Przegrałam. Błagałam aby to się skończyło, by ktoś zabrał ode mnie to co nie dawało mi spokoju przez tyle miesięcy, bym mogła być w końcu wolna, bez jakichkolwiek natrętnych myśli, wspomnień i tych wszystkich chwil razem. Nie umiałam na niego inaczej patrzeć, nie potrafiłam wymazać tego wszystkiego z pamięci, chociaż tyle razy obiecywałam sobie samej, że ostatni raz o tym myślę i zadręczam się tym wszystkim.
To zazwyczaj przychodziło gdy wszystkiego było za dużo, a te myśli dodawały tylko siły mojemu krzyżowi, który dźwigałam. Dobijały mnie w momentach, w których i tak już nie umiałam się podnieść.
Bo ja tylko pragnęłam osoby, która wybrała by mnie ponad wszystko tak jak ja ją, pomimo prawdy, która była bolesna.
Długo trwałam w przekonaniu, że to właśnie dla niego jestem stworzona, że oboje jesteśmy swoimi bratnimi duszami, które odnalazły się w następnym wcieleniu. On mi pokazał czym jest prawdziwa miłość i walka o kogoś, kogo kochamy ponad własne życie. W moim wypadku jego szczęście było ważniejsze niż cokolwiek innego, lecz w tamtym momencie, kiedy byłam świadkiem tego co miało miejsce...
Znowu coś boleśnie wypalało mnie od środka. Krzyczałam tak głośno wewnątrz, gdy patrzyłam na to wszystko z kamienną twarzą iż miałam wrażenie, że w pewnym momencie zabraknie mi powierza na zrównoważenie tego stanu.
Po tym wszystkim co dla niego zrobiłam... on tak samo złapał i zaczął obkręcać jakąś dziewczynę, jak kiedyś mnie. Niska brunetka zawiesiła mu się na szyi i przylgnęła całym swoim małym ciałkiem do dużego torsu Williama, na co ten podniósł ją lekko do góry w swoich wielkich ramionach.
Jest szczęśliwy, więc ja również. Chcę jego szczęścia. Chcę jego szczęścia... jego szczęścia.
Powtarzałam w myślach jak mantrę te trzy słowa, które były prawdziwe, chociaż zawsze myślałam, że...
– Ziemia do Aurory. – usłyszałam donośny głos Carli, przez który zorientowałam się, że cały czas od dobrych pięciu minut wpatrywałam się w grupkę uczniów stojących przy szafkach na drugim końcu korytarza.
Z tego co zauważyłam to, oprócz Willa i brunetki w jego ramionach stała tam jeszcze Diana, która była zapatrzona w Devona jak w obrazek, który stał naprzeciw niej oraz parę osób z drużyny footbollowej. Kiedyś też tam było i moje miejsce, ale okazało się to marną iluzją.
W mojej szkole liczyły się tylko i wyłącznie pieniądze. Mogłeś być największą amebą umysłową i nie znać podstaw, ale jeżeli twoi rodzice byli najlepiej prosperującymi przedsiębiorcami z dziewięcioma zerami na koncie i płaciły wysokie sumy na konto szkoły to twoje umiejętności, a raczej ich brak odchodził w zapomnienie.
– Aurora, nie zadręczaj samej siebie, błagam Cię. – powtórzyła latynoska i stanęła przede mną zasłaniając mi widok na szkolną elitkę. Zmierzyłam ją pustym spojrzeniem, po czym powróciłam wzrokiem do jej twarzy, mocno zaciskając usta w cienką linie, tak aby moje wargi nie zaczęły drżeć z żalu. – Oj, chodź skarbie.
Powiedziała, po czym wzięła moją dłoń i wyprowadziła mnie od razu ze szkoły, gdyż nasze szafki były ustawione zaraz przy głównym wejściu. Dopiero, gdy wyszłyśmy na zewnątrz zauważyłam, że latynoska ma jeszcze bardziej opaloną skórę niż wcześniej.
Zapomniałam, że Carla od zawsze uwielbiała się opalać, a pogoda przez ostatnie dni dopisywała. Zapowiadało się, że czerwiec też będzie zwiastował same upały powyżej trzydziestu stopni z czego akurat ja nie byłam zadowolona, gdyż wszystkie moje komplety dresowe musiały pójść w odstawkę. Jedyne rzeczy w których czułam się komfortowo i chodź na chwile nie myślałam o wzroku mężczyzn na mojej osobie.
CZYTASZ
Dark View
Short StoryJak to jest bać się dotyku drugiej osoby ? Jak to jest przeżywać prawie każdego dnia ten sam koszmar ? Jaką trzeba być silną osobą, aby udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, kiedy tak naprawdę rozpadasz się na pół, a każdy oddech na tw...