13. Zielone drzewko- Aleksander Śliwka

663 22 144
                                    

And the dreams we share
They are never gonna fade

Rozdział z dedykacją dla wspaniałej @Tynulka458, baw się dobrze przy czytaniu!


Siedziałam w pokoju, kończąc pisanie projektu na zaliczenie. Chciałam skończyć przed przyjazdem do domu, ale liczne zaliczenia innych przedmiotów nie pozwoliły mi na to. Nagle do pokoju wparowała moja mama z kilkoma torbami w dłoniach.

- Jedziemy na weekend do Lidki i Marka, a wy, drogie dzieci, ubierzcie choinkę- powiedziała kobieta, pakując rzeczy z jednej torby do drugiej.

- Przecież wiesz, że w żaden sposób nie przekonam Szymona, żeby został ze mną ubierać choinkę, mamo, na co ty liczyłaś...- pokręciłam ze zrezygnowaniem głową na myśl, co mnie czeka przez kolejne dwa dni.

Kobieta zastanawiała się nad rozsądnym rozwiązaniem, aż nagle na jej twarz wstąpiło olśnienie. 

- To wiesz co, ty ubierz ją sama, a ja jak przyjadę, to powiem, że ma całą chałupę posprzątać, inaczej może nie pojawiać się w domu skoro lata po mieście i nie wiadomo co robi!- powiedziała rodzicielka z charakterystycznym dla siebie przekąsem, a ja od razu przystałam na jej pomysł, uśmiechając się znacząco.

W sobotę rano rodzicie wyjechali do ciotki i wuja przygotowywać wspólnie potrawy świąteczne. Jak byliśmy młodsi, to cała nasza rodzina jeździła do nich wspólnie, lub oni przyjeżdżali z kuzynami do nas w ostatni weekend przed wigilią. To taka nasza rodzinna tradycja, która z czasem ograniczyła się do rodziców oraz ciotki z wujem. Szymon już w piątek wybył z domu, dając tylko od czasu do czasu znać, że żyje. Gdzie on jeździ to ja nie mam zielonego pojęcia. Jednak chłopak jest już dorosły, więc niech robi, co chce. Czekam tylko na moment, aż pójdzie na studia lub skończy szkołę i pójdzie dalej do pracy i będzie miał potężne zderzenie z rzeczywistością.

Zielone, pokryte drobnymi igłami drzewo stało w salonie obok okna, czekając na przystrojenie. Zniosłam wszystkie dekoracje choinkowe ze strychu, włączyłam odpowiednią do tej okoliczności muzykę i postawiłam na stoliku kubek z kawą. Przed samym dekorowaniem przypomniało mi się o kolejnej niezbędnej rzeczy- drabinie, bez niej nie włożę między innymi gwiazdki na sam czubek drzewka.

Już chciałam skierować się do łazienki, kiedy przypomniało mi się, że to nie moje małe mieszkanie, w którym drabina jest- rodzice nie posiadali drabiny w domu, co dalej wydawało mi się niemożliwe i idiotyczne, jednak oni, ludzie starej daty, preferowali "dobre życie z sąsiadami" i pożyczali ją od nich w razie konieczności. Brata nie było, do sąsiadów nie pójdę, bo nie widziałam ich samochodu na podwórku, więc pozostała mi ostatnia opcja- napisać do Olka.

Wysłałam wiadomość, a po chwili chłopak oddzwonił.

- Ja wam kupię w końcu tę drabinę, może się wkupię w łaski twoich rodziców- zaśmiał się- a tak serio, naprawdę wszyscy zostawili moją biedną kruszynkę samą z wielkim drzewem?

- Na pewno nie tak wielkim jak ty, drogi panie Śliwko. Dlatego idealnie się składa, twoja wysokość się przyda, ale na wszelki wypadek weź tę drabinę. I już nie taką kruszynką, bardziej wymagające rzeczy w życiu robiłam niż ubieranie choinki samotnie.

- Dobrze, zabiorę tę drabinę, będę za piętnaście minut- pożegnałam się z chłopakiem i odłożyłam telefon, kierując się do kuchni po ciasteczka dla nas i przygotować herbatę dla chłopaka. Śliwkową, bo oczywiście tylko taką dla niego w domu posiadam. Zastanawiam się, kiedy znudzą mu się moje gry słowne z jego nazwiskiem, ale skoro dalej ze mną wytrzymuje, to znaczy, że nie jest tak źle. 

Po kilkunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi, więc poszłam otworzyć. Przede mną stał uśmiechnięty Olek z drabiną w rękach, więc wpuściłam chłopaka do środka i na powitanie złożyłam na jego poliku delikatny pocałunek. Chłopak odstawił drabinę i zamknął w szczelnym uścisku, całując mnie w czoło. 

- Mam nadzieję, że świąteczne swetry są mile widziane, bo specjalnie wygrzebałem go z szafy, w końcu będziemy wspólnie pierwszy raz ubierać choinkę- powiedział podekscytowany chłopak.

- Liczę, że nie ostatni- dodałam, widząc oczami wyobraźni wizję mnie i Olka w naszym wspólnym mieszkaniu, ubierając iglaste drzewko na święta.

Dekorowanie szło nam z grubsza całkiem sprawnie, oprócz momentów, kiedy w szale poprawiałam bombki, które według mnie chłopak źle założył, przez co patrzył na mnie ze zdezorientowaniem, bo za chwilę poprawiałam szklane dekoracje, które sama zawiesiłam. No cóż, idealnych ludzi nie ma, drzew też nie. Oprócz tego, rozmawialiśmy ciągle, śmialiśmy się lub śpiewaliśmy. Po godzinie pracy zarządziłam przerwę, na którą Olek zareagował entuzjastycznie.

Usiadłam na sofie obok przyjmującego, wtulając się w jego tors i nucąc pod nosem melodię aktualnie odtwarzanej piosenki. Podniosłam głowę, bo Olek chciał wstać. Chłopak jednak nie miał zamiaru nigdzie iść, tylko stanął przede mną z wystawionymi rękoma.

- Porywam Cię do tańca- powiedział, po chwili klękając aktorsko przede mną.

- O ile nie tańczysz jak drewno...

- No i wszystko popsułaś, a ja chciałem taki piękny moment stworzyć- chłopak powrócił do pozycji stojącej i patrzył na mnie z niedowierzaniem- czy ty kiedyś dasz mi spokój z tymi śliwkami, aluzjami roślinnymi i w ogóle...?- zapytał z udawanym zrezygnowaniem.

- Nie, bo moja rola w tym, żeby wykorzystać jak najlepiej potencjał twojego nazwiska- odpowiedziałam ze śmiechem i podałam swoją dłoń chłopakowi- zatańczę z Tobą, drogi Aleksandrze- powiedziałam, przybierając teatralną pozę. 


Święta pod siatką - siatkarskie one shoty | W TRAKCIE KOREKTY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz