Rozdział 1

2.3K 68 38
                                    

 - Marcheweczko! Pospiesz się! Bo się spóźnimy na lotnisko! - zawołał Marcel wchodząc jednocześnie do mojego pokoju, kiedy kończyłam malować się. Spojrzałam na niego w odbiciu lustra.

- Już idę. Zluzuj majty Marceli, bo później ci nie stanie. - parsknęłam śmiechem chowając tusz do rzęs do kosmetyczki a później do plecaka. Nie widziałam reakcji bruneta, ale wiedziałam, że na te słowa wywrócił oczami. Upewniłam się na szybko czy wszystko spakowałam i zabrałam z łóżka swój telefon. Marcel w tym czasie wziął moje walizki i zszedł z nimi na dół. Schodząc na dół palcami zaczesałam swoje blond długie włosy w tył. Chłopak spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem.

- Masz wszystko? Leki wzięłaś?

Wyjęłam z plecaka paczkę leków, pokazując jemu.

- Mam.

- Skrzyneczkę z tlenem wzięłaś? - Upewnił się po raz kolejny patrząc na mnie troskliwymi oczami. Skinęłam głową uśmiechając się do niego.

- Dobrze wiesz, że bez tego nigdzie nie mogę się ruszyć. - Brunet kiwnął głową i założył buty. W tym czasie podeszła do nas mama i podała nam pudełko z śniadaniem. Uściskała mnie mocno i ucałowała mnie w głowę, a później zrobiła to samo z Marcelem. Chłopak musiał pochylić się do rodzicielki, ponieważ był bardzo wysoki. Liczył prawie z dwa metry.

- Uważajcie na siebie. Napiszcie do mnie jak już dotrzecie na miejsce. Gdyby coś się działo, bez względu na wszystko dzwońcie o każdej porze i dnia. Faith, Marcel, bawcie się dobrze! - Uśmiechnęła się do nas mama mając łzy w oczach. Nie lubiłam, kiedy mama żegnała się z nami w taki sposób, mając łzy w oczach. Zawsze miałam wrażenie, jakby się żegnała z nami, a zwłaszcza ze mną, na zawsze. Ale doskonale ją rozumiałam, nie bez powodu tak się zachowywała. Dużo przeszła ze mną dziesięć lat temu. Ojciec wyparł się nas kiedy tylko się urodziłam, więc zostawił moją mamę samą z dwójką dzieci. Nawet nie znam swojego ojca i nigdy nie miałam okazji go poznać. Tylko Marcel go pamięta, bo on mieszkał z ojcem i mamą przez pięć lat, przed moimi narodzinami. 

Od dwudziestu lat mój brat mną się zajmował, praktycznie mnie wychowywał. Był nie tylko starszym o pięć lat bratem, ale ojcem i najwspanialszym przyjacielem. Każda moja koleżanka w szkole podkochiwała się w nim. Kolegowały się ze mną tylko ze względu na to, że mam przystojnego brata. Strasznie mnie to irytowało. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy. 

- A.. i pozdrówcie Mie i Wolfa! - pomachała nam opierając się o framugę. Odmachałam jej i szłam za Marcelem do taksówki, która już czekała na nas przy bramie. Otworzyłam drzwi i jeszcze raz zerknęłam na dom z uśmiechem na twarzy. „ A więc zaczynamy wakacje! Ahoj, przygodo!" krzyknęłam w duchu wsiadając do środka. Chłopak zrobił to samo po spakowaniu walizek razem z kierowcą do bagażnika. Po chwili ruszyliśmy na lotnisko. Oparłam głowę o szybę i patrzyłam na zieleń, budynki, ulice, które w imponującym tempie znikały mi z pola widzenia. Poczułam wibrację telefonu i nie odrywając głowy od szyby wyjęłam telefon. Spojrzałam na ekran wcześniej go odblokowując i weszłam w chat.

Mia: Jesteśmy już na miejscu. A jak u Was sytuacja?

Faith: Jedziemy właśnie taksówką. Zaraz będziemy :*

Mia: Super! Nie mogę się doczekać tych wakacji! Coś czuje, że będą to zajebiste wakacje ever!

Wywróciłam oczami, śmiejąc się pod nosem. Mia zawsze ekscytowała się wszystkim i była pozytywną osobą. Przyjaźnimy się od przedszkola, zna moje wszystkie sekrety, zawsze pomagała mi i zawsze była przy mnie, kiedy nie było Marcela w pobliżu, bo był na przykład na konferencji. Mia jest dla mnie jak siostra. Jest takiego samego wzrostu jak ja, ma sto pięćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, blond włosy z drobnymi czarnymi pasemkami. Jest bardziej pokręconą osobą i odważną niż ja. Ale mimo to zawsze się świetnie dogadywałyśmy. Ja i Mia to dwie różne światy, ale mimo to kocham ją bezgranicznie.

Change my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz