Jack pov*
Już wszystkiego się dowiedzieliśmy. Wujek Rick chciał żebym zdobył jeszcze cieplejszy ogień czyli biały. Ta krew, która mi leciała z nosa to był efekt uboczny. Moi rodzice i Schwoz poszli gdzieś porozmawiać jeszcze o czymś, a ja i reszta siedzieliśmy w ciszy. Myślałem o tym wszystkim i szczerze to się bałem. Mogłem kontrolować aż pięć rodzaji ognia, a jeszcze jednego nie umiałem wydobyć z swoich rąk. Próbowałem i próbowałem w tym czasie jak moich rodziców nie było żeby ten biały ogień się pojawił na moich rękach, ale nic z tego.
- Tak odrazu pewnie ci się nie uda - usłyszałem nagle głos Chapy i przerwałem swoje próby.
- To co... Jack dołączy do niebezpiecznego oddziału? - zapytał Bose.
- Może też nie dołączyć - powiedziała Mika - Jest synem kapitana i może nie będzie chciał narażać swojego syna na niebezpieczeństwo.
- Miło mi jak tak o mnie rozmawiacie i dodatku przy mnie - przerwałem im rozmowę, ponieważ trochę mnie już to zaczęło denerwować.
Siedzieliśmy tak w ciszy aż postanowiłem wyjść na świeże powietrze. Byłem świadomy jak bardzo mam niebezpieczną moc. Ogień wiele rzeczy umie zniszczyć. Nie byłem też pewien czy nadaje się do takiej funkcji jak super heros. Myślałem o tym aż poczułem czyjeś dłonie na moich ramionach.
- Kochanie, z tatą mamy dla ciebie do podjęcia decyzję dotyczącą twoich mocy - usłyszałem głos mojej mamy.
- Jaka to decyzja? - zapytałem nawet na nich nie patrząc, tylko patrzyłem przed siebie.
- Decyzja końcowa do podjęcia oczywiście należy do ciebie my tylko proponujemy jakie no są wyjścia no i też w każdej chwili możesz tą decyzję zmienić - odezwał się mój tata - Albo możesz zostać superbohaterem, albo damy Ci takie rękawiczki, dzięki którym jak będziesz mieć je założone nie będziesz mógł użyć swoich mocy.
- Dajcie mi te rękawiczki, a na podjęcie decyzji czy chcę być superbohaterem potrzebuje czasu - powiedziałem po chwili zastanowienia, a potem dostałem czarne rękawice, które odrazu założyłem.
Zauważyłem, że na rękawiczce, którą miałem założoną na lewej dłoni, jest mały ekran, który mogłem zamykać i otwierać.
- Tutaj możesz też regulować swoją moc i jedne kliknięcie wystarczy żebyś też w tych rękawiczkach mógł używać swoich mocy - wyjaśnił mój tata, zapewnie zauważając, że nie rozumiem po co ten ekran jest - Lub jak nie będziesz mógł czegoś skontrolować podczas używania swojej mocy jednym kliknięciem możesz po prostu przerwać używanie tej mocy jak sam nie będziesz mógł zatrzymać wydobywania się ognia z twoich rąk.
- Mniej więcej rozumiem - powiedziałem i zamknąłem ten ekran na swojej rękawiczce.
- Mama ci tam jeszcze pokaże jak używać tego ekranu bo tam ona więcej zrozumiała jak Schwoz tłumaczył jak tego się używa.
- Dobra - powiedziałem, a potem z moją mamą wróciłem do domu.
Dwa tygodnie minęły od tego czasu jak dowiedziałem się, że mam kolejny ogień. W tym czasie nauczyłem się jak używać tego ekranu na mojej rękawiczce. Nadal nie potrafiłem podjąć decyzji co dalej, czy zostać super herosem, czy żyć jak zwykły nastolatek i ukrywać swoje moce. Rodzice mówili mi, że mam jeszcze dużo czasu na podjęcie decyzji i nie muszę się śpieszyć, ale ja jakoś chciałem podjąć decyzję dość szybko, ale nie potrafiłem.
- Często tutaj przychodzisz? - usłyszałem głos i gdy spojrzałem kto jest za mną zobaczyłem Chapę.
- Kiedy coś mnie gryzie, gdy mam doła, gorszy dzień, jestem smutny i takie inne - odpowiedziałem, a w tym czasie dziewczyna usiadła obok mnie na skraju dachu.
Byliśmy na dachu budynku, z którego Chapa mnie uratowała gdy był pożar. Siedzieliśmy w ciszy i patrzyliśmy co jest przed nami. Mogliśmy zobaczyć zachód słońca i różne budynki.
- Podjąłeś już decyzję? - przerwała tą ciszę dziewczyna, a ja odruchowo schyliłem wzrok.
- Nie... Chapa ja... Ja nie potrafię...
- Wiem, że to nie jest łatwe - przerwała mi krótkowłosa, a ja spojrzałem w jej oczy, które były wbite na mnie.
Patrzyliśmy tak na siebie w ciszy aż wstałem i zrobiłem parę kroków od niej. Czułem jej wzrok na mnie, ale jakoś w tym momencie mało mnie to obchodziło. Stałem tak aż w końcu się odwróciłem w stronę dziewczyny.
- Co mam zrobić? - zapytałem już kompletnie nie wiedząc co robić - Najlepiej może by było jakby zabrać ode mnie tą moc, ale potem mogę tego żałować, jak zostanę superbohaterem to też mogę tego żałować... Nie wiem, nie wiem co mam zrobić.
- Jack... - powiedziała Chapa, a następnie zbliżyła się do mnie i położyła swoje dłonie na moich ramionach.
- Nie dość, że jeszcze mam inne problemy to jeszcze to.
- Jack...
- Nie wiem.
- Jack...
- Nawet nie wiem czy się nadaje do takiej funkcji jakim jest superbohaterstwo.
- Możesz zamknąć w końcu tą swoją twarz? - zapytała dziewczyna i szturchnęła mnie w ramię.
- Dzięki za wsparcie - powiedziałem i miałem już iść, ale krótkowłosa strzeliła mnie tą swoją błyskawicą w moje ramię - Za co?
- Bo zasłużyłeś.
- Niby jak?
- Normalnie.
- Dobra no to cześć - powiedziałem i znowu dostałem tą jej błyskawicą w ramię - No Chapa.
- Dasz mi coś powiedzieć? - zapytała, a ja tylko przytaknąłem i po chwili dziewczyna mnie przytuliła.
Stałem tak przez chwilę i nic nie zrobiłem aż dopiero po chwili zorientowania się co się dzieje odwzajemniłem uścisk. Zamknąłem oczy i skupiłem się na uścisku, którego mi tak brakowało. Poczułem jak jedną ręką Chapa głaszcze mnie po plecach, a drugą po włosach.
- Zapomnij na chwilę o wszystkim - powiedziała do mojego ucha, a gdy spojrzałem w jej oczy poczułem nagłe szczęście, a ona dotknęła mojego policzka - Jack ja...
- Chodźcie szybciej, a nie idziecie jak jacyś nie wiem - usłyszeliśmy nagle czyiś głos.
- Dzieciaczek? - powiedziała Chapa i po chwili założyła mi kaptur na głowę, a następnie wzięła swoją gumę i po chwili miała na sobie strój super herosa.
- Co oni tutaj robią? - zapytałem, a dziewczyna założyła mi na twarz moją czarną bandame.
- Mnie pytasz? - powiedziała i nagle zobaczyliśmy złoczyńców, a oni nas.
- Proszę, proszę, proszę jednak są tutaj tym razem - powiedział Dzieciaczek do swoich ludzi - A byliśmy tutaj już siedem razy, a ich nie było.
- Po co nas szukaliście? - zapytała krótkowłosa.
- Więc tak... Przyszliśmy po niego - odpowiedział i wskazał na mnie.
- Po co? - zapytałem.
- Rick Twitler powiedział żeby ciebie znaleźć i że możemy ciebie tutaj znaleźć no i byliśmy tutaj już siedem razy, a dopiero teraz jesteś - wyjaśnił złoczynca.
- Przecież on jest w więzieniu - powiedziała Chapa.
- Tak jakby to powiedzieć... Nie był, ponieważ jechaliśmy po mleko i zobaczyliśmy radiowóz policyjny no i bum bum no i uwolniliśmy go, a następnie powiedzieliśmy tylko, że niby Rick Twitler do innego więzienia jedzie i no nabrali się na to - powiedział Dzieciaczek - No i powiedział Rick Twitler, że musi coś przyszykować, a nam rozkazał znaleźć twojego kolegę i nawet nie poprosił tylko rozkazał nam to zrobić.
- No cóż mogę wam tylko powiedzieć, że nigdzie on z wami nie idzie - powiedziała krótkowłosa, a następnie na jej rękach pojawiły się błyskawice.
Zaczęła się walka no i mogliśmy przegrać. Przeciwko nam był Dzieciaczek, Goomer i jeszcze czterech ludzi Dzieciaczka. Szybko ustawiłem na ekranie w rękawiczce, że mogę używać swoich mocy i odrazu normalnym ogniem podpaliłem nogę przeciwnikowi, który chciał do mnie podejść.
- Jednego mniej - powiedziałem sam do siebie i nagle zobaczyłem jak Goomer złapał Chapę od tyłu.
Chciałem go strzelić swoim ogniem, ale ktoś strzelił we mnie z jakiegoś lasera. Upadłem i wystarczyłoby jakby ktoś mnie letko popchnął i bym zleciał z tego dachu. Chciałem wstać, ale ktoś swoim butem przygniótł moją rękę i gdy spojrzałem kto to zobaczyłem mojego wujka.
- Niespodzianka - powiedział z złowieszczym uśmiechem - Sam tak chciałeś żeby tak to się skończyło.
CZYTASZ
Niebezpieczny oddział - Prawdziwa miłość uleczy wszystkie rany
FanfictionKontynuacja książki "Niebezpieczny oddział - Czy to miłość?" zachęcam do przeczytania poprzedniej części. Nowe zmagania z, którymi musi poradzić sobie chłopak dotyczące jego i nie tylko. Różne problemy dotyczące dowiedzenia się prawdy o jego rodzini...