18. Kłamczucha

989 19 22
                                    

- Znowu się całowaliście. - podskoczyłam, gdy nie udało mi się przejść obok kuchni niezauważonej. - Ale to przecież tylko dobry kolega! - zirytowana rodzicielka naśladowała mój głos.

- Tamtym razem pocałowaliśmy się przypadkowo. - westchnęłam, po raz kolejny przypominając o tym Gabrielle.

- A dzisiaj?

- No dzisiejszy wybryk był już z góry zamyślony.

- Czyli moja córeczka ma chłopaka, tak? Świetnie! Akurat ten wydaje się lojalny i poważny...

- Mamo! - przerwałam jej - Nie jesteśmy razem, to było... Chyba niezbyt znaczące.

- Ale pocałunki mają zazwyczaj wyższą rangę niż cokolwiek innego. - uniosła nad głowę palec wskazujący. - Jesteś głodna?

- W takim razie ten dzisiejszy był wyjątkiem. - mruknęłam, krzywo się uśmiechając. - Nie, dziękuję.

- W porządku, włożę do lodówki, a jutro sobie odgrzejesz, gdy wrócisz ze szkoły. - Kiwnęła głową na garnek z zupą jarzynową. Przytaknęłam kobiecie, po czym wspólnie usiadłyśmy przy stole i napiłyśmy się herbaty. Wiedziałam, ile znaczyła dla niej każda chwila spędzona w moim towarzystwie, więc dla jej wręcz śmiejących się oczu byłam w stanie w miarę zachowywać się tak, jakbym jakieś pół godziny temu wcale nie wlała w siebie kilkuprocentowego wina.

Kiedy obie uznałyśmy, iż jest już dość późno i trzeba kłaść się spać, z bolącym sercem przerwałyśmy ożywioną rozmowę o różnych przepisach na dania z makaronem i rozeszłyśmy się w swoje strony.

Wreszcie przekroczyłam próg swojego pokoju i już po zamknięciu za sobą drzwi odetchnęłam z ulgą. Pierwsze, co przyszło mi na myśl to gorący, odświeżający prysznic. Bez chwili namysłu podeszłam do szafy, z której wyjęłam piżamę i wyszłam do łazienki.

Przekręciwszy odpowiednie pokrętło, natychmiast lunęła na mnie tafla niemal wrzącej wody. Od razu moim ciałem zawładnęła rozkosz, bowiem marzyłam o tej chwili już od momentu wybudzenia się z dzisiejszego płytkiego snu. Wtarłam w siebie swój ulubiony, wiśniowy żel, nieśpiesznie przesuwając jasnoróżową gąbką po nagiej skórze. Po wyjściu założyłam szarą, strasznie luźną koszulkę i czarną bieliznę, a następnie umyłam zęby, posmarowałam twarz oraz dekolt kremem i wróciłam do siebie.

Leniwym krokiem podeszłam do szafki nocnej, aby podnieść z niej telefon i odtworzyć playlistę z odprężającymi utworami. Lekki uśmiech mimowolnie wkradł się na moje usta, gdy wybrzmiały pierwsze nuty jednej z moich ulubionych piosenek. Renegade Aaryana Shah'a za każdym razem wzbudzał we mnie miliony sprzecznych emocji, lecz zarazem również azyl pełen spokoju i wolności od codziennych trosk.

Keep your hands right there

I popped two more, she's in my mind somewhere

Won't let my mind go there

- I took to much, don't let me drive nowhere, oh - zanuciłam z rozmarzeniem, opadając na łóżko.

- Keep your eyes on mine...

Z prędkością światła uniosłam wzrok na okno, ponieważ to zza niego ktoś wyśpiewał kolejny wers piosenki.

Cholera, ktoś siedział na moim parapecie!

Czym prędzej podniosłam się z łoża i do niego podbiegłam. Wśród ciemności dostrzegłam jedynie znajomą posturę ciała, ale wystarczyło tylko tyle, abym była w stanie rozszyfrować, do kogo ona należy.

- Co ty odpierdalasz? Złaź stąd, ale już! - wycedziłam, uprzednio uchyliwszy okno. Brunet dopiero teraz przeniósł na mnie swój ciężki wzrok, którym bardzo lubił mnie obarczać. Jego mimika jednak pozostawała przerażająco niezmienna. Wpatrywał się we mnie niczym w bezkresną otchłań i wypełniającą ją pustkę.

From Collision To Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz