18. Górska chata tajemnic- Tomasz Fornal

764 31 148
                                    

We don't talk anymore
Like we used to do

Kiedy dotarliśmy do miejsca naszego pobytu na najbliższe kilka dni, zaniemówiłam. Piękno gór w śnieżnej otoczce zauroczyło mnie na tyle, że rozmarzyłam się o mieszkaniu tutaj. Wysiadłam z samochodu przyjmującego i biegałam po śniegu jak małe dziecko. Fornal tylko zaśmiał się na mój widok i pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Co tak Ciebie śmieszy?

- Nic, kompletnie nic, tylko...

- Tylko co?- nie pozwoliłam dokończyć chłopakowi, formując śnieżkę i kierując ją w jego stronę.

Tomek zdążył się uchylić, aby uniknąć lodowatego rzutu, ale nie zdążył zauważyć kolejnego, przez co dostał śnieżką w szyję. 

Nie zorientowałam się, że przyjmujący naszykował wielką kulę na mnie, co przepłaciłam otrzymaniem bolesnego ciosu w kark. Podejrzewam, że próbował trafić w moje plecy, ale stało się inaczej, co wyzwoliło we mnie demona. Z całą swoją złością pognałam w kierunku chłopaka, żeby go przewrócić na lodowy puch, ale Fornal zaczął uciekać przede mną. Teraz to dopiero  wyglądaliśmy komicznie. Nie mogąc dogonić Tomka, rzuciłam w niego ostatnią śnieżką i poszłam w kierunku samochodu rozpakowywać torby i zanieść je do domku.

- To znaczy się, klucze masz?- przyjmujący nie krył rozbawienia, machając mi ich pękiem przed twarzą.

- Zawsze zaraz mogę je mieć- uśmiechnęłam się cwanie i podskoczyłam, celnie łapiąc klucze.

Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazało się urokliwe wnętrze, które idealnie pasowało do klimatu zimy w górach i chatki pośrodku niczego. Od razu skierowałam się na piętro domku, żeby zrobić rekonesans pokoi i układu łóżek, nie wierząc słowom przyjmującego. Jednak Fornal miał rację, co jakoś nieszczególnie mnie ucieszyło, ale postanowiłam nie przejmować się, że noce, jakkolwiek to brzmi, będę musiała spędzać z nim w jednym pomieszczeniu. Zeszłam na dół po torby i wstawić wodę na herbatę. Tomek w tym czasie zapełniał lodówkę jedzeniem i zaczął przygotowywać obiad dla nas. No proszę, nie spodziewałabym się tego po nim.

- Co sądzisz o tym, żeby pójść na szybki spacer po okolicy, zanim reszta przyjedzie? Będziemy mieli okazję porozmawiać jeszcze na spokojnie- chłopak spytał niepewnie.

- Możemy, ale jeśli masz w planie wyprowadzić mnie gdzieś daleko i zgubić to uwierz mi, że Ci się nie uda- odpowiedziałam pewnie i zalałam sobie herbatę- też chcesz?- wskazałam na kubek i czajnik, na co przyjmujący skinął głową- spokojnie, nie otruję Cię- dodałam, zalewając zielony kubek gorącą wodą.

Na spacer zabrałam ze sobą aparat z nadzieją, że będę mogła zrobić zdjęcia, zanim zdąży oszaleć od zimna i odmówić mi współpracy. Spodziewałam się, że będzie zimno, ale prędko zmieniłam zdanie- jest lodowato. Moje dłonie dziś to będą jedne wielkie sople lodu. Słuchałam przyjemnego skrzypienia śniegu, które wytwarzało się pod wpływem naszych kroków i delektowałam się widokami, które roztaczały się wokół.

- Słyszałam, że masz mi coś do powiedzenia jeszcze- skierowałam wzrok na Tomka, dając mu tym samym znak, żeby się nie krępował i zaczął rozmowę.

- Tak...idziemy już trochę, a ja dalej nie mam pojęcia od czego mógłbym zacząć, więc streszczę to w jednym, krótkim pytaniu- chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie- czy ty kiedyś mi wybaczysz?

Kompletnie zbita z tropu wpatrywałam się intensywnie w jego niebieskie oczy. Słowa ugrzęzły w gardle, bo żadna odpowiedź nie wydawała się odpowiednia.

Święta pod siatką - siatkarskie one shoty | W TRAKCIE KOREKTY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz