12. Śnieżny anioł- Jakub Popiwczak

195 9 91
                                    

You slow down time
In your golden hour 

Wracając do samochodu czułam, że śnieg mam wszędzie, ale najbardziej nieprzyjemnie ziębił mnie w szyję. Kuba za to był cały czerwony od zimna, więc zdecydowanie powinniśmy wracać do domu i wypić rozgrzewającą herbatę lub gorące kakao. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, całą drogę przeglądałam zdjęcia, jakie dziś powstały, wyłapując kilka perełek, które muszę koniecznie obrobić i wysłać kuzynowi. Byłam w bardzo wyśmienitym nastroju, co było niesamowicie przyjemne, ponieważ już dawno nie czułam się tak dobrze. Akurat gdy dojechaliśmy pod blok, w radiu zaczęła się świąteczna piosenka, więc zaczęłam ją nucić pod nosem, próbując przekonać Kubę do pozostania w samochodzie. Chłopak jednak nie dał się ugiąć, więc niechętnie wysiadłam z auta, a moim oczom ukazały się spadające płatki śniegu, które dokładały kolejną puszystą warstwę do kilkudniowego śniegu. Kierowana moim nastrojem, zaczęłam tańczyć, nucąc w dalszym ciągu utwór z radia, na co Kuba pokręcił radośnie głową.

- No co tak patrzysz, tańczę sobie w padającym właśnie śniegu i żyje swój "main character" moment- powiedziałam, kręcąc się wokół własnej osi.

- Mam nadzieję, że moja "main character" się nie obrazi, jeśli się dołączę- odpowiedział chłopak, łapiąc moje dłonie w swoje i tańcząc ze mną.

Czas zwolnił, a ja oddałam się temu w całości. Kuba delikatnie prowadził mnie w tańcu, a ja z każdą kolejną sekundą czułam, że jestem na granicy płaczu, ze szczęścia oczywiście, bo wszystkie emocje zgromadzone dzisiejszego dnia wreszcie znalazły ujście. Kiedy Kuba okręcał mnie w piruetach, w mojej głowie pojawiła się myśl, że kuzyn byłby idealnym chłopakiem. Chciałabym, że trafił na odpowiednią sobie osobę, bo mieć takiego kogoś jak mój kuzyn jako partnera to skarb. 

Spojrzałam na kuzyna, a w jego oczach zobaczyłam bezgraniczne szczęście. Postanowiłam sprawić, żeby ten dzień zapamiętał na długo i podzielić się z nim moimi przemyśleniami.

- Hej, Kuba... dziękuję Ci. Tak po prostu, za to, że dla mnie jesteś, że byłeś w gorszych chwilach, a dzisiaj pomogłeś mi wrócić do tego, co jest dla mnie tak ważnie- moje oczy zaszkliły się, jednak zdobyłam się na dalsze kontynuowanie monologu- nie wiem jak to zrobiłeś, ale dałeś mi motywację do zmiany, która była mi niezbędna.

- Znamy się jak łyse konie, więc powiedzmy, wiedziałem, kiedy interweniować, a kiedy podać pomocną dłoń i poklepać po plecach- uśmiechnął się i przytulił, dodając po chwili- chodźmy do domu, bo zaraz naprawdę oboje będziemy chorzy.

Postawiłam na stole dwa kubki z parującym kakao i szarlotkę, którą podgrzałam, aby podać na ciepło. Kuba zauważył, że nie powiesiłam jeszcze żadnych światełek na oknie, więc pokazałam mu, gdzie mam dekoracje świąteczne i chłopak postanowił przyozdobić moje salonowe okno. Ja w tym czasie zgrałam zdjęcia z aparatu na laptopa, a później podłączyłam go do telewizora, żeby zrobić pokaz zdjęć naszych dzisiejszych wygłupów. Narzuciłam na siebie koc i usiadłam na sofie, oznajmiając, że zaczynamy oglądanie. Komentowaliśmy każde zdjęcie z osobna.

- BOŻE COŚ TY MI ZROBIŁ, wyglądam tutaj jakbym nie miała nogi- zaczęłam się dusić ze śmiechu widząc zdjęcie, które zrobił mi chłopak- przecież to jest absolutnym zaprzeczeniem twoich "zdolności" fotograficznych.

- A tak się zarzekałaś, że umiesz pozować- odpowiedział kuzyn.

- Bo umiem, to ty nie umiesz robić zdjęć- odparałam, przekomarzając się z chłopakiem.

Dotarliśmy do zdjęć typowo portretowych, a Kuba poprosił, żebym zatrzymała pokaz na chwilę na zdjęciu, gdzie uśmiechnięta patrzę w obiektyw po tym jak prawie wywróciłabym się, co było kompletnie nieplanowane, oraz to, że kuzyn zaczął robić kolejne zdjęcia.

- Wiesz, jak bardzo na tym zdjęciu widać radość? Taką szczerą, nieudawaną, coś, czego ostatnio na twojej twarzy w ogóle nie widziałem- powiedział głosem pełnym powagi- jestem dumny i jednocześnie szczęśliwy, że w końcu wychodzisz na prostą- dodał, powodując kolejną falę wzruszenia u mnie.

Przyglądałam się temu zdjęciu stwierdzając, że widać na nim naprawdę wszystko. To właśnie doceniałam najbardziej w fotografii- pozwalała uchwycić rzeczy niewidoczne dla oka na co dzień, rzeczy, które pozwalają później zobaczyć zmianę, każde z doświadczeń wypisane na twarzy.  Zanim przywróciłam z powrotem pokaz zdjęć, dorobiłam nam herbatę. Dotarliśmy do portretowych ujęć chłopaka, na co on najpierw zakrył twarz dłońmi, a później oceniał każde ze zdjęć z wnikliwością godną krytyka.

- To jest idealne!- krzyknął nagle, przez co podskoczyłam- jednak nadajesz się do zapewniania mi porządnych profilówek- powiedział z uznaniem.

- To kiedy widzimy się na następnej sesji?- powiedziałam z satysfakcją, czując przypływ motywacji. 



Nota: za nami połowa książki, w co niedowierzam, bo czuję się, jakbym pierwsze opowiadania napisała zaledwie wczoraj. Czas leci strasznie szybko i nim się obejrzę, będzie koniec tej książki! Ale mam nadzieję, że spodobała się Wam na tyle, że będziecie do niej wracać często lub co każde święta. Tymczasem zapraszam na drugą połowę! 

Święta pod siatką - siatkarskie one shoty | W TRAKCIE KOREKTY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz