06. Przez łyżwy do serca- Artur Szalpuk

398 16 133
                                    

And I'm thinking 'bout how people fall in love in mysterious ways
Maybe just the touch of a hand

- Co powiesz na pójście teraz, po lodowisku, na gorącą czekoladę? Znam świetne miejsce, które podaje najpyszniejszą czekoladę w mieście- chłopak spojrzał ze zniecierpliwieniem.

- Z chęcią, może odnajdźmy naszych przyjaciół i pójdziemy wspólnie?

- T...tak, to jest dobry pomysł.

Pojechaliśmy odszukać naszych znajomych. Oliwia wyglądała na przeszczęśliwą, mogąc poznawać nowe osoby, a później widząc mnie i Artura obok siebie. Postanowiliśmy zapoznać przyjaciół z pomysłem chłopaka, jednak obrót spraw był zaskakujący.

- Wiecie co, ja muszę powtórzyć materiał na jutrzejsze zajęcia, nie wiadomo kiedy będzie potrzebna moja wiedza- przyjaciółka pożegnała się ze wszystkimi i odjechała na tyle szybko, że nie zdążyłam wybić jej tego pomysłu z głowy.

- My... tak, my też już mamy plany.

- Tak, dlatego nie będziemy już wam przeszkadzać- Artur wyglądał na tak samo zdezorientowanego jak ja przed chwilą.

Oboje wiedzieliśmy, jakie były te "plany" naszych przyjaciół, ale nie komentowaliśmy tego, tylko ruszyliśmy do kawiarni. Po tak długim przebywaniu na zimnie przyda mi się odrobina rozgrzania organizmu, zanim dotrę do domu.

- Mam nadzieję, że ty nie masz żadnych planów?- chłopak zaśmiał się, ironizując słowa swoich kolegów.

- Spokojnie, ja wszystko na swoje jutrzejsze wykłady umiem- również się zaśmiałam i zaczęłam jechać do wyjścia.

Czekając na Artura, zawiązywałam swoje łyżwy i poprawiałam włosy. Po chwili chłopak stanął obok mnie mówiąc, że możemy iść, a ja nie mogłam wyjść z zachwytu. Miał na sobie okulary, które niesamowicie pasowały do jego twarzy. Artur chyba zauważył moje zaskoczenie, bo spojrzał na mnie pytająco.

- Wyglądasz w tych okularach...genialnie, pasują ci bardzo- odpowiedziałam zmieszana, posyłając mu po chwili duży uśmiech.

Przechadzaliśmy się chwilę po Starówce, dalej kontynuując rozmowy o nas. Wszystko wokół wyglądało tak magicznie w świątecznym klimacie, a jedyne czego brakowało, to prószącego delikatnie śniegu. Przed nami wyrastał budynek kawiarni, więc po wejściu zaczęliśmy się rozglądać za dogodnym stolikiem. Zamówiliśmy gorącą czekoladę, a ja wzięłam dodatkowo szarlotkę na ciepło, bo ku swojemu zaskoczeniu, bardzo zgłodniałam po łyżwiarskich wyczynach. Kelnerka podała nasze zamówienia po kilku minutach oczekiwania, a ja ze zniecierpliwieniem wzięłam pierwszy łyk czekolady i przepadłam. Smakowała jak marzenie, jak delikatna czekoladowa chmurka, rozpływała się po podniebieniu, rozgrzewając organizm, a zaspokajając zmysły.

- Faktycznie bardzo dobra ta czekolada, muszę jeszcze tutaj kiedyś wrócić.

- Mam nadzieję, że to ze mną w takim razie wrócisz- chłopak uśmiechnął się niepewnie, szukając reakcji na te słowa na mojej twarzy.

- Oczywiście, z chęcią, bardzo miło mi się spędza z tobą czas, ale żeby doszło do kolejnego spotkania, musisz mi podać jakikolwiek kontakt do siebie, bo inaczej może być dość ciężko- zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon, żeby podać Arturowi mój numer telefonu.

Wymieniliśmy się również nazwami na Instagramie, a wtedy odkryłam, że Artur jest siatkarzem. Ciekawe, czemu nie chciał o tym wspominać przez ostatnie kilka godzin.

- Wiesz, notorycznie się zdarza, że każda nowo poznana osoba patrzy na mnie przez pryzmat tego, że jestem profesjonalnym sportowcem, szukając tylko korzyści, więc od jakiegoś czasu nie wspominam o tym na początkach rozmów.- wyznał i spuścił głowę w dół.

- To ze mną będziesz miał ciężko, bo zanim pójdę na jakikolwiek mecz, to będziesz musiał mi tłumaczyć zasady.- roześmiałam się- Bo nic oprócz tego, co miałam w szkole, nie pamiętam- Artur spojrzał na mnie z udawanym oburzeniem, a po chwili zaczął tłumaczyć wszystko po kolei.

Po kolejnej godzinie rozmawiania, postanowiłam, że muszę wracać do domu. 

- To ja cię odprowadzę, możemy kawałek przejechać tramwajem, a resztę przejść- powiedział, zakładając czapkę na głowę. W wersji z okularami i czapką wyglądał jeszcze bardziej zajebiście, przez co nie mogłam się na niego napatrzeć.

Po wyjściu z lokalu uderzyło mnie zimno, które dawało o sobie teraz jeszcze bardziej znać, w końcu był wieczór i minusowe temperatury to norma. Wzdrygnęłam się i chciałam znów znaleźć się w ciepłym miejscu. Moje dłonie po lodowisku były zziębnięte jak kostki lodu. Zdjęłam na chwilę rękawiczki, chcąc rozgrzać dłonie chuchając na nie, co zauważył Artur i od razu je dotknął.

- Matko jakie ty masz zimne dłonie, daj mi chociaż jedną- chłopak bez czekania na moje zdanie złączył nasze dłonie, a mnie przebiegł dreszcz. Dreszcz od ciepła, jakie opanowało moją rękę. Na drugą dłoń naciągnęłam rękawiczkę i włożyłam do kieszeni. Chłopak przejął się na tyle mocno moim stanem, że co chwilę się pytał, czy nie jest mi zimno.  

Na tramwaj nie czekaliśmy długo, co mnie z jednej strony cieszyło, bo nie przebywaliśmy dłużej na zimnie, a z drugiej smuciło, bo to oznacza powolny koniec tego spotkania. Kto by pomyślał, że tak to się potoczy, od szalonego pomysłu Oliwii do naprawdę miłego spotkania i poznania niezwykle sympatycznej osoby, jaką jest Artur. Zbliżał się przystanek, który uznałam za najlepszy do wyjścia wcześniej, więc poinformowałam chłopaka i opuściliśmy pojazd. Szliśmy chwilę w ciszy, która pozwoliła mi na przetworzenie jeszcze raz dzisiejszych doświadczeń. Artur dostrzegł, że nad czymś intensywnie rozmyślam, więc bez dłuższego analizowania, powiedziałam do chłopaka, czując, że muszę to zrobić:

- Cieszę się, że mogłam cię dziś poznać.- spojrzałam w jego oczy, w których zaświeciły się iskierki radości- no z małą pomocą mojej przyjaciółki, która podeszła do ciebie bo sobie ubzdurała, że musi tak zrobić i że ja sama na to się nie odważę- zaśmiałam się na wspomnienie jej zdecydowanych działań. 

- Jak widzisz, ja mam chyba podobnie jak ty, bo też mnie wybawiła z opresji. Koniecznie muszę ją poznać i jej podziękować za pomoc- Artur uśmiechnął się i spojrzał na mnie z rozbrajającą radością.

Po kilku minutach dotarliśmy pod miejsce mojego zamieszkania, co oznaczało czas pożegnania. Nie lubiłam tego momentu, nigdy nie wiedziałam jak się zachować- czy podać rękę, czy odwrócić się i tylko pomachać, przytulić, albo może dać buziaka w policzek? I to nawet niezależnie od tego, czy znam kogoś kilka dni czy kilka lat. Zawsze mnie to stresowało, więc najczęściej kończyło się to krótkim "do zobaczenia" i szybkim odejściem. Jednak w tym przypadku miałam wrażenie, że było inaczej. Postanowiłam zaufać mojej intuicji, która rzadko się myliła i oddać chwili.

- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy- powiedziałam i delikatnie musnęłam ustami policzek chłopaka.

Artur wydawał się nie być zaskoczony tym posunięciem z mojej strony, więc zrobił dokładnie to samo, przytulając się do mnie. Po wcale nie takiej krótkiej chwili, wysunęłam się z objęć chłopaka i pomachałam na pożegnanie zza drzwi klatki wejściowej.

Weszłam do mieszkania i od razu wybrałam numer do Oliwii.

- Ja.. ja się chyba zakochałam- powiedziałam do przyjaciółki, a po drugiej stronie usłyszałam krzyk pełen ekscytacji. 



Nota: życzę Wam cudownych Mikołajek! Całkiem (nie)przypadkowo rozdział wyszedł dłuższy, więc taki prezent ode mnie na Mikołajki. 

Święta pod siatką - siatkarskie one shoty | W TRAKCIE KOREKTY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz