°•✮•°
Cztery dni po dołączeniu Mingiego wraz z Yunho do załogi Kima, Seonghwa ogłosił potrzebę wybrania się na targ by zrobić zapasy na dłuższą podróż. Potrzebowali więc pieniędzy, które miał zarobić Hongjoong razem z nowymi piratami w ulicznym hazardzie. Kapitan był także bardzo dobry w magicznych sztuczkach, za które zebrał już sporą sumę datków oczarowując bogatsze damy.
W tym samym czasie w progu mieszkania Sana pojawił się Wooyoung. Taeyong umarł dzień wcześniej, ale serce Woo dalej dopatrywało się w każdym szczególe dziecka. Lokum Sana było dla niego okropne, pachniało śmiercią.
Powinien pójść na jego grób jednak nie miał odwagi obwiniając się o jego śmierć.
– Wiem, że nie masz za dużo pieniędzy…- zaczął zrezygnowany – chciałbym ci w podzięce kupić najpotrzebniejsze produkty. Może jakoś pomóc, jeśli jestem w stanie – nie patrzył na twarz Sana.
– dobrze Wooyoungie – mówił zmartwiony.
Choi miał jakieś resztki nadziei, że podczas ich podróży stanie się coś, co przywróci uśmiech na twarzy księcia.
San zamknął drzwi i schodząc po schodach co jakiś czas spoglądał na Wooyounga.
Trwali w dość niezręcznej ciszy oglądając się na boki w poszukiwaniu czegos co odmieniło by ich życie.
I książę nagle to dojrzał. To była kobieta o rudych włosach i zielonych oczach. Ta sama, z którą tańczył. Zdumienie które zagościło na jego twarzy nie obeszło uwadze Sana. Jung ruszył szybciej przed siebie, by wypatrzeć w tłumie idącą damę.
Choć teraz wyglądała bardziej jak żebraczka. Miała ją sobie długą sukienkę z lnu, a głowę owiniętą ciemną chustą. Jakby przygotowana na podróż po pustyni. Była daleko i im mniejszy dystans dzielił tę dwójkę tym kobieta stawała się coraz bardziej rozmyta, mglista. A gdy książę miał ją złapać w swe objęcie znikła bezpowrotnie. Coś jednak po niej zostało, był to mały motyl, który zniknął w gąszczu mas.
– Co się stało? – zapytał San, przybiegając za młodym odkrywcą.
– ja… Nic, przewidziało mi się – odpowiedział szybko. Zamrugał kilka razy.
Był pewny, że przed chwilą stała tam kobieta, która już spotkał. Jak mogła tak nagle zniknąć?
– może… Chodźmy się czegoś napić – odparł San, wskazując na karczmę naprzeciwko nich. Był zmieszany i zaczynał wierzyć, że Wooyoung mógł nabawić się udaru od słońca,być może nawet szoku pourazowego.
– ach, tak dobrze…- mówił wciąż nieobecny.
Ich błędem było wejście do pomieszczenia, w którym aktualnie znajdowała się jedną z największych bójek w dziejach miasta. Ktoś uznał, że Yunho oszukuje i rozpoczął wydzierać się na cały lokal. Wziął do rąk mięsną potrawę i rzucił w Jeonga, który sprawnym ruchem ominął rzucone w siebie jedzenie. To trafiło na twarz innego człowieka, który zaczął się przepychać z kolejnym i tak coraz więcej ludzi dołączało do wielkiej wojny i bijatyki.
A w samym jego centrum biedny pirat przepychał się, by dotrzeć do wyjścia. Trzymał towarzyszącego mu Seonghwe za rękę. Mingi już biegł raz po raz zadając ciosy z pięści kolejnym bijącym się klientom. Chciał zrobić przejście dla jego przyjaciół. Trzeba było przyznać, że złodzieje umieli się sprawnie bić.
Byli już przy wyjściu, gdy Seonghwa pościł dłoń Yunho. Ten w tłumie poszukał jej i znalazłszy pasującą, chwycił nie patrząc czyją dłoń trzyma. Wybiegł na ulicę na której już czekał Mingi. Biegli dalej, dalej przed siebie.
CZYTASZ
Fairy Bones [woosan] ✓
Fanficᴊᴇsᴛ ɴɪᴋɪᴍ ɪ ɴɪᴋɪᴍ ᴘᴏᴢᴏsᴛᴀɴɪᴇ ɴᴀ ᴢᴀᴡsᴢᴇ. [ɢᴅᴢɪᴇ ᴋsɪᴀ̨ᴢ̇ᴇ̨ ᴡᴏᴏʏᴏᴜɴɢ ᴊᴇsᴛ ᴢᴅʀᴀᴊᴄᴀ̨ ɴᴀʀᴏᴅᴏᴡʏᴍ, ᴀ ᴋᴀᴘɪᴛᴀɴ ʜᴏɴɢᴊᴏᴏɴɢ ᴅᴀ̨ᴢ̇ʏ ᴅᴏ ᴢᴇᴍsᴛʏ ɴᴀ ᴢᴌᴏᴅᴢɪᴇᴊᴀᴄʜ sᴛᴀᴛᴋᴜ] • paringi: seongjoong, woosan (oba są wątkami pobocznymi) • członkowie innych grup • prz...