Słowo na koniec

415 48 62
                                    

Kochani Czytający,

Coś się kończy, coś się zaczyna powstało 22 kwietnia 2020 roku w sposób zupełnie nieplanowany i pod wpływem impulsu. Ot, podczas jednej z rutynowych tur przekopywania internetu w poszukiwaniu fanfików o Syriuszu uznałam, że jeżeli tak desperacko potrzebuję o nim opowiadania, to największą satysfakcję odczuję, gdy stworzę je sama od podstaw ☘️. Początkowo planowałam sześć (sic!) rozdziałów, w których Bitwa w Ministerstwie Magii wcale nie miała stanowić tej wiążącej i kluczowej sceny odmieniającej losy głównych bohaterów.

Odkąd pamiętam, Syriusz był dla mnie bohaterem godnym własnej historii. Postacią, którą pokochałam ponad wszelką miarę nie tyle na łamach książek J. K. Rowling, ile napisanego przeze mnie opowiadania. Każda postać w tym uniwersum: Amelia, Syriusz, James, Remus, Frank, Moody, Alicja, a nawet tak odpychające charaktery, jak Peter czy Marlena, odznaczają się pasmem indywidualnych dla mnie cech charakteru. Każda z postaci w sposób bardziej lub mniej wyrażony jest fragmentem samej mnie.

Początkowy plan zakładał bardzo subtelnie zarysowany wątek romansu na linii Amelia-Syriusz, brak ujawnienia zdrady Petera i pełną kanoniczność wydarzeń, które zamierzałam wkomponować w główną linię fabularną Harry'ego Pottera. Od samego początku planowałam szczęśliwe zakończenie, choć to szczęście jawiło się wyłącznie pozornie, bo opowiadanie miało zakończyć się w odpowiednim momencie na długo przed śmiercią Lily i Jamesa 31 października 1981 roku.

Gdy w 2020 roku kończyłam pisać tę część, uznałam, że to opowiadanie musi zakończyć się alternatywą. Peter musi zostać zdemaskowany, Lily i James muszą przeżyć, Syriusz nie może trafić do Azkabanu. Nie byłam w stanie spać spokojnie z myślą, że szczęście moich bohaterów trwa wyłącznie tu i teraz, bo za rok z hakiem miałoby się wydarzyć coś, co na zawsze ich odmieni. I tak w ciągu paru tygodni zmieniłam cały pomysł na zakończenie. Tak więc, jeżeli do tej pory zastanawia Was wątek Voldemorta pragnącego podbić świat za pomocą rogów dwurożca i Dumbledore'a, który kilkoma wprawnymi smagnięciami różdżki przepędza go na dobre kilkanaście lat, to przepraszam, ale MUSIAŁAM TO ZROBIĆ! Trochę się z tego śmieję, trochę patrzę z przymrużeniem oka i zalecam Wam dokładnie to samo! Wierzę, że Voldy lubił robić wokół siebie wielkie show, z którego niewiele wynikało, więc dla własnego dobra przyjęłam, że tak też wydarzyło się w tym opowiadaniu XD.

Pomysł na reedycję Coś się kończy... krążył mi po głowie właściwie od samego początku. Pisanie pierwotnej wersji tego opowiadania zakończyłam z poczuciem niedoskonałości, myślą, że gdybym tylko miała siłę i chęci, napisałabym je od nowa — dopracowałabym fabułę, udoskonaliłabym opisy, dałabym więcej przestrzeni dalszoplanowym bohaterom. Cieszę się, że niecałe trzy lata później mogę sobie powiedzieć, że zrobiłam co w mojej mocy, żeby treść tego opowiadania była jak najlepsza.

Z tego miejsca zapraszam serdecznie na drugą część. Myślę, że znajdziecie w niej o wiele więcej wytchnienia i zwolnienia, więcej wątków obyczajowych (w tym całkiem dużo rodzinnych!) i odpowiedzi na te pytania, które mogą nasuwać się po lekturze części pierwszej. Będzie dużo nowych bohaterów — gwarantuję zapoznanie się z bratem Amelii, Edgarem, bliższe spotkania z Alicją, Frankiem i pozostałą częścią huncwockiej zgrai oraz przygody z uroczymi berbeciami, jakimi są mały Harry i Neville. Nawet Walburga Black dostanie swoją rolę, wątek Regulusa zdecydowanie powróci. Więcej nie zdradzam, jedynie zachęcam — a nuż, ktoś z Was pokusi się o tę przygodę ☘️.

Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili swój czas na zapoznanie się z Amelią i Syriuszem. Jeżeli udało mi się Was choć odrobinę zauroczyć, to znaczy, że osiągnęłam swój cel.

Całuję,

milorzab

Coś się kończy, coś się zaczyna • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz