22. Coś niesamowitego!

492 24 218
                                    

Rozdział dedykowany dla Miku-chrzan
❤️

Xavier

- Proszę - Lina postawiła przede mną talerz z parującym ryżem i kurczakiem w sosie. Przełknąłem ślinę i chyciłem za pałeczki. Od pół godziny dosłownie wsysało mi kiszki z głodu. Próbowałem zgarnąć pałeczkami jak najwięcej ryżu, ale szybko zrezygnowałem i sięgnąłem do szuflady po widelec.

Mmm... Ciepłe, gęste jedzonko. Pycha.

Myślami byłem przy kolejnym poziomie gry, fizycznie wpychałem w siebie obiad i jednocześnie przyglądałem się Linie. Tak zwany multitasking.

- Gdżie dżisz byłghasz? - zapytałem. Z ust wypadł mi kęs kurczaka.

- W biurze, w supermarkecie i u Hillmana - wyliczyła, przerywając na chwilę jedzenie i przyglądając mi się. Pieszczotliwie odgarnęła mi z twarzy wpadające do oczu włosy. - Spakowany?

- A, tak... Spakowany...? - uciekłem spojrzeniem. Jak dyplomatycznie przyznać, że spałem do jedenastej, później wyszedłem z chłopakami pokopać piłkę, a finalnie zająłem się nadrabianiem zaległości w zaniedbanej ostatnio grze? W wypieraniu obowiązków z pamięci jestem mistrzem. - No wiesz... Tak... Prawie.

Uniosła brew i stłumiła śmiech. Jeszcze przed zadaniem pytania wiedziała, że torba nie została nawet wyjęta.

Zacząłem tworzyć widelcem różne sosowe kształty.

- Ej! - wykrzyknąłem z oburzeniem, gdy Lina podsunęła sobie mój talerz. Chwilę jeździła po nim widelcem, a zaraz oddała mi go z powrotem. Jak gdyby nigdy nic wstała, wzięła swoje naczynia i wstawiła do zlewu.

Próbowałem w sosowych kreskach znaleźć to, co narysowała. Uśmiechnąłem się, gdy znalazłem coś, co przypominało piłkę, a obok uśmiechniętą buźkę.

- Dziś twoja kolej na zmywanie! - rzuciła jeszcze, wychodząc z kuchni.

- Jak moja? - zbulwersowałem się. - Ja zmywałem ostatnio!

- Czyżby? - doszedł mnie głos z naszego minisalonu. W sumie wszystko w mieszkaniu było mini. I było najlepsze na świecie, bo było moim domem. Naszym domem. - I wczoraj, i przedwczoraj to ja zmywałam!

- No jak tak, jak nie... - zacząłem liczyć na palcach. Wczoraj był piątek, podzielić przez liczbę dni tygodnia... Czyli mamy czerwiec. Pierwiastek z pizzy jedzonej przedwczoraj... A może w środę? Po głębszej analizie doszedłem do wniosku, że może rzeczywiście nie ja ostatnio zmywałem. Jeden krok i już byłem przy zlewie. - Nie fair, siostra, nie fair...

Wycisnąłem płyn na gąbkę i odkręciłem wodę. Ochlapałem rękawy bluzy, zanim się zorientowałem, że słusznie by było je najpierw podwinąć.

- Kiedyś byłem młody, młody i wolny... - zacząłem nucić piosenkę, którą usłyszałem dziś rano w radio. Zawyłem głośniej w stronę salonu moje własne dokończenie: - Dopóki ktoś nie kazał mi zmywać!

Lina parsknęła śmiechem, ale nie przyszła, by zwrócić mi zasłużoną wolność. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem spode łba na gąbkę. Kto by pomyślał, że takie małe coś jest w stanie człowieka tak bardzo zniewolić.

Ochlapałem naczynia wodą, przejechałem po każdym gąbką z płynem i zacząłem najlepszą (bo ostatnią) część, czyli płukanie.

"Nie ucieknieeesz przed zemstą wielkiego Super Kranu, parszywy widelcu!", uśmiechnąłem się złowrogo, odkręcając mocniej wodę.
"Nie rób mi tego...!", wisnął widelec, zbliżający się ku nieuchronnej śmierci. "Pomścijcie mnie, sztućce...! Pomścijcie...!"

Jesteś moją gwiazdą... / Inazuma Eleven Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz