1

265 15 369
                                    

Zapach farb był jak dom.

Dom, którego na dobrą sprawę nie miała.

Strych stał się miejscem należącym do niepoprawnych nastolatków, co za najtańsze wafle sprzedaliby własne dusze. Przez sentymenty oczywiście, bo nikt normalny nie walczyłby o znikomej jakości słodycze.

Tylko że oni tak do końca nie byli normalni.
Bardziej przygnębiająco udawali, że szczęście również ich dotyczy. Chowali się za kurtynami uszytymi z obojętności, by nikt nie dostrzegał, że ranili się szkłem rozbitym z własnych luster nieszczerych.

Mieszkali w murach z zapisanymi historiami dzieciaków, pragnących szczęścia. Uciekali się do wandalizmu, byleby czuć, że dorosłość to tylko imaginacja.

Znała świat nieprzesiąknięty harmonijną sielanką, a krzykiem malowane były jej lata. Przyzwyczaiła się do tego, aż nienawiścią ciszę obarczyła. W końcu, gdy potrzeba spokoju ciążyła na niej, to poza wrzaskiem nie widziała ukojenia.

Często bywała zgubą we własnych myślach i nie tylko w nich. Kreśliła koła na ścianie, która miała więcej malunków, niżby na początku chcieli. Wykonywała ruchy automatycznie, ściskając w ręce puszkę. Potrząsała nią od czasu do czasu, dając sobie przy tym chwilę na wzięcie bucha. Megumi podsuwał jej papierosa, a gdy skończyła się zaciągać, to odsuwał rękę i sam kosztował nikotyny. Włosy miał schowane pod kapturem, a oczy podkrążone, jakby nie spał od wieków. Oklapnięte kosmyki dodawały mu uroku, choć większość i tak nazwałaby go osiedlowym ćpunem.

Patrzył na dziewczynę, która chyba miała kryzys twórczy. Życiowy też, ale pominął ten fakt. Usta lekko rozchyliła, a brwi ściągnęła w skupieniu i od czasu do czasu przymykała oczy. Bluzę naciągnęła w ten sam sposób co on. Należała do niego, ale już dawno przestał zwracać jej uwagę na to, że podbiera mu ciuchy. Rzuciła spray gdzieś w kąt i sięgnęła po nowy, wymieniając końcówkę na cieńszą. Kiedyś ukradli parę przydatnych rzeczy do wandalizowania się, gdy Itadori zagadywał sprzedawcę osiedlowego sklepiku. Skupił wzrok na dziewczynie jeszcze przez chwilę i nie mógł wyjść z podziwu, jak bardzo oddaje się swojej pracy, która była dosłownie i w przenośni chujowa.

— Odpłynęłaś — powiedział Fushiguro, dmuchając jej dymem w twarz. — Właśnie narysowałaś kolejnego kutasa na ścianie. Trochę chujoza się tu robi.

— Doceń swój portret, bo się starałam, a wyszło jak zawsze. — Wzruszyła ramionami, rzucając kolejną puszkę gdzieś w kąt. — Przydaj się do czegoś i oddaj mi szluga.

Wygiął usta w udawanym smutku i odpychając się nogami od ściany, odsunął się od niej na bezpieczną odległość.

— Niech ci Itadori da, bo schował kilka na potem. — Uśmiechnął się, spoglądając w stronę chłopaka, który aktualnie siedział na łóżku i udawał, że nie istnieje. Trzymał ołówek w dłoni, pochylając się nad szkicownikiem, a drugą rękę miał wplecioną we włosy. Ciągnął za nie od czasu do czasu i wzdychał przy tym.

— Tobie może dać co innego — zasugerowała, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.

Odwrócił wzrok od niego, bo zaczął sobie wyobrażać zdecydowanie za dużo i prawie go porządnie pojebało. Walnął dziewczynę w tył głowy, starając się przy tym nie użyć zbyt dużo siły i nie posłać jej na drugi świat.

— Morda tam — odezwał się Yuji, rzucając w nich paczką papierosów, która wylądowała na udach Fushiguro. — Jak już skończycie, to zbierajcie dupy, bo za niedługo zrobi się ciemno, a to idealna pora na to, aby się wandalizować — dodał, unosząc wzrok znad kartki.

Nie skomentował dzieła Maki. Zawsze, gdy dopadał ją stan, w którym nie miała żadnych pomysłów, to kończyło się właśnie w ten sposób. Przyzwyczaił się jak oni wszyscy do siebie. W końcu mieszkali razem, bo nie mieli dokąd wracać.

Tatuaże. ☆Nobamaki & Itafushi☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz