Rozdział drugi

2.1K 155 1.2K
                                    

Poranek Amelii z reguły zaczynał się o siódmej rano, ale dzisiaj — jak na złość — dziewczyna obudziła się na długo przed zaplanowanym budzikiem i w kiepskim nastroju. Westchnęła ciężko i wynurzyła się z pościeli. Tylko mocna, czarna kawa z plamą z pełnotłustego mleka mogła uratować jej nie najlepiej zapowiadający się dzień przed katastrofą, a żeby osiągnąć ten cel, potrzebowała jedynie dostać się do kuchni. Wyłoniwszy się na palcach z sypialni, z ulgą przyjęła fakt, że w salonie, na transmutowanej w łóżko kanapie Syriusz nadal spał.

Krótką chwilę rozważała, czy nie odpuścić sobie porannego krzątania się po kuchni, zaraz jednak odpędziła te myśli. Nie chciała czuć się jak intruz we własnym mieszkaniu. Poza tym bardzo potrzebowała kawy, gdyż w obecnym, półprzytomnym stanie podawała w wątpliwość swoje zdolności teleportacyjne, których zdecydowanie potrzebowała, żeby dostać się do pracy. Postawiła czajnik na gazie i bezrefleksyjnie wprawiła w ruch korbkę swojego ukochanego, przedpotopowego młynka, który zarzęził jak stary, mugolski samochód w ostatnich okrzykach agonii. Natychmiast przerwała mielenie kawy i spojrzała nerwowo w kierunku salonu, ale Syriusz, niewzruszony dobiegającymi z kuchni odgłosami, nie poruszył się ani o cal.

Cztery filiżanki kawy później jej humor uległ znacznej poprawie. W końcu nawet uznała, że wspólne mieszkanie z Syriuszem Blackiem wcale nie było najgorszym z możliwych pomysłów Dumbledore'a. Jeszcze wczoraj czuła się załamana takim obrotem spraw — rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała jej obawy. Po wizycie u Albusa Syriusz zniknął do swojego starego mieszkania, po czym zjawił się u niej ze średniej wielkości plecakiem i rozgościł w salonie. Wieczorem odbyli krótką, kurtuazyjną wymianę zdań, później w milczeniu zjedli kanapki, które Black samodzielnie przygotował w ramach podziękowania za przyjęcie go pod swój dach, a równo o dwudziestej pierwszej Amelia sprzątnęła talerze i zaszyła się w sypialni, dając mu jasno do zrozumienia, że resztę wieczoru spędzi w swoim towarzystwie.

Lampka w salonie świeciła się jeszcze do dobrej drugiej lub trzeciej w nocy, a teraz Syriusz spał w najlepsze głębokim, kamiennym snem, z którego ani myślał się wybudzać. Nie potrzebowała nawet dnia, by zorientować się, że ona i Black mieli zupełnie odmienne rytmy dobowe, wobec czego resztę wspólnej egzystencji mogli spędzić na wzajemnym unikaniu się. Nie było najgorzej.

Zebrawszy się po cichu, opuściła mieszkanie i deportowała się w najbliższym ciemnym zaułku, by za chwilę pojawić się koło gmachu Ministerstwa Magii.

— Panno Bones — zwrócił się do niej Ogden, gdy punktualnie o ósmej stawiła się w progu jego gabinetu. — Mam dla pani ważne zadanie na dzisiaj.

— Zamieniam się w słuch, panie dyrektorze — odpowiedziała grzecznie, siadając na prostym, skórzanym fotelu naprzeciwko biurka.

— Wczoraj wykryto nielegalne użycie czarów przez niejakiego Syriusza Blacka, który dopuścił się pięciu zaklęć niewybaczalnych późnym wieczorem we wsi Little Norton. — Ogden przeniknął ją spojrzeniem, od którego cała napięła się i zesztywniała. — Potrzebuję bardzo dokładnego raportu dotyczącego użycia magii przez Blacka i chcę, żeby uwzględniał on każdy szczegół. Dobrze by było, gdybyś się wyrobiła do końca następnego tygodnia.

— Oczywiście — przytaknęła spokojnie. Spodziewała się po nim takiej prośby. — Czy po wykaz użytych zaklęć mam się zgłosić do ministra Croucha?

— Nie będzie to konieczne. Minister Crouch wysłał mi kopię. — Ogden machnął ręką w kierunku stosu piętrzących się na biurku pergaminów, a Amelia od razu poczuła dławiący ucisk w gardle. Obecność kopii z góry źle rokowała na pomyślne rozwiązanie tej sprawy, co skłoniło ją do ponurej refleksji, że Syriusz zapewne utknie w jej mieszkaniu na dłuższy czas. — Jesteśmy niemal pewni, że Black jest śmierciożercą. Departamentowi bardzo zależy na jego szybkim schwytaniu.

Coś się kończy, coś się zaczyna • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz