"Jestem tak głupia.. Głupia, głupia, głupia!"

271 10 3
                                    

[TI]: - Jestem tak głupia.. Głupia, głupia, głupia! Mogłam mu wszystko powiedzieć, pomimo, że znamy się zaledwie dzień! Zwariuje dla tego mężczyzny za niedługo... - Potem, zaczęłam mówić dużo, dużo więcej i zaczęłam bardziej się nad sobą użalać.

Dopiero jakieś 10 minut później ogarnęłam się i usiadłam na łóżku. Zaczęłam zastanawiać się, co mam ze sobą zrobić. 

Po kolejnych 10 minutach rozmyślania, wreszcie coś zrobiłam, powoli zdejmowałam z siebie ubrania, myśląc że w sumie mogę tak spać. Po chwili przypomniałam sobie, że przecież w pokoju jest szafa Diluca. Jako iż nie mam co robić, przeszukam tą szafę i sprawdzę co ten czerwony ma w swojej garderobie.

Po jakimś czasie, znalazłam jakąś białą koszule, nie była na mnie jakoś za duża, a jako iż było mi zimno, to wzięłam, założyłam koszulkę, zamknęłam szafę i powędrowałam do łóżka. Raczej nie długo mi zeszło na zaśnięcie. 

🍇 TIME SKIP: rano (ok. 7:30)

Obudziłam się sama, lekko zmieszana przez moje pokręcone sny, to nic dziwnego skoro wczoraj działo się ogrom dziwnych akcji... Moją pobudkę ogólnie spowodowane były przez hałasy dochodzące z dołu budynku. Nie były to ani krzyki, ani bijatyki, a raczej bawienie się kieliszkami, co mnie zainteresowało. Lekko się przeczesałam i nawet nie patrząc w lustro zeszłam po cichu na dół zatrzymując się w połowie, udając że mnie tam nie ma [XD totalnie cb nie widać].
Na dole był Diluc i Kaeya, z czego Kaeya miał połowę ryja spuchnięte, co wyglądało dosyć śmiesznie. Jednak zamiast się śmiać z niego, podsłuchiwałam, a raczej próbowałam usłyszeć o czym rozmawiają.
D: - Masz być z dala od mojego baru. - Wziął szklankę i zaczął ją czyścić, mimo tego że już błyszczała.
K: - Diluc, ja wczoraj nie miałem zamiaru, żeby to tak wyszło, byłem upity w 3 dupy.
D: - Myślisz, że mnie to obchodzi? Od teraz masz tu nie przychodzić.
K: - No błagam Cię, to, że wtedy sobie żartowałem z tego nie oznacza, że nagle zachciało mi się gwałcić jakąś randomową laskę, która teraz nocuje u ciebie.
D: - JESTEŚ JAKIMŚ IDIOTĄ CZY CO?! PRAKTYCZNIE TO ZROBIŁEŚ, GDYBY NIE TO, ŻE WYWALIŁEM VENTIEGO Z BARU TO BYM NAWET NIE USŁYSZAŁ JEJ KRZYKÓW A TY BYŚ NAD SOBĄ NIE ZAPANOWAŁ. - Wyprostował się i wpatrywał się prosto w Kaeye, który powoli zaczyna stawać się smutny. - ... Zrozum, że jesteś na tyle głupi, że zrobiłbyś to mimo, że byś nie chciał.
K: - . . . Rozumiem. Jestem idiotą i tyle. Jestem tak głup-
D: - Zamknij się i wyjdź. Twoje użalanie się nad sobą nie pomoże ci teraz, a jak chcesz to robić, to nie tutaj. Zaraz przez ciebie [TI] się obudzi.
K: - Mhm. Już idę. - Po tym jak to oznajmił, odwrócił się i szedł w stronę wyjścia. 
Miałam mieszane uczucia, co do całego tego Kaeyi (?). Nadal nie wierzyłam, że zrobił to "przypadkiem". Po chwili moje myśli zostały przerwane przez głos niebieskiego.
K: - Tylko pamiętaj. U mnie jak coś zawsze jesteś mile widziany. - Nie odwracając się, skończył zdanie i wyszedł z baru.
Zaraz po tym zapadła nieprzyjemna cisza. Teraz czułam się lekko winna. Nie wiem dlaczego. Po prostu zaczynałam czuć, że gdybym się nie zjawiła to może Kaeya i Diluc pogodziliby się wreszcie? A o czym w ogóle ja gadam. On ma na pewno do niego jakiś inny problem, niż ja. - Dopiero ledwo zaczęłam się zamyślać o tym wszystkim, kiedy tym razem usłyszałam już lekko radośniejszy głos Master Diluca.
D: - [TI]. Zejdź ze schodów i usiądź. - Nawet nie popatrzył w moją stronę kiedy to mówił. Lekko się wystraszyłam, że widział jak szłam na schody i jak podsłuchiwałam ich. Tylko po co by mówił Kaeyi żeby poszedł, bo śpię?
[TI]: - Mhm. - Niepewnie podeszłam do lady i czekałam na dalsze rozwinięcie akcji.
D: - Jak długo tam siedziałaś?
[TI]: - Nie tak długo... może z 10 minut... - Diluc nic nie odpowiedział, tylko opuścił głowę i odstawiał kieliszki na ich miejsce. 
Przez jakąś nie aż tak długą chwilę w całym pomieszczeniu zapadła cisza. Była to znowu niekomfortowa cisza, ale bałam się odezwać, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego.
D: - A właśnie.
[TI]: - Hm? - Ucieszona popatrzyłam w stronę mężczyzny i oczekiwałam co powie.
D: - Dlaczego na sobie masz moją koszulę?...
Totalnie zapomniałam. Było mi w niej ciepło, była przyjemna, idealna dla mnie... co ja mam odpowiedzieć? - Lekko zmieszana wpatrywałam się w oczy czerwonego i nadal myślałam nad odpowiedzią.
[TI]: - Było mi zimno. Mogę ją zdjąć...jeżeli chcesz - Dopiero po chwili zrozumiałam, że to brzmiało podejrzanie, tym bardziej, że pod koszulą nie miałam nic. Dosłownie.
D: - Nie prosiłem o nieprzyzwoite pokazy... Jeżeli koszula ci pasuje, to możesz sobie ją zostawić. - Tym razem odwrócił się do mnie i lekko zarumieniony dokończył swoje ostatnie słowa. - Tylko wiesz... może nie chodź tak przy innych, żeby nie było, że my coś.
[TI]: - Rozumiem. A poza tym, poszedłbyś gdzieś ze mną do sklepu z jakimiś ubraniami? Potrzebuję swojej piżamy.
D: - Dzisiaj zbytnio nie mogę... ale zgaduję, że Venti będzie mógł. Pójdziesz z nim.
[TI]: - Okej.... - Po chwili zaczęło mi burczeć w brzuchu. Było to cholernie niezręczne.
D: - Głodna? W sumie głupie pytanie, zaraz przygotuję nam coś do jedzenia.


🍇 TIME SKIP : 4 godziny później

Leżałam u... siebie? W pokoju. Rozmyślałam nad wszystkim czym mogłam. W pewnym momencie zaciekawiło mnie jedno.
Skoro to był pokój Diluca. To gdzie on teraz śpi? Jest tu więcej pokoi? ... Mam ochotę go zapytać ale pewno pracuję dalej. Duży ruch ma dzisiaj, bo dostał chyba dostawę wina, a ludzie zaraz po dostawie szaleją z tym winem.
Hm... ostatnio jedyne o czym myślę o coś związane z Dilucem. Robi się to dziwne.. - Wpatrywałam się dalej w sufit. 
Nie mogłabym przecież w nim się zakochać w jakieś.. 2 dni?.. - Cicho jękłam ze zmęczenia i przykryłam swoją twarz poduszką rozmyślając dalej.

🍇 TIME SKIP: godzinę później

Wstałam z łóżka i poszłam przebrać się w strój do wyjścia. Powoli denerwowały mnie te cztery ściany, jakby każda z nich patrzyła na mnie i oceniała moje myśli. Co gorsza miałam wrażenie, że wszystkie moje uczucia nigdy nie zostaną zrozumiane przez czerwonowłosego faceta. 

Ubierając się, usłyszałam, że ktoś na dole wszedł do baru z niemalże hukiem. Nie powiem, wystraszyłam się, też dlatego szybko założyłam płaszcz i zleciałam na dół. Schodząc prawie spadłam, ale nie interesowało mnie to zbytnio. Kiedy byłam już na dole pierwsze co to przyjrzałam się dokładnie postaci która wleciała do budynku. Był to Venti. Nie był upity a rozbawiony. Popatrzyłam pytająco na Diluca, a następnie na Ventiego, z czego tylko czerwony spojrzał na mnie z równie pytającą miną.
D: - Miałaś gdzieś wyjść?
[TI]: - Planowałam, ale teraz już nie wiem.
D: - Mhm. - Od ścian na jakiś czas odbijała się cisza. - W każdym razie. Venti i ty pójdziecie razem poszukać jakiś ubrań dla ciebie panienko. Musisz mieć w co się ubierać, a nie wiadomo na ile tu zostaniesz.
"Nie wiadomo na ile tu zostaniesz"?... Czyli miałam pójść sobie z Mondstandt?... - Popatrzyłam na podłogę lekko zmartwiona.
V(enti): - No to co.... Idziemy?
[TI]: - Mhm, tak tak! Idziemy.. - W tamtym momencie razem z Ventim wyszliśmy szybko z baru.
V: - Więęęc, w sumie to jak się nazywasz?
[TI]: - Nie wiesz? Wydaje mi się, że kiedyś ci mówiłam... w-w każdym razie. Jestem [TI].
V: Venti.... o ile tego nie wiesz. - Zaczął się śmiać patrząc przed siebie.
[TI]: - Haha... teraz wiem podwójnie. - Jakiś czas po tym jak to powiedziałam, szliśmy w ciszy, rozglądając się za jakimiś otwartymi sklepami z ciuchami.
V: - Właśnie. Skoro jest okazja. To chce Cię o coś zapytać [TI]. - Venti popatrzył na mnie i wyczekiwał na zgodę by mówił dalej.
[TI]: - O co chodzi?
V: - Czy... ty...


🍇⭐ 1247 słów

Heeeej
Przepraszam, że tyle czasu nie wstawiałam, nie miałam siły skończyć tej części.. yk
A teraz, mam nadzieje, że wam się podoba i zapraszam do czytania dalej


[ Grape juice ] Diluc x reader (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz