05. Przez łyżwy do serca - Artur Szalpuk

546 18 137
                                    

I'm thinking out loud
Maybe we found love right where we are

— Wstawaj, bo na samą noc pojedziemy na to lodowisko — przyjaciółka szturchnęła mnie w nogę, próbując pobudzić do ruszenia się.

Moja sofa była zbyt wygodna. Pogoda na zewnątrz nie zachęcała. W skrócie, wszystko przemawiało za tym, aby pozostać w domu.

— Miałyśmy iść jutro, czemu stwierdziłaś, że dzisiaj będzie lepiej? — zachowywałam się jak typowa maruda, ale w moim mniemaniu, piątek byłby o wiele lepszy niż dzisiejszy czwartek.

— Nie zrzędź jak stara baba, jeszcze trochę ruchu dzisiaj ci nie zaszkodzi! — dziewczyna zaczęła rzucać we mnie poduszkami.

— No już wstaję,, tylko przestań rozrzucać moje poduszki! — podnosząc się ociężale, odrzuciłam jedną z nich w jej stronę.

Uwielbiałam łyżwy, ale od czasu wypadku na rolkach bardzo się uprzedziłam do jeżdżenia na czymkolwiek co miało przymocowane do buta ruchome elementy. W tym wszystkim najgorsze było to, że naprawdę chciałam wrócić na lodową taflę, ale ten cholerny lęk mnie blokował. Jednak postanowiłam się przełamać, bo między innymi moja przyjaciółka nie da mi spokoju w najbliższym czasie.

Wyszłyśmy z mieszkania po dwudziestu minutach, podążając na pobliski przystanek tramwajowy, aby dojechać do najpiękniejszej ślizgawki w mieście — Lodowiska na Rynku Starego Miasta. Przechadzanie się zimą po tych urokliwych uliczkach miało wręcz terapeutyczny wpływ, które nie były wtedy przepełnione turystami, a zimowe ozdoby na latarniach czy kamienicach tworzyły cudowny klimat.

Widząc lodowisko skąpane w milionie światełek, wróciły do mnie wszystkie wspomnienia dzieciństwa. Czekając na przyjaciółkę, która poszła do wypożyczalni, usiadłam na wolnej ławce i zawiązywałam swoje łyżwy.

— Na pewno chcesz iść? Zawsze możemy wrócić, jeśli nie czujesz się na siłach — dziewczyna spojrzała na mnie z troską w oczach.

— Tak, jestem już na tyle blisko, że jest za późno, na wycofanie się. Chodźmy — złapałam ją za rękę i skierowałyśmy się w stronę wejścia na taflę.

Robiąc pierwsze od dawna kroki na lodzie, czułam się dziwnie. Tak dawno mnie tu nie było. To uczucie, powrotu do czegoś, za czym tęskniłam, nie mogąc się doczekać tej pierwszej jazdy, było nie do opisania. Z drugiej strony, kiedy już tam byłam, to towarzyszył mi niepokój, czy nie stanie się tak samo, jak wtedy. Pierwsze kółko przejechałam blisko barierek, z asekuracją przyjaciółki, która uważnie obserwowała sytuację wokół. W pewnym momencie dziewczyna podjechała obok, zatrzymując mnie i potrząsając moimi ramionami.

— Boże, czy ty to widzisz, jak tamten chłopak się na ciebie patrzy? Co chwilę podąża za tobą wzrokiem i ciągle coś mówi do swoich kolegów, a wtedy i oni się na ciebie patrzą! — zdziwiło mnie, że jeszcze nie wynieśli mojej przyjaciółki z lodowiska, bo jej entuzjazm wręcz rozbrajał je w posadach.

— Nie żartuj sobie ze mnie. Coś ci się musiało przywidzieć. Na pewno chodzi mu o kogoś innego — mruknęłam pod nosem, kątem oka spoglądając w stronę wysokiego szatyna. — Swoją drogą, nie mam zamiaru się bawić w nowe znajomości. A ten chłopak pewnie wypatrywał kogoś za nami. — oznajmiłam, a w odpowiedzi otrzymałam niedowierzające spojrzenie przyjaciółki, która dyskretnie wskazała mi wciąż patrzącego na mnie chłopaka.

Cholera.

— Podjedź do niego, widać, że on się zastanawia i boi. Może w końcu będę miała z kim narzekać na twoje humorki. — rzuciła rozbawiona, za co sprzedałam jej kuksańca w ramię. — Ale zobacz jak zajebiście wygląda! —  dziewczyna nie kryła tego, jakie plany miała odnośnie mojej osoby i wysokiego blondyna.

Święta pod siatką - siatkarskie one shoty | W TRAKCIE KOREKTY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz