03. Przysypani - Mateusz Bieniek

508 15 51
                                    

I still remember the third of December

Podjechałam pod budynek bełchatowskiej firmy, w której miałam dzisiaj mieć szkolenie. Była wczesna, poranna godzina, a mroźna aura dawała wyraźnie o sobie znać. Zaparkowałam samochód i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych mojego dzisiejszego miejsca pracy. Czekały mnie bardzo długie godziny nauki nowych rzeczy.

Było południe, minęła zaledwie połowa czasu szkolenia, a ja już czułam się wymęczona. Zanim stąd wyjdę, będzie na pewno ciemno, więc będę musiała wracać do domu z bardzo wielką czujnością. Oby tylko dziś nie padało, pomyślałam i od razu sprawdziłam prognozę pogody. Na szczęście zapowiadali tylko niewielkie opady w moim województwie, więc nieco uspokojona wróciłam na salę, gdzie zebrała się już większość uczestników po chwilowej przerwie.

Głowa mi parowała od porcji wiedzy, jaką dzisiaj przyjęłam, więc idealnie, wręcz dosłownie, schłodzę ją jak wyjdę na dwór. Chociaż w tym jednym przypadku zimno będzie przyjemne. Kiedy popchnęłam drzwi, moim oczom ukazało się mnóstwo śniegu, który dodatkowo ciągle sypał. Miało dzisiaj przecież nie padać! Otuliłam się szczelniej szalem, bo małe śnieżynki wpadały mi pod kurtkę, ochładzając moją skórę. Radość ze śniegu mi przeszła, kiedy zobaczyłam, ile odśnieżania mnie czeka. Na pewno spędzę tutaj jeszcze kolejne 20 minut, więc od razu zabrałam się do pracy.

Po uprzątnięciu samochodu, wsiadłam do środka i włączyłam ogrzewanie, żeby rozgrzać chociaż trochę dłonie. Po odpaleniu silnika i przejechaniu dwustu metrów wiedziałam, że nie będzie to łatwa jazda, mimo posiadania opon zimowych. Drogi były niezwykle śliskie od padającego wciąż śniegu. Jechałam bardzo ostrożnie, jak większość kierowców, dlatego że ulice nie były jeszcze odśnieżone. Kiedy chciałam skręcić w lewo, w stronę drogi prowadzącej do Łodzi, poczułam, że opony nie chcą ruszyć. Dodałam gazu, ale auto stało w miejscu, a opony ślizgały się w śniegowej zaspie.

Wspaniale, tylko tego mi brakowało.

Zgasiłam silnik samochodu i z bezsilności opadłam głową na kierownicę. Zaklęłam kilka razy pod nosem i postanowiłam wysiąść, żeby sprawdzić, jak bardzo źle wygląda sytuacja. Na szczęście opony nie utknęły tak głęboko, więc chociaż tyle dobrego było w tym małym nieszczęściu. Zadzwoniłam do rodziców zapytać się co w takiej sytuacji najlepiej zrobić, ale nie podsunęli żadnych nowych pomysłów. Wpisałam w Internet co zrobić, ale rozwiązania podane na forach i stronach nie wydawały mi się pomocne. Najlepszą opcją byłaby pomoc drugiej osoby, ale nie posiadałam znajomych, którzy mieszkaliby gdzieś blisko. Chodziłam wokół samochodu myśląc, co byłoby najrozsądniejszym posunięciem, kiedy nagle samochód jadący z naprzeciwka zatrzymał się obok mojego.

- Hej, potrzebujesz pomocy? - mężczyzna opuścił szybę i zapytał.

- Jeśli masz chwilę, to tak... mój samochód utknął w zaspie - odpowiedziałam, wskazując na pojazd.

Chłopak wysiadł ze swojego auta, podchodząc do zaspy i oceniając sytuację. Nie spodziewałam się, że będzie aż taki wysoki.

- Myślę, że damy sobie radę we dwójkę i nie będą potrzebne żadne dodatkowe osoby - oznajmił po oględzinach sytuacji. - zaraz zobaczę co mam w bagażniku, a ty możesz poszukać wszelkich przydatnych akcesoriów u siebie - podchodząc do bagażnika, zaczął przeszukiwać cały swój samochód w poszukiwaniu przydatnych rzeczy.

Zanim jednak poszłam do swojego samochodu, podeszłam do chłopaka, przedstawiając mu się.

- Jestem Mateusz, miło mi, chociaż okoliczności są nieciekawe - zaśmiał się i uśmiechnął nerwowo.

Zazwyczaj woziłam w bagażniku pełne wyposażenie typu apteczka czy drobne narzędzia, więc nie powinno być problemu z tymi akcesoriami. Gorzej z jakąś liną, którą moglibyśmy zamocować na haku mojego samochodu i przytwierdzić do pojazdu Mateusza, żeby w ten sposób wyciągnąć auto z zaspy. Skierowałam się do chłopaka, mając nadzieję, że być może będzie posiadał linę.

- Powinienem mieć, zaraz sprawdzę - mężczyzna przeszukiwał drugą część bagażnika, aż wreszcie naszym oczom ukazał się niebieski kawałek wąskiego materiału.

Poczułam minimalny rodzaj ulgi, widząc, że przynajmniej Mateusz ma linę w swoim samochodzie. Po dzisiejszym incydencie koniecznie muszę wzbogacić moje auto o kilka akcesoriów, które przydadzą się w kryzysowych sytuacjach.

Chłopak zawiązał linę na haku samochodu i zamocował ją również do swojego auta. Zanim jednak wsiadł za kierownicę, poinstruował mnie, co zrobimy dalej i poszliśmy do naszych samochodów. Robiłam wszystko zgodnie ze wskazówkami, jednak dalej nie wyglądało to tak, jak powinno. Mężczyzna otworzył drzwi mojego samochodu i zaczął jeszcze raz, spokojnie i cierpliwie, tłumaczyć co mam wykonać, żeby nasza współpraca przyniosła oczekiwany rezultat. Zrobiliśmy jeszcze raz dokładnie to, co wcześniej i tym razem udało się wyciągnąć pojazd z zaspy.

Wysiadam szczęśliwa z samochodu i pobiegłam do Mateusza.

- W ramach mojego podziękowania za pomoc zapraszam cię na kawę - zaproponowałam niepewnie, uśmiechając się szczerze. - znasz jakąś dobrą kawiarnię tutaj w okolicy? - zapytałam, zdając się na chłopaka.

- Tak, niedaleko jest, mają tam świetne latte, więc możemy tam podjechać. Jedź za mną, żebyś już nie musiała włączać nawigacji - zachęcając mnie do swojego pomysłu, wyciągnął rękę i ochoczo wskazał na nasze pojazdy.

Podążałam za Mateuszem, upewniając się co chwilę, że nie straciłam go z pola widzenia. Na szczęście drogi już zostały odśnieżone, więc żadna zaspa nie powinna mnie zaskoczyć.

Nota: Dzisiejszy rozdział idealnie wpisuje się w mecz Jastrzębskiego Węgla ze SKRĄ, bo Mateusz Bieniek został MVP! Jak to mówią, nie ma przypadków, są tylko znaki.

° ° °

Sprawdzony ✔️

Święta pod siatką - siatkarskie one shoty | W TRAKCIE KOREKTY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz