16 (+)

56 6 0
                                    

Pov Willow

Obudził mnie dziwny ciężar na brzuchu. Otworzyłam oczy i spojrzałam w tamto miejsce. Zobaczyłam śpiącą Antoniette. Kruczo czarne włosy miała roztrzepane na wszystkie strony. Słodko spała. Poprawiłam kosmyk włosów spadający na jej oczy. Zastanawia mnie co mnie napadło, że wczoraj przeprosiłam ją w taki sposób lub uspokoiłam, ale wiem, że chciałam to zrobić. Boję się tego co jest i co może być. Nie mogę o tym myśleć. Przeczesałam jej włosy dokąd się nie obudziła.

- Nie chcę wracać. Jesteście dość wygodna. Lepsza niż poduszka.

- Dzięki za komplement – zaśmiałam się

- Która godzina? – spytała obracając się na brzuch i opierając głowę na łokciach.

- W pół do trzeciej. Obiad już się dawno zaczął.

- Nie mam ochoty na jaki kolwiek jedzenie.

- A to dlaczego? – spytałam z lekkim śmiechem

- Nie śmiej się – prychnęła

- Nikt tobie nie kazał tyle pić. Tym bardziej, że masz słabą głowę

- Dalej się śmiejesz. Zaczyna mi się to nie podobać.

- Zabronisz mi? – uniosłam jedną brew do góry

- Nie wierzysz?

- Niezbyt – no i pożałowałam tego. Zaczęła mnie łaskotać. – Dobra już nie będę. Proszę przestań.

- Obiecasz? – Siedziała na mnie okrakiem i trzymała moje ręce nad głową.

- Nie – i znowu o samo. Tylko tym razem Antoniette straciła równowagę i upadła na mnie tak, że między moją, a jej twarzą dzieliły milimetry. Naprawdę coraz bardziej mnie to przeraża. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Po chwili dziewczyna ze mnie zeszła.

- Musimy się zbierać – powiedziała Doś oschle

Nie odezwałam się. Bez słowa każda z nas wyszła z pokoju i poszłyśmy w swoich kierunkach.

Chyba wiecie jak to jest mieć mętlik w głowie?

***

Od razu po przyjściu do pokoju wzięłam listy i wysłałam je. To było dwa tygodnie temu. Od tamtej pory moja córka jest w domu. Dzisiaj jest pełnia, więc śpi u mojej mamy. To co wiem jest grzeczna, ale coraz częściej się pyta, kiedy wróci do Hogwartu.

- Mówiłem tobie, żebyś specjalnie nie opuszczała zajęć.

- Dumbledore wie, że co pełnia będę z tobą je spędzać.

- Uparta jak zawsze

- A ty miałeś odpoczywać. Tym bardziej, że zostały dwie godziny do pełni.

- Dalej masz ślad po ostatnim razie – Jego ręka była na moim policzku

- I będzie. Nic z tym nie zrobię – wzruszyłam ramionami – Syriusz do nas dołączy? – spytałam zaciekawiona

- Nie, zabroniłem mu wychodzić z Grimmould Place

- Nie powinieneś. Jest dorosły.

- Ale dalej ministerstwo go szuka. Lepiej będzie jak zostanie w domu.

***

Za niedługo kończy się pełnia. Dzisiaj Remus był dość spokojny. Leżał na podłodze koło okna, a ja przy wyjściu. Z nudów zaczęłam powoli podchodzić do wilkołaka. Oczywiście jestem naszykowana na to, że może mi coś zrobić. Gdy byłam na tyle blisko, wilkołak podniósł głowę. Zatrzymałam się, ale widząc, że nic mi nie zrobi, więc podeszłam bliżej. Chciałam koło niego się położyć, ale to był znów mój błąd. Remus wstał i zaczął na mnie warczeć i wymachiwać łapami tak, że dostałam prosto w brzuch. Upadłam na podłogę. Widziałam, że krwawiłam dość bardzo, ale nie przejmowałam się tym. To jest mój Remus i wiem, że nigdy nie zrobiłby tego specjalnie. Jak się dowie, że mi to zrobił będzie się obwiniał. Ledwo stojąc na łapach jeszcze raz podeszłam do niego, ale warknęłam ostatecznie. Przekazując mu, że nie chce go zaatakować. Znowu zaczął atakować. Ugryzłam go w łapę, gdy próbował się zamachnąć, ale nic z tego. Drugą odepchnął mnie tak, że uderzyłam w ścianę wrzeszczącej chaty. Nie dałam rady już się podnieść. Tylna prawa łapa bolała mnie niemiłosiernie i z mojej rany coraz bardziej leciała krew. Jeszcze trochę muszę wytrzymać. Gdy promienie słońca zaczęły się pokazywać ucieszyłam się. Remi zaczął się przemieniać. Nie wytrzymując już w ani magicznej postaci przemieniłam się w ludzką postać. Ostatnie co usłyszałam to wołający mnie głos.

 626 słów

Cichy szept serc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz