🕯️Seven🕯️

91 5 6
                                    

Will
Dzisiejszy sen był bardzo podobny, byłem po drugiej stronie gdzie oczywiście była burza.
Szedłem najprawdopodobniej do szkoły, przechodziłem przez te same ulice, aż w końcu się zmęczyłem. Położyłem plecak obok jakieś nie działającej lampy ulicznej, a sam oparłem się o nią plecami. Kiedy oparłem się, tak jak ostatnio poddusiły mnie jakieś dziwne macki i wyszedł bliżej nieokreślony, ciemny przez cień, mężczyzna. Ten, co ostatnio.
O wszystkim tym rozmyślałem wkładając koszulę w kratę i ciemne jeansy.
-Will, ogarniasz się?
-Tak. - powiedziałem czesząc włosy. Zarzuciłem plecak i poszedłem do kuchni. Zrobiłem kanapkę z serem, włożyłem sobie w usta i z kanapką w buzi udałem się do samochodu.
-Tooooo... Jak w szkole? - spytał nerwowo Jonathan.
-Nie wiem, dobrze chyba...
Ale czy faktycznie było dobrze? Ostatnio przecież krew mu wypłynęła z ucha, nosa i oczu. Tak intensywnie, że nawet pani pielęgniarka była zdziwiona.
Dojechaliśmy do szkoły, wyszedłem więc z samochodu i udałem się do szkoły. Na wstępie zobaczyłem Mike'a, który szedł w moją stronę.
W pewnej chwili poczułem jak świat zmienia się na ciemniejszy. Druga strona... Dorwali mnie, prawda?

Mike
Spojrzałem na Will'a: jego oczy stały się niemal białe, patrzył się nienaturalnie w górę. Delikatnie unosił się nad ziemią, lecz nadal byłem wyższy. Złapałem go za rękę, próbując go ściągnąć w dół, ale był sztywno przyklejony do jednego miejsca. Jego całe ciało było sztywne...
-Will... Will! Do trzygłowego demogorgona, co z tobą?

Will
Byłem przy nie działającej lampie, coś mnie dusiło. Mężczyzna, nadal w cieniu, powiedział ciężkim, niskim i tajemniczym głosem
-No dobrze.
Jakie "no dobrze"? Kim w ogóle był ten mężczyzna? A jednak owa istota jakimś cudem mnie wypuściła.
Odetchnąłem z ulgą. Spojrzałem na Mike'a: był przestraszony.
-Mike...
-Co to miało być? Wiesz jak się przestraszyłem...? Myślałem że cię stracę.
-Sorry... - uśmiechnąłem się smutno. - Nie wiem co to miało być.
Rozległ się dzwonek na lekcje. Tak szybko jak umieliśmy, poszliśmy na lekcję.
Czułem się niedobrze, ale jakoś przeżyłem. W końcu nastała przerwa oddzielająca pierwszą od drugiej lekcji. Na tej przerwie miała przyjść Nastka.
-Nastka, dawaj do nas. - powiedział Mike. Dziewczyna podeszła do nas. Zaraz podszedł też i Troy, najwyraźniej urażony wczorajszym zignorowaniem go, szukał zemsty.
-A ty co, Łysa?
Jane nie odpowiadała na takie zaczepki.
-Brzydka jesteś, ochydna. Pewnie chciałaś być fryzjerką, ale nie wyszło. - dodał kpiącym tonem. Mike chciał się wstawić, ale Jane pokazała ręką żeby nie pomagał jej.
-Ty w ogóle umiesz mówić, Łysa?
-A ty się zamknąć? - powiedziałem. Nie lubiłem kłótni, ale nie lubiłem patrzeć jak ktoś dokucza mojej koleżance.
-Zamknij się, Zmartwychwstały. - krzyknął w moją stronę. Zabolało... Zacząłem szkicować kota, by oczyścić umysł.
Za to Jane, wiedząca że nie powinna używać zdolności poza domem, z całej siły walnęła chłopaka w policzek, tak "z liścia". Na policzku został ślad, a chłopak aż przewrócił się do tyłu.
-Jane! Nie powinnaś go uderzać!
-nie powinnaś, ale wyszło niesamowicie! - krzyknął Mike.
Lecz nasze rozmowy przerwał nagły dzwonek. Trzecia lekcja, biologia.
Wszystko przebiegało idealnie, aż w końcu nauczyciel odezwał się by mnie spytać.
-Will, dla rozgrzewki wymień z czego się składa komórka zwierzęca.
Nastał mrok, w klasie były same podgniłe szkielety zamiast ludzi. Na ścianach był ciemny bluszcz albo jego zgniła wersja. Wszystkie kwiatki na parapetach zmieniły się w swoje zaschnięte wersje.
Jednak podgniły nauczyciel kontynuował
-Will, znowu chcesz zawieść swoich przyjaciół? Cała klasa będzie się śmiać, że nie umiesz. To było w czwartej klasie. Nie umiesz i każdy się śmieje, z resztą jak zwykle. - mówił. Nagle wszystkie szkielety zaczęły się śmiać. Szkielety zmieniły się w dzici z laboratorium, najpierw wesoło i uroczo się śmiejące, a potem przerażająco i kpiąco.

Mike
-Will! Kurde Will, budź się. - szeptałem.
-Will dziś mało spał, więc... Ja go wezmę na korytarz.
-No dobrze, w takim razie bierz Byers'a na korytarz, jak coś na kolejnej lekcji go i tak spytam.
No to musiałem wziąć "śpiącego" Will'a na korytarz, jakoś go rozbudzić i zrobić żeby nie zemdlał. Typowy dzień w szkole. Jakimś cudem szybko wyniosłem Will'a z klasy. Wynosiłem go tak szybko, że niemal mi nim rzuciłem byle by znalazł się na korytarzu. Usiadłem na kaflach opierając się o chłodną ścianę. Położyłem sobie Will'a tak, by leżał praktycznie na mnie. Jego głowa opierała się o moją klatkę piersiową. Nagle poczułem jak jego serce mocniej bije i szybciej oddycha. Wziął duży wdech i wydusił z siebie ciche
-Matko...
-Nie matka, tylko Mike. Chyba że bardo chcesz, to poświęce suę i zostanę Steve'em- uśmiechnąłem się smutno. Poczułem że Will płacze. Wtuliłem go w siebie, wciąż mi było przykro, że to on musi to wszystko przeżywać. Pogłaskałem go po głowie i przycisnąłem mocniej do mojej klatki piersiowej. Kilka minut później Will trochę ochłonął. Wstaliśmy i wróciliśmy do klasy. Will nie mówił już nic, usiadł na krześle i nie odzywał się do końca. Wróciliśmy do domu, każdy rozszedł się w swoją stronę.

Will
Wszedłem do domu.
-Mama? Mamo, chcę porozmawiać... - powiedziałem nieśmiało. Mama spojrzała się na mnie i kiwnęła głową.
-Ja... Czasami mam tak, jakbym widział drugą stronę. Jak takie wizje.
Kobieta spojrzała wzrokiem smutnym i zszokowanym. Miałem ochotę ją przeprosić za to.

//Ok. Chcecie rozdziały mniej więcej 500 słów czy 1000?
Ostatnio was rozpieszczam, ale już niedługo przestanę, bo jednak jest też szkoła.

Wgl zbieraliście wczoraj cuksy? Bo ja tak, ale chyba już nie powinnam bo jestem za stara... Ale nawiedziliśmy osiedlowy sklep i dali nam krówki. W tym roku łupy, nie były fatalne tak w poprzednim roku ale dobre jak przed laty też nie.
Btw potrzebna wam wiedza ile jest wątków w danym rozdziale?

-=Słów: 901
-=Wątków: 7


                  🕯️Miłego dnia/nocy!🕯️

Dziękuję - Byler Fanfiction StrangerThingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz