08. Co powiesz na kulig?- Karol Kłos

300 12 73
                                    

Children playing, having fun

- Tak jak już wiecie, zebrałem nas tutaj, żeby zorganizować coś lepszego niż najlepsza impreza, coś lepszego niż klasyczne spotkanie, coś co przeniesie nas...

- Dobra Karol nie uzewnętrzniaj się tylko przejdź do konkretów- powiedział rozgrywający bełchatowskiej drużyny, Grzegorz Łomacz.

- No jak tak drogi kolego nalegasz... ZROBIMY DZIŚ NAJBARDZIEJ ZAJEBISTY KULIG JAKIEGO ŚWIAT NIE WIDZIAŁ- wykrzyczał środkowy, na co reszta znajomych zaniosła się śmiechem.

Było też całkiem sporo dzieci, więc ten kulig będzie na pewno ciekawy. Weszliśmy do domku zostawić tam jedzenie, a zabrać koce i inne akcesoria. Lodówka pękała w szwach, przez to że była mała, jak to przystało na typową, działkową chatkę. Razem z Olą i innymi dziewczynami rozkładałyśmy koce na sankach, część chłopaków zajmowało się dzieciakami, a druga część ogarniała traktor. Mam nadzieję, że nie utkniemy w szczerym polu w jakiejś zaspie. 

Jako, że za organizację odpowiadał Karol, to oznaczało, że coś musi pójść nie tak. Zaczęło się od traktora, z którym mieli problem. Po chwili oczekiwania pojazd odpalił, a reszta wybierała swoje miejsca na tę śnieżną podróż. Karol kierował traktorem razem z kolegą, który się na tym zna, a ja usiadłam na sankach razem z Olą i jej siostrzenicą.

Sanek dołączonych do traktora było na tyle dużo, że robił się z tego dość długi sznurek. Zakręty w takim razie będą dla niektórych zaskakujące.

Kiedy chłopcy dali znać, że ruszamy, złapałam się desek, a Ola objęła swoją siostrzenicę. Traktor jechał z charakterystycznym stukotem, a wszystkiemu towarzyszył śmiech i rozmowy. Rozglądałam się dookoła, podziwiając ośnieżone drzewa, białe połacie ziemi, domy wyglądające jak malutkie chatki. Patrząc na maluchy widziałam w ich twarzach kilkuletnią wersję mnie, która tak samo cieszyła się z kuligu. Dzieciaki będą mieć takie cudowne wspomnienia z zimy i z dzieciństwa, pomyślałam, obserwując uradowane maluchy. Próbując przekrzyczeć stukot traktora, zapytałam o wrażenia Oli.

Trafiłam idealnie w moment, bo właśnie skręcaliśmy, przez co trochę nami bujało, ale żadne z sanek się nie przewróciły. Kulig trwał w najlepsze, a ja miałam natłok myśli nostalgicznych. Mieć możliwość uczestniczyć w kuligu jako małe dziecko to najlepsze wspomnienie zimy. Po kuligu długie godziny spędzone z rodziną w salonie na ogrzaniu się pod grubymi kocami, z kubkiem herbaty lub kakao w ręku, a na kolację bułka z serem. A wszystko okraszone opowieściami rodziców z ich młodzieńczych lat. Pamiętam to wszystko jak dziś. Zagłębiłam się w swoich rozmyślaniach na tyle mocno, że nie zauważyłam, że właściwie wracamy na działkę, bo w oddali majaczył rząd naszych samochodów.

Przez cały czas kuligu miałam na twarzy szeroki uśmiech, który postanowił zagościć na dłużej.

Kiedy zeszliśmy z sanek, każdy wyglądał jakby dostał zastrzyku dodatkowej dawki energii lub jakiś niesamowitych mocy. Na podsumowanie tego w podskokach przybiegł Karol, który oznajmił, że będzie ognisko, więc mamy iść do domku, aby przygotować wszystko. Ja pozostałam na dworze, wpatrując się w szarzejące niebo.

- Nad czym tak myślisz?- środkowy stanął obok z dwoma kubkami herbaty, podając jeden z nich mnie.

- Tak ogółem...nad wszystkim. I że było przezajebiście. Cieszę się, że to zorganizowałeś. Nawet nie wiesz, ile z tych dzieciaków zapamięta to do końca życia.

- A ja cieszę się, że zgodziłaś się przyjechać z nami. Zdecydowanie za rzadko się widzimy- przyznałam chłopakowi rację i upiłam łyk rozgrzewającej cieczy.

Staliśmy zahipnotyzowani niebem jeszcze kilka minut, ale zbiegły się dzieci proszące nas o pomoc z ogniskiem i kiełbaskami. Zaczęliśmy się z nimi ścigać, oczywiście tak, aby to dzieciaki wygrały. Nakładałam razem z dziewczynami kiełbaski lub pianki na patyki i rozlewałyśmy herbatę do kubeczków. W pewnym momencie Karol włączył świąteczne piosenki i usiedliśmy wokół ogniska, niektórzy z jedzeniem, niektórzy aby się ogrzać, ale przede wszystkim, żeby wspólnie spędzić ostatnie godziny kuligowego spotkania. Naszym śpiewom i rozmowom towarzyszyło dużo śmiechu i radości. Atmosfera była na tyle przyjemna i komfortowa, że najchętniej nie wracałabym do domu, tylko trwała w tym nastroju jak najdłużej.

Kiedy zaczęło robić się zimniej, postanowiliśmy posprzątać pozostałości po naszej imprezie i zbierać się do domu, żeby nikt się nie przeziębił. Z zimową pogodą nie ma żartów. Żegnając się z dziećmi czułam radość, a z przyjaciółmi- wdzięczność, że są i za dzisiejszy dzień, który zdecydowanie zapisze się dla mnie jako ten magiczny. 

Wsiedliśmy do samochodu środkowego i od razu poddałam się znużeniu, jakie mnie opanowało po wszystkich wrażeniach.

- Hej, wstawaj, jesteśmy już pod twoim blokiem- powiedział środkowy- tylko nie zacznij mi znowu gadać o meczu- Karol zaśmiał się.

- Spokojnie, i tak o nim pamiętam- również się zaśmiałam, dodając- dziękuję wam jeszcze raz i mam nadzieję widzimy się niedługo. Tym razem po to, żeby pooglądać zdjęcia, jakie macie, bo nie wiem, czy moje się nadadzą- powiedziałam, zabierając swoje rzeczy z bagażnika.

- Coś tam udało mi się uchwycić, więc na kolejnym spotkaniu koniecznie musimy powspominać sobie- dodała Ola, uśmiechając się.

Staliśmy jeszcze chwilę przed blokiem, rozmawiając i ekscytując się kuligiem, który dał nam możliwość ponownego poczucia się jak dzieci. Nie chciałam dłużej zatrzymywać przyjaciół, więc pożegnałam się z nimi i skierowałam się do drzwi klatki wejściowej. 

- No to do zobaczenia!- pomachałam i wbiegłam po schodach do mojego mieszkania, przetwarzając jeszcze raz wspomnienia dzisiejszego spotkania. 

Święta pod siatką - siatkarskie one shoty | W TRAKCIE KOREKTY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz