytać, kto śmiał zakłócić ten jakże niesamowity i magiczny dla mnie moment, którym było przebywanie sam na sam z moją ulubioną porą roku i Young And Beautiful autorstwa Lany del Rey - następnym w kolejce utworem. Na ekranie wyświetlał się numer dobrze mi znanego, blondwłosego siatkarza, a mowa o Ethan'ie Jonesie. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam odebrać, czy jednak odrzucić. Pokusiłam się o to pierwsze.
- Halo? - Odezwałam się pierwsza, uprzednio odkaszlując delikatną chrypkę zniekształcającą mój głos.
- Dzień dobry, Daphne. Jak się dziś miewasz? - Zagadnął. Po tonacji jego głosu udało mi się wyłapać, iż musiał być czymś rozweselony.
- Cześć, całkiem dobrze. Dziękuję, że pytasz. - odparłam zdawkowo, choć moja wypowiedź poniekąd miała w sobie bardzo dużo prawdy. - A ty? - odbiłam piłeczkę.
- Nieźle, lecz mogłoby być lepiej. - radość w jego głosie diametralnie przekształciła się w nagły smutek i przygnębienie. Ciekawość zżarła by mnie od środka, gdybym nie zapytała o szczegóły.
- Dlaczego więc nie jest?
- Byłoby, gdybyś dała się zaprosić na kolację - odpowiedział. Nie byłam w pełni przekonana, co odpowiedzieć, bowiem na jutro mam zapowiedziane aż trzy kartkówki, co oznacza, że powinnam się na nie odpowiednio przygotować.
- Niestety muszę cię zasmucić, ale mam strasznie dużo nauki...
- Addams, nie wygłupiaj się - zagroził - Wiem, że nauka to potęgi klucz, ale dwie godzinki w towarzystwie czegoś innego niż podręczników dobrze ci zrobią, zaufaj mi.
CZYTASZ
From Collision To Love
RomanceDaphne Juliette Addams to zwykła, szara nastolatka. Uczęszcza do liceum, nie ma problemów z zawieraniem znajomości, ponadprzeciętnie się uczy. Wszystko zmienia się pewnego wieczora, gdy przez przypadek napotyka na swojej drodze niepożądanego mężczyz...