Rozdział 10

276 10 0
                                    

 
- Czy to spełnienie czegoś, co mi zaproponowałeś? – spytała towarzyszka poszukiwanego przez rząd hakera, gdy byli już całkiem niedaleko celu, do którego prowadził ją nikt inny, jak brunet, przytakując na jej pytanie z uśmiechem, który krył się za jego maską. – Więc to...

- Restauracja, o której już rozmawialiśmy – dokończył jej myśl, kiedy ich oczom ukazała się nieduża budowla, w chińskim stylu, koło której znajdowało się małe oczko wodne, upiększone liliami wodnymi oraz różnokolorowymi rybami, jakie w nim pływały. – Zarezerwowałem ją dla nas, więc nie musimy się obawiać – dopowiedział, gdy weszli już do środka, zasiadając przy jednym z przygotowanych wcześniej stolików, niedługo czekali na kelnera, jaki podał im menu.

W tamtym momencie wszystko dla Cassly wydawało się być zbyt piękne, by mogłoby być prawdziwe, w końcu siedziała w chińskiej restauracji, na swego rodzaju randce, z Jake'm, który po tylu latach do niej wrócił, a teraz mają uciekać razem, czego jednak trochę się obawiała.

Pojedyncza łza szczęścia spłynęła po jej policzku, przez co odczuła na sobie znajomy, pytający wzrok.

- Przepraszam, jestem po prostu szczęśliwa – powiedziała, pośpiesznie wycierając wilgoć z policzka, następnie czując, czyjąś dłoń na jej, więc przeniosła spojrzenie na ten obrazek. – To tak niesamowicie nielogiczne zakochać się w nieznajomym, nawet nie widząc go na oczy, a jednak... – przerwała, w zmieszaniu poprawiając włosy, które lekko opadły na jej oczy.

- To ja powinienem się z tego cieszyć, że sławna pani detektyw, pomimo wszystko została ze mną – odparł tylko, uśmiechając się delikatnie, czego nie mogła tak czy inaczej zobaczyć.

- Co dla państwa? – ich rozmowę chwilowo przerwał kelner, do którego złożyli zamówienia, wiedząc, iż będą musieli poczekać na swój posiłek, a ten czas postanowili spędzić na rozwijaniu ich rozmowy.

- Mogę mówić ci po imieniu? – chciała się upewnić, co także zrobiła otrzymując na to zgodę od swojego ukochanego. – Więc, Jake... Powiedziałeś Hannah, że jesteśmy razem i najwyraźniej wszystko na to wskazuje, jednak nie sądzisz, iż mogło to ją postawić w trudnej sytuacji? – jasnooka zadała przybranemu bratu owej dziewczyny, dość trudne pytanie, na które musiał udzielić jej odpowiedzi.

- Nie moglibyśmy unikać tego tematu w nieskończoność – stwierdził jednoznacznie haker, podczas gdy jego ton nabrał poważniejszej barwy. – Nawet jeśli ona zakochała się we mnie dawno temu, nie wiedziała kim jestem. Teraz jest z Thomasem i wydaje się być szczęśliwa – zakończył swój monolog, widząc jednak, że to nie koniec tego tematu.

- Chyba nadal żywi do ciebie jakieś uczucia – odrzekła, analizując wszystkie znane jej informacje na temat tej kobiety, które udało jej się zebrać, kiedy pisała z grupą w celu jej odnalezienia.

- Lecz są one o dużo słabsze niż wcześniej – podsumował, ostatecznie dając do wiadomości swojej rozmówczyni, iż ten temat jest dla niego skończony. – Miłość wydaje się być zmienna – rzucił brunet, zupełnie z innej beczki, następnie dodając. – Czy możesz mi obiecać, że nigdy nie przestaniesz mnie kochać, Cassly?

Słysząc to pytanie, zesztywniała, prowadząc ze sobą wewnętrzy spór, nad wyborem odpowiedzi, która mogła nie być tak pewna, na jaką chciałaby, aby była uważana. Jej rozsądek, jak zwykle stąpał twardo po ziemi, widząc, że nie może mu tego obiecać z pewnością, ale jej serce podpowiadało jej, by choć raz dopuściła je do głosu, pozwalając sobie na to.

- Obiecuję, Jake – powiedziała, będąc zmuszona do spełnienia tej obietnicy, ponieważ nigdy ich nie łamała, jednak rzadko takowe składała. – Mam nadzieję, że to obustronne zobowiązanie – dopowiedziała, uśmiechając się cwanie, słysząc śmiech swojego starszego rozmówcy.

- Tak, jest – potwierdził, nie zauważając kelnera, jaki przyniósł ich zamówienia, kładąc je na stole, odpowiednio przed nimi, więc bez zbędnego przedłużania, zajęli się jedzeniem, podczas jego konsumpcji dalej prowadząc ciekawą dyskusję, czując się niezwykle dobrze w swoim towarzystwie.

Kiedy postanowili się zbierać, niebo przybrało już ciemniejszego odcieniu, szykując się na nadchodzącą noc, która zapowiadała się dość pochmurnie, czym trochę rozczarowywała, szatynkę, jaka wraz z zielonookim mężczyzną, wracała nieśmiesznie do motelu, obserwując zachwycające ją otoczenie. Do czasu.

- Wiesz, że nie jestem biedna, mogłam za siebie zapłacić – narzekała szarooka, chociaż zazwyczaj nie było to w jej stylu, doprowadzając tym samym posiadacza szmaragdowych tęczówek, do lekkiego rozdrażnienia, ponieważ jego cierpliwość powoli zaczęła się kończyć.

Aby zyskać chwilę ciszy, ciemnowłosy stanął pod jedną z lamp, jaka odpowiadała za oświetlenie ich drogi, niewiele później przyciągając do siebie, swoją długowłosą towarzyszkę, na której ustach złożył pocałunek, jakiemu ta nie potrafiła się oprzeć, oddając tą pieszczotę, która skończyła się szybciej, niż by tego chciała.

- Zapamiętać: Nie lubisz, jak ktoś za ciebie płaci oraz łatwo cię uciszyć – szepnął w jej stronę, specjalnie przy tym obniżając swój głos, przez co jej policzki zapiekły z zawstydzenia, a nogi lekko zmiękły, nie będąc już tak stabilne, jak wcześniej.

I zapewne ta chwila potrwałaby dłużej, gdyby ktoś nie zaczął zbliżać się w ich kierunku, natomiast Cassly, widząc w oddali znajomą sylwetkę powiedziała, żeby Jake odszedł, udając przypadkowego przechodnia, co bez zbędnych pytań uczynił.

- Nie spodziewałem się ciebie tutaj spotkać, zwłaszcza nie samą – odwróciła się w stronę, skąd dochodził ten znajomy ton policjanta, który słyszała niejednokrotnie, odwiedzając Duskwood.

- Postanowiłam się przewietrzyć i popodziwiać nocne widoki – odparła na przywitanie, posyłając mu sympatyczny uśmiech, który odwzajemnił bez zawahania. – Wszystko wydaje się całkowicie inne niż za dnia, takie tajemnicze – kontynuowała, obserwowana czujnym spojrzeniem starszego od niej mężczyzny.

- Kim był tamten mężczyzna? – zadał jej pytanie, jakiego się po nim w pełni spodziewała, mając przygotowaną już wcześniej odpowiedź.

- Nie znam go, po prostu coś mu wypadło, a ja to podniosłam i mu zwróciłam – skłamała, bez sekundy zawahania, jakby to co wypłynęło z jej ust było czystą prawdą. Policjant tylko przytaknął w zrozumieniu, wierząc jej.

- Masz ochotę na kawę? Wiem, że nie jest to najlepsza pora, ale moglibyśmy omówić kilka kwestii dotyczących sprawy – zaproponował, jednak nim coś jeszcze dodał, jasnooka przerwała mu, nie chcąc bardziej go ranić, niż sam to robi, licząc na jakieś szanse u niej, jak większość, zostając odrzucony.

- Wybacz Alan, ale powinnam już wracać, więc muszę odmówić – starała się brzmieć jak najdelikatniej, jak tylko było to możliwe, nadal mogąc odczuć rozczarowanie, które wpłynęło na twarz jej towarzysza. – Prawdopodobnie nie będę mogła spotkać się z tobą osobiście, aby wyjaśnić ci przyczynę zaginięcia, ale myślę, że wystarczy wam znalezienie jej – dodała jeszcze na pożegnanie, po chwili odchodząc jakby nigdy nic, mimo wszystko odczuwając olbrzymią ulgę.
 

Love is a promise || Jake DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz