Rozdział 2

1.6K 54 37
                                    

Słyszałam ciche rozmowy między sobą. Lekko zmarszczyłam brwi, bo oprócz głosu brata i przyjaciół usłyszałam jeszcze jeden głos, którego nie znałam.

- Dziękuję stary, nie wiem jak Ci się odwdzięczę. Mam u ciebie dług. - usłyszałam głos brata, a po chwili nieznajomy głos.

- Nie ma za co, mam nadzieję, że niedługo się obudzi i będzie wszystko w porządku… - dalej nic nie usłyszałam o czym rozmawiali, bo ze zmęczenia zasnęłam. Nie wiem jak długo jeszcze spałam, ale obudził mnie delikatny dotyk czyiś ust na mojej dłoni i cichy szept.

- Faith.. słyszysz mnie. Marcheweczko? - szeptał z troską Marcel. Powoli otworzyłam powieki i ponownie zamknęłam, gdyż w pokoju świeciła się lampa, do której musiałam się przyzwyczaić i parę razy zamrugałam. Odwróciłam głowę w bok spoglądając na brata i delikatne uśmiechnęłam się w jego stronę

- Hej… - powiedziałam cichutko, mój głos był zachrypnięty spowodowanym zaschnięciem w gardle. Drugą dłoń złapała Mia siadając obok mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. Na wprost mnie stał oparty o poręcz łóżka Wolf.

- Kurwa, ale nas przestraszyłaś marudo. - westchnął, lecz nie powiedział tego sarkastycznie a ze smutkiem.

- Prze-przepraszam was… - było mi strasznie głupio i podniosłam się opierając się plecami o poręcz, pomógł mi w tym Marcel poprawiajac poduszkę.

- Nie masz za co przepraszać. Dobrze, że tak to się skończyło. Ta zmiana czasu i długi lot wpłynął na twój organizm. - pogłaskał mnie po policzku patrząc mi w oczy - Mam do ciebie pytanie. - skinęłam delikatnie głową, że ma mówić dalej.

- Czy jak dolecieliśmy tutaj, czułaś się źle? Coś cię bolało, albo miałaś problemy z oddychaniem?

Chwilę nie odzywałam się, myśląc intensywnie, ponieważ musiałam przebudzić się w pełni. Zaczesałam swoje włosy w tył i delikatnie westchnęłam. Spojrzałam na bruneta lekko przechylając głowę w bok.

- Nie. Było w porządku aż do momentu kiedy spacerowałam po plaży. Wydaje mi się, że za długo leżałam na leżaku w słońcu i jak wspomniałeś plus zmiana czasu i lot miał wpływ na mój organizm. Ale czuję się już dobrze. Naprawdę. - złapałam obiema rękami dłoń chłopaka, próbując go jakoś udobruchać.

- Tylko strasznie chce mi się pić. I w ogóle która jest już godzina? - Mia podała mi butelkę wody jak i moje leki, które musiałam wziąć.

- Jest osiemnasta piętnaście – Odpowiedział blondyn uśmiechając się do mnie delikatnie. Wzięłam do ust swoje leki i popiłam zawartość wodą. Odłożyłam butelkę na szafkę nocną i oparłam się z powrotem o poręcz. Wywróciłam teatralnie oczami patrząc na swoich przyjaciół i brata.

- Nic mi nie jest, naprawdę. Możecie tak nie patrzeć na mnie. Nie mam pięciu lat. - Westchnęłam opuszczając ręce na kołdrę. Marcel podniósł się z łóżka i pocałował mnie w głowę jednocześnie głaszcząc. A po nim wstała Mia również całując mnie, tylko, że w czoło.

- Dobrze, odpoczywaj sobie. Gdyby coś jesteśmy pod telefonem. - Brunet podszedł do drzwi łapiąc za klamkę.

- A.. zapomniałbym. Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli zostaniesz sama w pokoju, a my w trójkę pójdziemy troszkę się zabawić? Wiem, że nie powinienem cię zostawić samej, ale...

- Idźcie, dam sobie radę. W razie czego będę dzwoniła. Przez ten czas prześpię się i odpocznę sobie po podróży. Bawcie się dobrze. Tylko kurwa, błagam was, wróćcie w miarę normalni, dobrze? - zaśmiałam się pod nosem.

- Spoko marudo, będę go pilnował, żeby się nie schlał w trzy dupy! No to narka. - pomachał w moją stronę blondyn i wyszedł. Mia wywróciła na to oczami i pokręciła głową

Change my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz