Już mijał trzeci tydzień, czułam się oćpana tymi wszystkimi lekami, które mi tu podawali. W głowie nadal miałam krzyk mojego brata, kiedy zobaczył mnie w toalecie i ten widok jego przerażonych, oczu gdy na mnie patrzył ze łzami, które nie chciał aby spłynęły po jego policzkach. Gdyby nie on moja aorta już dano przestała by pompować krew w moim organizmie, a rodzice pewnie myśleli, żeby zrobić to samo co ja. O ironio. Tylko, że kiedy ja dawałam znaki nikt nie chciał...
Aurora!- w tym samym momencie zachrypnięty głos pielęgniarki przerwał moje rozmyślania nad tym co by było gdyby. Tak w tym definitywnie byłam mistrzynią.-Masz przyjść po leki!.
Wstałam powoli z łóżka, zakładając przy tym moje wygodne buty, gdy wychodziłam z mojej Sali. Kierowałam się w stronę zabiegówki, która znajdowała się na naszym oddziale. Niepewnym krokiem sunęłam się przez jasny korytarz, który wcale nie odwzorowywał tych wszystkich strasznych opowieści jakich się osłuchałam o takich miejscach.
Kiedy dotarłam do zabiegówki wyjęłam plastikowy kubek z opakowania, który leżał na szafce zaraz obok wejścia. Nalałam wodę i popijałam wszystkie leki, które zostały dla mnie wcześniej przygotowane przez pielęgniarki. Nawet się nie zapytałam co mi podają, właściwie nie obchodziło mnie to zbytnio. Słyszałam przez okno ćwierkające ptaki, a zegar powieszony nad drzwiami wskazywał godzinę siódmą rano. Co oznaczało, że pierwszy raz od pobytu tutaj przespałam całą noc. Szok i niedowierzanie, bo przez ostatnie dwa lata nie byłam w stanie spokojnie przespać zaledwie czterech godzin. A to wszystko przez to co działo się w moim życiu.
Wróciłam do Sali i usiadłam na swoim łóżku, było wygodne i ozdobione poduszkami, które moja mama przywiozła z domu. Jeżeli miałam tu spędzić te 9 tygodni to chociaż chciałam czuć się komfortowo. Było mi to na rękę, że rodzice wykupili tylko dla mnie sale, ponieważ na samą myśl, że ktoś mógł spać w tym samym pomieszczeniu co ja przerażało mnie na tyle, że chwilowo traciłam oddech. Po dłuższych namysłach wyciągnęłam z szafki książkę, którą zamierzałam przeczytać, chociaż przez większość czasu wpatrywałam się tylko w samą okładkę, mając pustkę w głowie. Tak mniej więcej spędzałam całe dnie, patrzenie się w dany punkt nic nie myśląc. To nie był smutek, to nie była złość to była PUSTKA.
Znajomy dźwięk otrząsnął mnie z letargu. Oznaczało to, że jest dziewiąta i każdy z nas miał pójść na spotkanie. Tak jak wspominałam mogłam w takiej otchłani swojego umysłu spędzić naprawdę długie godziny.
Powolnym krokiem szłam w stronę w stronę pokoju, w którym czekała już na mnie Alice.
Cześć Ror.- powiedziała miłym głosem Alice, kiedy weszłam do jasnego pomieszczenia z duża ilością okien, które były przykryte roletami, lecz słonko i tak się przez nie przedostawało.
Kobieta miała ciepły wyraz twarzy oraz duże niebieskie oczy, które widziałam od trzech tygodni, co dwa dni o tej samej godzinie. Jej krótko przycięte ciemno czarne włosy, były idealnie ułożone tak jak zwykle po prawej stronie jej głowy. Była elegancko ubrana tak jak zazwyczaj i miała w sobie tak dużo wdzięku.
-Dzień dobry.- odpowiedziałam lekko ochrypniętym głosem, ponieważ przez dwie ostatnie godziny nie wypowiedziałam żadnego słowa. Usiadłam na fotelu przed nią i zaczęłyśmy konwersację.
-Jak dzisiaj spałaś ?- zaczęła tak jak zwykle tym samym pytaniem, uśmiechając się lekko w moją stronę i patrząc prosto w moje oczy.
-Pierwszy raz od kiedy pamiętam przespałam całą noc, bez przebudzenia się w środku nocy przez koszmary.- odpowiedziałam obojętnym tonem oraz niezmiennym od dwóch lat kamiennym wyrazem twarzy.
-Jak do tej pory to najlepsza wiadomość jaką od ciebie usłyszałam podczas naszych spotkań.- odpowiedziała ze zdziwieniem i lekką nutką radości w głosie. –A o czym dzisiaj myślałaś?- dodała niepewnym tonem, żeby mnie nie speszyć, wiedziała, że szybko potrafię zmienić temat na ten nie dotyczący mojego samopoczucia i uczuć.
CZYTASZ
Dark View
Short StoryJak to jest bać się dotyku drugiej osoby ? Jak to jest przeżywać prawie każdego dnia ten sam koszmar ? Jaką trzeba być silną osobą, aby udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, kiedy tak naprawdę rozpadasz się na pół, a każdy oddech na tw...