°•✮•°
Dzień 1
Książę został w Wands. Miał więc siedzieć w posesji i regenerować siły, unikać kontaktu ze światem oraz utworzyć plan działania. Cały czas czekał na jakiś kontakt z Yeonjunen. Miał nadzieję, że nie spotka go żadne niebezpieczeństwo i nie wyda siebie ani nikogo innego swoją nieostrożnością powstałą wskutek braku wiedzy, co tak naprawdę dzieje się w tej chwili na dworze. Od balu nie widział go ani nie słyszał o nim. Jeśli pojawi się niespodziewanie, nie wiedząc, że księcia nie ma w pałacu może zostać posądzony o pomoc w ucieczce. Miał nadzieję, że tak się nie stanie, a sam Choi odnajdzie świadka.
Straże na razie nie dotarły do posesji Jimina, choć raz nawet przyjechano do rezydencji. Na szczęście w tym czasie Wooyoung był poza nią. Kwestią czasu było, aż zaczną węszyć…
Jednakże Woo nie miał czasu na zamartwianie się tą kwestią. Chłopak musiał ponownie spotkać się z Sanem i zbliżyć na tyle, by jego plan wypalił. Miał nadzieję, że piraci nie, czego nieświadomi wezmą go ze sobą. Na pirackim statku będzie bezpieczny, w końcu, kto domyśliłby się, że książę Allez pochodzący z nienawidzącej piratów rodziny podróżuje na statku należącym do piratów. Do tego zrzucił on obowiązek zajmowania się rannym pacjentem na Sana, jednak nie chciał go obarczać tak przytłaczającymi obowiązkami. To w końcu z jego winy znalazł się w takiej sytuacji. Coś nie dawało mu spokoju, jeśli chodziło o tego mężczyznę. Dlatego też postanowił przychodzić codziennie do małego lokum drugiego i pomagać mu w oczyszczaniu ran lub zajmowaniu się chłopcem.
– Wooyoungie podaj mi bandaż.
– proszę – podał go bez zastanowienia.
– skarbeczku, to jest gaza, daj mi bandaż.
– jaka to różnica?
– gaza przylepi się do rany.
Wooyoung zaczął skanować wzrokiem całą szerokość stołu znajdująca się po jego prawej stronie.
– kurwa szybciej.
– przepraszam, już, spieszę się – podał brudny kawałek bandaża Sanowi.
– nie ma czystego? – zapytał, nie patrząc na rozmówcę.
Pochylony był nad krwawiącym bokiem młodego pacjenta.
– nie… chyba nie.
– jak to kurwa „chyba” – wstał, spojrzał na stół – pierdolę taką robotę z tobą, do niczego się nie nadajesz. Lepiej już, żeby ten złodziejaszek zdechł, niż męczył się z takim debilem jak ty – wziął ze stołu nierozpakowane jeszcze bandaże.
– przestań tak mówić. Staram się.
– Nie widze efektów. Staraj się bardziej – wypakował okład, układając go na boku poszkodowanego – Może lepiej, żebyś nie przychodził w ogóle, niż mi tu „pomagał”.
Choć San mówił, że woli, by Woo nie przychodził, to i tak w głębi serca był mu wdzięczny za przyniesienie nowych okładów, czy leków. Bez nich chłopak dawno leżałby 2 metry pod ziemią. Jego noga również.
Chłopaka stresowała taka odpowiedzialność, jaka dostał na swoje barki. Sam nie do końca umiał sobie poradzić z przeżyciem w okrutnym świecie, w którym na każdym kroku był szukany jako wielki przestępca, tymczasem został sam jako opiekunka dla nieznajomego chłopca.
°•✮•°
Dzień 3
– Hej skarbie! – powiedział uradowany Jung, siedział nad budzącym się pacjentem. Był centymetry od jego twarzy, to przyprawiło małego chłopca o zawał serca.
CZYTASZ
Fairy Bones [woosan] ✓
Fanficᴊᴇsᴛ ɴɪᴋɪᴍ ɪ ɴɪᴋɪᴍ ᴘᴏᴢᴏsᴛᴀɴɪᴇ ɴᴀ ᴢᴀᴡsᴢᴇ. [ɢᴅᴢɪᴇ ᴋsɪᴀ̨ᴢ̇ᴇ̨ ᴡᴏᴏʏᴏᴜɴɢ ᴊᴇsᴛ ᴢᴅʀᴀᴊᴄᴀ̨ ɴᴀʀᴏᴅᴏᴡʏᴍ, ᴀ ᴋᴀᴘɪᴛᴀɴ ʜᴏɴɢᴊᴏᴏɴɢ ᴅᴀ̨ᴢ̇ʏ ᴅᴏ ᴢᴇᴍsᴛʏ ɴᴀ ᴢᴌᴏᴅᴢɪᴇᴊᴀᴄʜ sᴛᴀᴛᴋᴜ] • paringi: seongjoong, woosan (oba są wątkami pobocznymi) • członkowie innych grup • prz...