27(+)

57 4 0
                                    

Pov Willow

- Weasley, musisz iść do Dumbledor'a - obudziła mnie McGonagall

- Coś się stało?

- Dowiesz się wszystkiego w jego gabinecie. Jeszcze pójdziemy po resztę twojego rodzeństwa.

Nie budząc dziewczyny. Wstałam z łózka i poszłam za kobietą. Nie chciałam tam wchodzić, dlatego poczekałam przed obrazem Grubej Damy. Po chwili wyszli. Nikt po drodze się nie odezwał.

- Musy świstusy - powiedziała Minerva. Gargulec ożył i usunął się na bok, ukazując nam spiralne stopnie, poruszające się w górę jak ruchome schody. Chociaż było po północy w gabinecie Dumbledora było słychać głośne rozmowy. Minerva zastukała trzykrotnie mosiężnym gryfonem i głosy ucichły. Drzwi się otworzyły, a w środku był już Ron wraz z Harry'm.

- A więc już wszyscy już są. Potter sam opowiedz o tym...

- Więc ja... no... ja... Spałem - zaczął się  rozglądać - Ale to nie był zwykły sen... To się działo naprawdę... Widziałem jak to się stało... - wziął głęboki wdech. - Tata Ron'a... Pan Weasley... Został zaatakowany przez  olbrzymiego węża - Nie mogłam, po prostu nie mogłam do siebie dopuścić tego co Potter powiedział. Dumbledore odchylił się lekko do tyłu i spojrzał na sufit. Ja w to nie mogę uwierzyć. 

- Jak to widziałeś? - zapytał spokojnie Dumbledore, nadal nie patrząc na Harry'ego

- Bo ja wiem - odrzekł Harry opryskliwym tonem - Chyba w mojej głowie...

- Nie zrozumiałeś mnie - powiedział Dumbledore spokojnym tonem - Chodzi mi o to... Czy może pamiętasz... Gdzie stałeś czy może patrzyłeś na tą scenę z góry?

- Ja... To ja byłem tym wężem. Widziałem to wszystko jego oczami.

Przez chwilę zapanowała cisza, a po ten Albus zapytał zupełnie innym tonem patrząc na nas.

- Czy Artur jest poważnie ranny?

- TAK - powiedział z naciskiem Harry

Po moich policzkach poleciały łzy. Albus wstał gwałtownie, tak, że wszyscy przestraszyli się. Profesor zwrócił się do jednego ze starych portretów.

- Everadzie! I ty Dilys! - zawołał ostro. Czarodziej jak i czarownica, którzy spali w ramie obrazu gwałtownie otworzyli oczy. - Słyszeliście?

- Oczywiście - odpowiedzieli

- Ten człowiek ma rude włosy i nosi okulary. Everadzie, będziesz musiał odwiedzić obraz i upewnić się, że znajdą go właściwi ludzie...

Oboje pokiwali głowami i posunęli się do swoich ram, ale nie tych w Hogwarcie.

- Everard i Dilys to najbardziej zasłużeni dyrektorzy Hogwartu - wyjaśnił podchodząc do ptaka śpiącego na żerdzi obok drzwi. - Ich sława jest taka wielka...

Nie słuchałam dalej. Obiecał sobie kiedyś, że jak ktoś skrzywdzi moja rodzinę to się doigra. Nie pozwolę na to, żebym ktoś z moich bliskich cierpiał. Dumbledore o czymś jeszcze gadał do momentu w którym nie usłyszeliśmy głosu.

- Dumbledore!

- Jakie wieści?

- Wrzeszczałem aż ktoś nadbiegł - odpowiedział czarodziej, ocierając sobie czoło - Powiedziałem, że usłyszałem jakiś ruch na dole... Nie wiedzieli czy uwierzyć, ale poszli na dół to sprawdzić... Jak wiesz na dole nie ma portretów, żeby sobie popatrzeć. W każdym razie po kilku minutach przynieśli go na górę. Nie wygląda dobrze, cały jest we krwi. Kiedy odeszli pobiegłem do portretu Elfridy Cragg, żeby mieć lepszy widok.

- Dobrze - powiedział Albus - Myślę, że Dilys zobaczy jak go tam sprowadzą

W chwilę później pojawiła się również w swych ramach czarownica. Kaszląc, opadła na fotel.

- Zabrali go do Świętego Munga... Przenosili go pod moim portretem. Źle wygląda...

- Dziękuje Ci - spojrzał na Minervę

- A co z mamą? - spytałam - Mam ją powiadomić?

- To zadanie dla Faweksa. Kiedy przestanie wypatrywać, czy nikt się nie zbliża, ale myślę, że  Molly już wie... Ten jej wspaniały zegar... - odwrócił się do kolejnego obrazu - Fineasie! FINEASIE!

- Ktoś mnie wołał?

- Chce, żebyś odwiedził swój drugi portret, Fineasie. - powiedział Dumbledore - Dostałem nową wiadomość.

- Żebym odwiedził mój drugi portret? - powtórzył piskliwym głosem i udał, że długo ziewa - Och, nie Albusie, jestem zbyt zmęczony.

W pewnym momencie reszta portretów wybuchła zbiorowym oburzeniem.

- Niesubordynacja, Sir! Lekceważenie obowiązków! - krzyknął czarodziej z czerwonym nosem

- Honor nakazuje nam udzielić wszelkiej pomocy obecnemu dyrektorowi Hogwartu! - zawołał staruszek, Armond Dippet - Wstydź się Fineasie.

- Mam go przekonać? - zapytała czarownica podnosząc swoja różdżkę

- Och dobrze, już dobrze - zerknął na różdżkę czarownicy - chociaż mógł już dawno zniszczyć mój portret, jak to zrobił z większością rodziny.

- Syriusz wie, że nie może zniszczyć twojego portretu - odezwał się Dumbledore - Masz mu zanieść wiadomość, że Artur Weasley został ciężko ranny i, że jego żona, dzieci i Harry Potter w krótce przybędą do jego domu. Zrozumiałeś?

- Artur Weasley ranny, żona, dzieci i Harry Potter przybędą - powtórzył znudzonym głosem - Tak, tak... No cóż... Dobrze

Dumbledore usiadł na fotelu i spojrzał na nas.

- Wasz ojciec został ranny podczas wypełniania zadania dla Zakonu Feniksa - gdy to usłyszałam, aż się we mnie zagotowało.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że ktoś z mojej rodziny ma jakąś misje. Tyle razy mówiłam, żebyś mi powiedział, a ty jak zwykle swoje! - nie wytrzymałam. Ten się tylko na mnie patrzył. - Jeżeli jeszcze komuś z moich bliskich coś się stanie to odchodzę. Odejdę z Zakonu. Chociaż ciężko będzie, ale to zrobię, bo nie mogę patrzeć jak sam o wszystkim decydujesz

- Kontynuując. Przeniesiono go do Kliniki Magicznych Chorób i Urazów  Szpitala Świętego Munga. Wysyłam was do domu Syriusza, bardziej nadaje się na szpital niż Nora. Spotkacie się tam ze swoją matką.

- Jak tam się dostaniemy? - zapytał Fred wstrząśnięty - Proszek Fiu?

- Nie. Proszek Fiu nie jest teraz bezpiecznym środkiem lokomocji, bo jest pod obserwacją. Weźmiecie świstoklik. - wskazał na czajnik leżący na jego biurku. - Czekamy teraz na Fineasa Nigelusa Black'a z wiadomością. Chce wiedzieć, że wszystko jest w porządku.

W samym środku gabinetu buchnął ogień, pozostawiając po sobie jedno złote piórko, które spłynęło łagodnie na podłogę.

- Ostrzeżenie od Faweksa - odezwał się przyjaciel - Chyba się dowiedziała, że was nie ma w łóżkach. Minervo idź i zatrzymaj ją... Wymyśl coś.

- Mówi, że będzie zachwycony - odezwał się portret - Mój praprawnuk miał zawsze niewybredny gust, jeśli chodzi o gości.

- Ja nie idę z nimi. Nie mogę, przynajmniej nie teraz.

- Dlaczego? Zajęciami się nie martw, ktoś zastąpi ciebie.

- Nie o to chodzi. Po prostu muszę załatwić sprawę. Jeżeli to zrobię w tedy przeteleportuje się na Grimmould Place. Przekażcie mamie, że później będę max za dwa dni. Nie dłużej.

- Przekaże, Will, a teraz idź - powiedziała Ginny i pościła mi oczko.

Bez słowa wyszłam z gabinetu. Zaczęłam kierować się w stronę kwater. Gdy weszłam do mojego pokoju od razu się położyłam, ale przez resztę nocy nie spałam. Nie dałam rady. Jedyne co to obserwowałam Antoniette. Nie chce jej zostawiać. Będę musiała spojrzeć w oczy Remusa. Innego wyboru nie będę miała. Nie jestem jeszcze w stanie jemu powiedzieć prawdy. Jeszcze nie teraz. Westchnęłam i wtuliłam się w dziewczynę. Po moich policzkach poleciały łzy.

1140 słów

Cichy szept serc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz