- Tata..?Mężczyzna odwrócił wzrok od tajemniczej kobiety, której jasne włosy połyskiwały w świetle ulicznych lamp, w poszukiwaniu miejsca, z którego dobiegł mój głos. Mimo odległości, jaka nas dzieliła, dobrze widziałam jego rozszerzające się do granic możliwości powieki.
- Córeczko, to nie tak jak... - urwał, ponieważ nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Jak mogłeś? - wbiłam w niego zawistny wzrok, a tuż po tym skrzywiłam się. Skrzywiłam się z obrzydzenia, jakie nachodziło mnie, gdy miałam przed sobą własnego ojca trzymającego w ramionach kogoś innego niż mamę. Moje serce zabiło mocniej, roztrzaskując się w drobny mak. Żołądek we wnętrzu mojego ciała zrobił fikołka. Nie roniłam jednak łez, bowiem czułam jedynie nienawiść.
Nie czułam smutku. Już nie.
Już nie da się mnie tak łatwo złamać.
- Daphne, wszystko w porządku? Kto to jest? - z amoku wyrwał mnie ciepły, troskliwy ton głosu blondyna, który stał tuż za mną i mnie pilnował, oraz jego duża dłoń, która pojawiła się na moim ramieniu.
- To... - przełknęłam z trudem - Nikt ważny.
Nikt ważny.
Bo przecież ten człowiek już nie jest nikim ważnym, prawda?
Spojrzawszy ostatni raz na posmutniałe oblicze Ethana, Szepnęłam w jego stronę:
- Proszę, idź już.
Zapewne dostrzegłszy powagę sytuacji, skinął jedynie głową, a następnie odwrócił się na pięcie i odszedł. Moje nogi natomiast nadal stały niczym przywiercone do podłoża. Dopiero po dwóch zaczerpnięciach do płuc powietrza znów mogłam nimi władać.
Czułam nieposkromioną złość, która wręcz zżerała mnie od środka. Okropnie chciałam pobiec do domu i powiedzieć o wszystkim mamie, bowiem zasłużyła na prawdę, nawet jeśli ta miała być równie obrzydliwa i trudna do przyjęcia jak to, co właśnie rozgrywało się przede mną.
Mój ojciec. Obca kobieta.
Pocałunek.
- Ty pierdolony kłamco! - krzyknęłam, zanim z impetem otworzyłam furtkę i wkroczyłam na moją posesję. Szybkim krokiem zmierzałam w stronę drzwi frontowych, jednak zanim zdążyłam do nich dotrzeć, czyjaś silna ręka szarpnęła moim ciałem i pchnęła na ścianę. Poczułam, jak moje plecy uderzają w chłodną od mrozu jasną elewację budynku, w którym mieszkałam. Bolesne dreszcze przeszyły całą mnie - od czubków palców u stóp aż po każdą, pojedynczą końcówkę brunatnego włosa. Wówczas kolejny zastrzyk adrenaliny otrzymałam w chwili, gdy przy mojej szyi znalazło się coś przeszywająco zimnego, metalowego i nadwyraz cienkiego. Zaledwie ułamek sekundy po tym zajściu otrząsnęłam się na tyle, aby dostrzec przed sobą te piwne tęczówki. Oczy, których odcienia do tej pory nie było mi dane zapamiętać. Oczy, które widziały więcej, niż własną żonę, dziecko i dom. Oczy, które należały do nikogo innego jak mojego taty.
Ten, dzięki któremu powstałam, właśnie przykładał mi ostrze do gardła.
- Julie... - zaczął, bacznie mi się przyglądając.
- Przestań tak mnie nazywać - wycedziłam, usiłując się w jakikolwiek sposób wyrwać, jednak każda próba kończyła się silniejszym uciskiem scyzoryka napierającego na moją skórę.
- Zawsze będziesz moją Julie.
- Nie będę!
Już nie.
- Julie - próbował za wszelką cenę mi dopiec i wyprowadzić mnie z równowagi - Może nie powinienem prosto z mostu grozić ci ostrzem, ale jeżeli szepniesz matce choćby jedno, jebane słówko, nie zawaham się go zaplamić twoją własną krwią. - dodał, a kąciki jego ust drgnęły w szorstkim uśmiechu. Na ten widok resztki frytek z Subway'a podeszły mi nieco wyżej niż powinny, a procenty zawarte w czerwonym winie, które miałam okazję zdegustować, natychmiast ze mnie wyparowały.
![](https://img.wattpad.com/cover/322216880-288-k90906.jpg)
CZYTASZ
From Collision To Love
RomanceDaphne Juliette Addams to zwykła, szara nastolatka. Uczęszcza do liceum, nie ma problemów z zawieraniem znajomości, ponadprzeciętnie się uczy. Wszystko zmienia się pewnego wieczora, gdy przez przypadek napotyka na swojej drodze niepożądanego mężczyz...