Rozdział 1

729 20 1
                                    

Środek tej znaczącej nocy. Wyraźny dźwięk uderzających kropel deszczu o niekoniecznie miękkie podłoże. Szum silnika, który działał na w miarę, jak najwyższych obrotach, przerywany niekiedy dźwiękiem stukania w kierownicę, czy niespokojnymi wydechami powietrza.

Duskwood tej nocy nie milczało, jak zwykle. Było aż nadto zajęte, co zapewne nie należało do codziennych zjawisk. Wszystko wydawało się toczyć zbyt szybko. Jakby robiąc na złość całkowicie zbitej z tropu dziewczynie, która została w to wszystko wciągnięta. I... na wszystko się zgodziła.

Stara kopalnia żelaza. To był jej cel, bo choć wiedziała, że Alan odnalazł Hannah, rozmowa z Richy'm jej nie uspokajała. To nie tak miało się potoczyć. To nie mogło się tak potoczyć, prawda? To co się działo... To wszystko... Nie mogło być prawdą, racja? Nie wierzyła w to, co próbował wmówić jej rozum. To tylko bardziej ją motywowało do szybkiego działania.

Ale kiedy dotarła na miejsce... Gdy właśnie wyszła z auta, które gwałtownie zahamowało... Kiedy już widziała kobietę, którą miała za zadanie od początku odnaleźć... Na jej własnych oczach... Wszystko zaczął trawić ogień, a sama kopalnia, doszczętnie się zawaliła...

Nawet nie wyrywała się, by podbiec do wejścia. Nie krzyczała, właściwie nie wydała z siebie żadnego słowa. Po prostu stała, czując jak jej życie się wali. Jak trawi je ten sam ogień, który trawi kopalnię. Ten sam, który go uwięził. Jedyne co odróżniało ją w tej chwili od posągu, to łzy złości, rozczarowania i wielkiego smutku... Oraz ten urywek wspomnienia, który się pojawił.

Kocham cię Cassly...

Szatynka zalana potem i łzami poderwała się gwałtownie do siadu, starając się opanować swój niespokojny oddech, chociaż nie było to najprostszym do wykonania zadaniem, nawet jeśli już wiele razy przeżywała ten sam koszmar. Praktycznie codziennie. Przez całe lata...

Sprawa z Hannah Donfort, choć została rozwiązana 2 lata temu nie dawała o sobie zapomnieć pani detektyw, zostawiając po sobie bardzo głębokie blizny, które nie zamierzały się wcale goić. Również z tego powodu wzięła sobie urlop od spraw. Musiała nad tym zapanować. Poukładać to od początku.

W tej sprawie straciła cząstkę siebie. Całkowicie się zmieniła, lecz niektóre rzeczy pozostały niezmienne, np.: To, że nadal nie miała nikogo, pomimo jej możliwości i to, iż jej uczucia do człowieka, którego straciła tamtej nocy, były niezmienne...

Nadal go kochała i nie potrafiła się od tego uwolnić. Wracała do ich wspólnych rozmów. Rozpamiętywała swoje starania. Uczucia, jakie wtedy odczuwała, ale to wszystko zawsze prowadziło do wspólnego punktu. Do hakera, który stał się dla niej jedną z najważniejszych osób na świecie, a jednak nie wiedziała nawet, czy żyje.

Do Jake'a.

- Uspokój się. Nie myśl o tym. Nie myśl o nim – starała się wyprzeć te męczące myśli ze swojej świadomości, jednakże nie potrafiła. Nie miała na tyle siły. – Mam nadzieję, że nic mu nie jest, a nawet jeśli... Jeśli nie żyje... To ma się dobrze – po tych słowach, wypowiedzianych po raz kolejny do siebie, wymusiła się na uśmiech, jaki jednak nie powstrzymał jej łez, za którymi krył się żal.

Prawdę mówiąc, kilka dni po odnalezieniu Hannah, szarooka nie czuła nic. Jakby ktoś pozbawił ją emocji, wypełniając jedynie bólem, który objawił się o dużo później, niż się tego spodziewała. Podczas tego krótkiego pobytu w Duskwood, obeznała chyba każdy kawałek komisariatu, w jakim musiała wszystko opowiedzieć, zdążyła także odwiedzić wejście do byłej kopalni w Grimrock.

Love is a promise || Jake DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz