Rozdział 11

252 13 0
                                    

 
T

ego dnia pani detektyw z samego rana postanowiła udać się do biblioteki, by w końcu rozwiązać męczącą ją zagadkę, dotyczącą zaginięcia Stefany Charms, jaka musiała pozostawić po sobie coś ważnego w tym budynku, co pozwoliłoby szatynce na dotarcie do niej. Coś, co policja mogła przeoczyć.

Jej głowę jednak dalej nachodził wczorajszy incydent z Alanem, po którym nie spotkała już Jake'a, co wywoływało u niej lekkie zmartwienie i strach o niego, który jednak szybko zniknął,  pod ciężarem logicznych dowodów, które wykluczały jej niepoprawne odczucia. Szybko wyrwała się z tych myśli, skupiając na szukaniu wskazówek.

Wchodząc do budynku, w jakim przechowywano książki przez wiele lat, co odczuła, wdychając zapach starych książek, papieru oraz drewna, przez chwilę zatrzymując się w framudze drzwi, by zobaczyć delikatne wgięcia, powstałe od jakiegoś uderzenia w nie, które nie musiało być stosunkowo mocne, by ją uszkodzić. Po tym weszła do środka, widząc stosunkowo normalny, jak na bibliotekę obraz.

Długowłosa znajdowała się na wejściu do uliczki pomiędzy dość wysokimi rzędami książek, które znajdowały się na półkach i już na pierwszy rzut oka, mogła zauważyć, że raczej mało osób odwiedza to miejsce, za przyczyną kurzu, unoszącego się w powietrzu, znajdującego się także na dywanie, przykrywającym podłogę.

Szarooka, dostrzegła czerwone plamy, spowodowane krwią, jaka już wsiąkła w niedbały materiał, zasychając wystarczająco, by jej nie zobaczyć przy pierwszym, nieuważnym spojrzeniu, natomiast jej myśli zawędrowały do jej rozmowy z Danem na temat tej sprawy.

,,Raz widziałem ją roztrzęsioną. Mamrotała coś o ojcu" – powtórzyła w myślach, mrużąc oczy i gdy już miała sprawdzić dokładnie zaschnięte plamy, usłyszała kroki, kierujące się w jej stronę, na co mimowolnie się wyprostowała.

- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? – do jej uszu dotarł męski głos, należący do czarnowłosego mężczyzny z lekkim zarostem, który wyłonił się zza regału, podchodząc w jej stronę.

- Chciałabym zadać panu kilka pytań, odnośnie zaginięcia Stefany Charms – odparła spokojnie, odwracając się do niego, po czym, uprzedzając jego pytania, wyciągnęła swoją kartę identyfikacyjną. – Detektyw Cassly Shirain – przedstawiła się, następnie chowając kartę. – Stefany podobno często odwiedzała to miejsce – zaczęła, obejmując wzrokiem cały obszar, jaki miała na myśli.

- Tak, właściwie tylko ona regularnie odwiedzała to miejsce. Teraz, kiedy zniknęła, nie mam towarzystwa – posłusznie odpowiedział na zadane mu pytanie, pomimo zdezorientowania, jakie mu towarzyszyło.

- Przychodziła to po szkole, prawda? – spytała ponownie, otrzymując odpowiedź w formie przytaknięcia głową. – Czy mogę zobaczyć książki, jakie ostatnio przeczytała? – na te słowa, jej towarzysz tylko na chwilę zniknął z zasięgu jej wzroku, by powrócić z naręczem książek o różnej tematyce.

- Ta była pierwszą, jaką wzięła – powiedział ciemnowłosy, podając jej jeden z tomów Sherlocka Holmesa, przez co lekko się uśmiechnęła, otwierając powieść, gdzie na pierwszej stronie, mogła zobaczyć nierówności, które wyglądały, jakby były stworzone przez wodę, lecz bardziej prawdopodobne było to, iż chodziło o łzy dziewczyny. Spojrzała bokiem na kartki, widząc oznaczenia z krwi, więc zatrzymała tam stronę.

Na oznaczonej stronie, pośród wielu innych słów, podkreślone wgłębieniem od paznokcia było jedno słowo: ,,On", przewinęła do następnej oznaczonej strony, gdzie tym samym sposobem wyróżnione zostały słowa następująco: ,,jak” i ,,mógł", zamknęła tą książkę, biorąc kolejną o tematyce miłosnej.

Tym razem znalazła jedno słowo. ,,Zdrajca", co tylko podtrzymywało jej teorię o zdradzie przy życiu, uczynniając ją prawdą. Sięgnęła po kolejną, ostatnią książkę, znajdując: ,,Pomocy", ,,Ja", ,,On" , ,,Proszę". Te ostatnie słowa były bardziej chaotyczne, co znaczyło, że już wtedy wiedziała co ją czeka, zostawiając wiadomość.

Pani detektyw nie potrzebowała więcej dowodów, by znaleźć sprawcę, dlatego po podziękowaniu i przekazaniu bibliotekarzowi, żeby w razie zjawienia się policji, pokazał im te książki oraz nie martwił się wyjaśnieniami, wyszła, mając już napisać do Alana, ale zobaczyła hakera, który gdy tylko ją zobaczył, zaczął iść szybko w jej stronę, bez słowa chwytając ją za dłoń, na znak, by szła za nim, po czym wsiadł pośpiesznie do auta, ruszając.

Cassly nie zadawała mu pytań, ponieważ mogła się domyślić co się takiego stało, zresztą była na to przygotowana, pakując tylko te najpotrzebniejsze rzeczy do niedużego, a funkcjonalnego plecaka, poza tym, wolała, aby zielonooki skupił się na drodze. Nie używała także telefonu, za największą rozrywkę uznając wpatrywanie się, w rozmazujący się od prędkości, jaką zdążyli nabrać, obraz, przy okazji starała się zapamiętać drogę.

Jednak poszło im szybciej niż Jake przypuszczał. Martwi mnie to – przemyślała to w wszystko na spokojnie, skupiając się bardziej na osobistych sprawach, a nie jej pracy, którą tak czy inaczej będzie musiała zakończyć. – Czuję się słabo – tylko tyle udało jej się stwierdzić, zanim zemdlała z głodu, przez brak posiłków, o których zdążyła zapomnieć.

Brunet zmartwił się tym, jednak widząc, iż ta oddycha pozwolił jej odpocząć, sam musząc zapewnić im w miarę bezpieczne miejsce, które tak czy inaczej będą musieli opuścić po pewnym czasie, nie mając innego wyboru, dopóki go nie złapią.

Jechał może 2 maks 3 godziny bez przerwy, po których się zatrzymał w miejscowym hotelu, załatwiając pokój i wynosząc ich rzeczy, dopiero później postanawiając ostatecznie zbudzić swoją śpiącą towarzyszkę, jednak widząc ją spokojnie śpiącą oraz tak bezbronną, nie chciał jej obudzić, dlatego najdelikatniej jak tylko mógł, wziął ją na ręce w stylu panny młodej, ponieważ nie była ona bardzo ciężka, po czym zaniósł ją do ich pokoju, gdzie znajdowało się tylko jedno łóżko małżeńskie, na którym ją ułożył, sam zajmując się rozstawianiem sprzętu, następnie usuwając nagrania z kamer miejskich, wciąż mając podgląd na swoją towarzyszkę.

Był hakerem poszukiwanym przez rząd, zawsze uciekał, chronił swoją prywatność, nie zawierał dłuższych relacji i musiał być ostrożny na każdym kroku, natomiast ona była detektywem, przez pewien czas współpracowała z rządem, miała dom, rodzinę, wielu znajomych, jednak była bardzo popularna, przez co nie wiele zostało z jej anonimowości.

Pomimo tego wszystkiego, pomimo tak nietypowego pierwszego spotkania, pokochał ją, a ona odwzajemniała jego uczucia, wiedząc, iż bierze na siebie tym samym jego ciężar i odpowiedzialność.

Chciał ją chronić niezależnie od tego, co musiałby poświęcić. Chciał, żeby była szczęśliwa, lecz nie był pewny, czy może jej to zagwarantować, gdy będzie żyła u jego boku w ciągłym strachu o jutro. Czuł, że jest silna, ale ma też słabszą stronę, która rumieni się z byle powodu, chce jego uwagi, jego obecności, jego bliskości, jego samego. I bał się, iż może ona pęknąć, kiedy go zabraknie. To było jego największym zmartwieniem. Ona była jego największym słabym punktem.

Love is a promise || Jake DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz